19 sierpnia 2022

Oczy ciemności - Dean Koontz

 

Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 384
Pierwsze wydanie: 1981
Polska premiera: 2009

Tina Evans rok temu straciła syna. Chłopak pojechał na obóz wraz z kilkunastoma kolegami oraz doświadczonym opiekunem. Niestety autokar wiozący dzieciaki runął w górską przepaść i wszyscy pasażerowie zginęli. Po roku od tej tragedii kobieta wróciła do względnej normalności. Nadal tęskni za Dannym, ale powoli zaczyna układać sobie życie na nowo. Kiedy bohaterce wydaje się, że najgorszy czas już minął, dzieje się coś, co zupełnie wytrąca ją z równowagi. W pokoju chłopca przedmioty zdają się same poruszać, okna lodowacieją mimo braku mrozu, a na tablicy pojawia się napis sugerujący, że Danny wcale nie umarł. Początkowo kobieta jest przekonana, że to były mąż postanowił ją dręczyć, ale wydarzenia przybierają na sile i wszystko wskazuje na to, że mają nadnaturalne podłoże. Tina wraz z nowo poznanym mężczyzną zaczynają drążyć sprawę rzekomego wypadku, przez co zwracają na siebie uwagę tajemniczej rządowej agencji. Czy to możliwe, żeby chłopak żył? Jeśli tak, dlaczego upozorowano jego śmierć? Jeśli nie, kto odpowiada za to, co dzieje się w otoczeniu bohaterki? Tina próbuje dowiedzieć się prawdy, ale wielu osobom zależy na tym, by nigdy jej się to nie udało.

Sięgając po Oczy ciemności nie miałam pojęcia, że ta powieść została powiązana z pandemią Covid-19, a autor okrzyknięty profetykiem, który przewidział pojawienie się wirusa z Wuhan. Kiedy zobaczyłam okładkę nowego wydania tej książki, zaczęłam się zastanawiać czy na pewno czytałam tę samą pozycję. Okazało się, że tak, więc tym bardziej jestem zdziwiona, że wydawnictwo postanowiło sięgnąć po tak tani marketingowy chwyt. Otóż powieść Koontza w ogóle nie dotyczy epidemii, więc nie ma potrzeby, żeby na fali zainteresowania wątkami pandemicznymi, wymieniać ten tytuł. Owszem, w finale pojawia się temat laboratorium i naukowców pracujących nad tajnym projektem, a nawet zostaje wymieniona nazwa słynnego od ponad dwóch lat chińskiego miasta, ale z pewnością nie jest to historia o walce z koronawirusem. Dean Koontz po raz pierwszy wydał powieść pod pseudonimem Leigh Nichols, a dopiero później została ona wznowiona pod jego prawdziwym nazwiskiem oraz nieco poprawiona. Jak można przeczytać w posłowiu, autor dostosował kulturalne i polityczne odniesienia, wygładził stylistykę, a także „ukrócił nadmierny słowotok”.  Jak sam przyznaje, czuł pokusę, by przepisać tę historię na nowo, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu.

Mam wrażenie, że Koontz zdaje sobie sprawę, że Oczy ciemności nie są najlepszą powieścią w jego dorobku. Nie jestem znawczynią twórczości autora, jednak planuję przeczytanie innych jego książek i mam nadzieję, że prezentują wyższy poziom. Ta historia jest bowiem bardzo nierówna i pełna schematycznych rozwiązań. Akcja zawiązuje się stosunkowo długo, gdyż czytelnik musi najpierw przebrnąć przez opisy pracy Tiny i wtręty o tym jak funkcjonuje  miasto takie jak Las Vegas, by dopiero później zagłębić się w główny wątek. A kiedy to się w końcu dzieje, tempo wydarzeń jest bardzo szybkie, a bohaterowie zachowują się jak nieustraszeni komandosi, których nic nie jest w stanie zatrzymać. Konsekwencji zabrakło także w kreowaniu postaci. Najpierw Tina przekonuje samą siebie, że to niemożliwe, by jej syn żył. Postanawia wyrzucić wszystkie jego rzeczy, posprzątać pokój dziecięcy i zacząć wszystko od nowa. Zachowuje się wręcz tak jakby nie chciała, by Danny wrócił do domu. Natomiast później następuje zmiana o sto osiemdziesiąt stopni i nagle Tina nabiera przekonania, że Danny żyje i potrzebuje jej natychmiastowej pomocy.

Mało wiarygodnie wypada również towarzysz kobiety. Elliot zna Tinę zaledwie od kilku dni, jednak bez wahania postanawia ją wspierać, nawet jeśli grozi mu poważne niebezpieczeństwo. Koontz stworzył zresztą typowego bohatera historii akcji. Elliot jest prawnikiem, ale z doświadczeniem w tajnych służbach, więc potrafi też pilotować samolot oraz przewidywać ruchy zagrażającej im rządowej agencji. Chyba nie muszę specjalnie podkreślać jak naciąganie to wszystko brzmi. Jak już wspomniałam, pod koniec powieści akcja pędzi jak szalona, bohaterowie rzucają się w wir wydarzeń, co prowadzi ich do tajnego laboratorium ukrytego w górach. Pojawia się też rozwiązanie wątku Danny’ego, którego oczywiście nie zdradzę. Mogę tylko napisać, że nie jest specjalnie satysfakcjonujące i wydaje się dopisane na szybko. Jakby autor nagle zorientował się, że czas już kończyć tę historię, więc w ostatnich rozdziałach upchnął wyjaśnienie wszystkich podjętych tematów. Oczy ciemności to książka, którą mogę polecić osobom mającym ochotę na historię typu „zabili go i uciekł”. W tej powieści nie można liczyć na złożoną psychologię postaci czy wyrafinowaną intrygę, ale kładę to też na karb niedoświadczenia autora oraz faktu, że książka została napisana 40 lat temu. Domyślam się, że pewne rozwiązania nie były wówczas tak oklepane, a zachowania bohaterów stereotypowo postrzegane, więc staram się być bardziej wyrozumiała. Na pewno nie kończę przygody z twórczością pisarza, ale dobrze się zastanowię zanim wybiorę kolejną lekturę. A może macie swoją ulubioną książkę Koontza, którą możecie mi polecić?  

 Ocena: 3 / 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz