8 listopada 2022

Skaza - Robert Małecki

 

Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 567
Pierwsze wydanie: 2018
 
Po ostatnich nieudanych i rozczarowujących spotkaniach z kryminałami autorstwa rodzimych pisarzy obawiałam się sięgnąć po Skazę. Książki popularnych w naszym kraju twórców  takich jak Kuźmińscy, Chmielarz i Stachula nie skradły mojego serca, więc zaczęłam się zastanawiać czy to ze mną jest coś nie tak. Dlaczego nie mogę zachwycić się powieściami chwalonymi przez tak wielu miłośników gatunku?  Dlaczego ciągle mi coś zgrzyta, nie pasuje i przeszkadza albo w fabule, albo w charakterystyce postaci, albo w języku. Albo we wszystkim naraz. Nie mam odpowiedzi na te pytania, ale wreszcie znalazłam polski kryminał, który usatysfakcjonował mnie na tyle, że zaraz po skończonej lekturze, kupiłam kolejny tom. Uwierzcie, nie zdarza się to często. 

Skaza to pierwsza część trylogii z komisarzem Bernardem Grossem, której akcja rozgrywa się w niewielkim miasteczku koło Torunia. Główny bohater odnajduje na Jeziorze Chełmżyńskim zwłoki młodego chłopaka oraz starszego mężczyzny. Nastolatek prawdopodobnie zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku, kiedy lód załamał się pod ciężarem jego ciała. Natomiast mężczyznę znaleziono w stojącej nieopodal łódce, ale nic nie wskazuje na to, by padł ofiarą morderstwa. Gross nie może się jednak pozbyć wrażenia, że coś łączy te dwa zgony. Początkowo podąża tylko za swoimi przeczuciami, ale kiedy zagłębia się w sprawę, odkrywa, że coś jest na rzeczy. Co łączyło bezdomnego mężczyznę z piętnastoletnim Antkiem? Czy spotkali się na jeziorze tej samej nocy? Co mieli sobie do powiedzenia? Gross sprawdza, drąży, rozmawia z wieloma osobami, trafiając na trop prowadzący do tajemniczego zaginięcia biznesmena i jego żony. Czy sprawa sprzed dekady może mieć jakieś znaczenie w tym śledztwie?

Intryga kryminalna została poprowadzona w sposób spokojny, ale angażujący. Próżno szukać w tej powieści bardzo dynamicznej akcji czy też brawurowego zachowania policjantów prowadzących śledztwo. Mimo tego byłam sprawą zaintrygowana od początku do samego końca i ani przez chwilę nie poczułam znużenia. Uważam, że trzeba mieć spore umiejętności, by tak konstruować fabułę i nie waham się skomplementować Małeckiego, który najwyraźniej opanował tę trudną sztukę. Bohater zauważa, że sprawa może być dużo bardziej skomplikowana niż wydaje się na początku, ale dzieje się tak dlatego, że Gross to po prostu metodyczny, skoncentrowany na swojej pracy policjant, a nie obdarzony szóstym zmysłem geniusz. Podobała mi się taka kreacja postaci. Komisarz jest dokładny, cierpliwy i uważny. Nie poddaje się rutynie, nie idzie na łatwiznę, zadawalając się prawdopodobnym wyjaśnieniem przyczyn śmierci nastolatka i starszego mężczyzny. Zamiast tego sprawdza, analizuje ślady, rozmawia z ludźmi, odkrywając, że ta sprawa ma drugie dno. Oczywiście mogłabym się przyczepić, że protagonista niewiele czasu poświęca papierkowej robocie i w zasadzie nie konsultuje swoich poczynań z przełożonymi, ale rozumiem, że fikcja literacka rządzi się swoimi prawami, a dokładne odwzorowanie policyjnych procedur nie byłoby ciekawe. Wątpię również, że w polskich realiach tak szybko udałoby się otrzymać analizę odcisków palców czy wyniki próbek pobranych przy oględzinach ciała, jednak nie uważam tego za wadę powieści.

Akcja rozgrywa się w miasteczku będącym częścią powiatu toruńskiego, co nadaje historii specyficznego, nieco klaustrofobicznego charakteru. Bohaterowie przechadzają się ciągle tymi samymi uliczkami; odwiedzają charakterystyczne punkty, a mieszkańcy Chełmży nie są tak anonimowi jak w wielkim mieście. Nawet jeśli nie znają się z imienia i nazwiska, potrafią wskazać kto prowadzi lokalną hurtownię, gdzie mieszka syn zaginionych przed laty Tarasewiczów; kto w centrum miasta chodzi na długie spacery z białym kudłatym pieskiem itd. To wszystko drobiazgi, ale pasują do fabuły Skazy, zwłaszcza że autor nie wahał się połączyć wątku teraźniejszego z wydarzeniami z przeszłości, które wielu mieszkańców Chełmży ciągle pamięta. Retrospekcje stanowią ważny element powieści i cieszę się, że są intrygujące, pobudzające wyobraźnię, a przede wszystkim dobrze wkomponowane w bieżący wątek. Głównie dzięki nim próbowałam rozwikłać zagadkę, szukając powiązań między starymi sprawami zaginięcia i śledztwem dotyczącym śmierci na jeziorze. Częściowo mi się udało, częściowo autor mnie zaskoczył, ale jestem usatysfakcjonowana zakończeniem. Do finału nie pasuje mi tylko jedno wydarzenie dotyczące podwładnego Grossa, ponieważ nic wcześniej nie zapowiadało aż tak dramatycznego rozwoju wydarzeń. Myślę, że Małecki niepotrzebnie zdecydował się na taki krok, ale to już moje mocno subiektywne odczucie.

Skaza bardzo przypomina mi skandynawskie kryminały z czasów ich świetności. Może to z powodu milczącego, zamkniętego w sobie komisarza, który oczywiście zmaga się z tragedią z przeszłości oraz problemami osobistymi. Oczywiście to dość sztampowy pomysł na bohatera, ale w tej powieści mi nie przeszkadzał, ponieważ w przypadku Grossa nie chodzi o trudny rozwód czy śmierć partnerki. Jego tragedia jest nieco inna, moim zdaniem bardzo przejmująca i nie dziwię się, że mężczyzna ciągle nie doszedł do siebie. Skojarzenia z popularnymi skandynawskimi opowieściami o zbrodni budzi również rozbudowana warstwa obyczajowa, na której oparte są motywy zbrodni. Natomiast wisienkę na torcie stanowi czas akcji – mroźna, śnieżna zima, o której mogę już tylko poczytać, bo w moim regionie nie było takiej od bardzo dawna. Jestem pozytywnie zaskoczona tą książką i mam wielką nadzieję, że kolejne powieści Małeckiego są równie dobre.

Widać, że autor potrafi pisać, budować intrygę oraz stopniowo ujawniać kolejne informacje, by czytelnik miał czas pogłówkować razem z bohaterami. Przyłapałam pisarza tylko na jednym błędzie. Na samym początku historii dostajemy informację, że pewne wydarzenie miało miejsce jesienią 2008 roku, a dosłownie dwa wiersze niżej rozpoczyna się opis tego zdarzenia i mamy zdanie: „Po fali lutowych mrozów pojawiła się odwilż, a wraz z nią deszcze”. To albo była jesień, albo odwilż po lutowych mrozach. Dziwne, że nikt nie zwrócił na ten błąd uwagi. Niemniej to drobnostka, która absolutnie nie ma wpływu na odbiór całości. Skaza okazała się zajmującym i dobrze poprowadzonym kryminałem. Na pewno niedługo sięgnę po kolejne książki Małeckiego. 

Ocena: 5 / 6

Cykl Bernard Gross:

1. Skaza

2. Wada

3. Zadra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz