30 sierpnia 2022

Gorsze. Jak nauka pomyliła się co do kobiet - Angela Saini

 

Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 344
Pierwsze wydanie: 2017
Polska premiera: 2022
 
Książkę Angeli Saini przeczytałam na początku maja i przyznaję bez wahania, że to świetna i bardzo wartościowa publikacja, pokazująca jak wiele emocji w świecie naukowym wzbudza temat różnic płci. Jeśli kiedykolwiek słyszeliście, że kobiety są z natury empatyczne, opiekuńcze nie lubią rywalizować, niezbyt dobrze orientują się w terenie i posiadają mniej rozwinięte zdolności analitycznie niż mężczyźni, to koniecznie sięgnijcie po publikację, w której autorka stara się dotrzeć do źródła tych opinii. Saini interesuje się wyłącznie badaniami i teoriami naukowymi wysnuwanymi zarówno kilka dekad temu, jak i całkiem niedawno. Próbuje odpowiedzieć na pytanie, dlaczego niektórzy naukowcy tak wielką wagę przykładają do badań mających udowodnić, że pomiędzy kobietami a mężczyznami istnieją zauważalne różnice, które można przełożyć na ogół ludzkiej populacji. Pokazuje przy tym również skąd bierze się seksizm w nauce i niechęć do tego, by kobiety na równi z mężczyznami zajmowały wysokie stanowiska na uczelniach, a tym samym miały wpływ na kierunek rozwoju poszczególnych dziedzin. 

Autorka ujęła mnie obiektywnym podejściem do sprawy. Jak tylko zobaczyłam jaki temat ta książka podejmuje, byłam pewna, że Saini będzie chciała za wszelką cenę udowodnić, że istotnych różnic pomiędzy płciami nie ma. Okazało się jednak, że autorka podeszła rzetelnie do każdej z analizowanych koncepcji, nawet jeśli owe tezy wspierają patriarchalny obraz społeczeństwa.  Dziennikarka konsultowała się z różnymi naukowcami, próbując zrozumieć rozbieżność w interpretacji tych samych badań oraz teksów, co doprowadziło ją do bardzo ciekawych, choć czasami niewygodnych wniosków. W niektórych przypadkach rzeczywiście można odkryć, że naukowcy głoszący tezy o tym, że kobiety i mężczyźni mają inne predyspozycje, są uprzedzeni do kobiet i zamknięci na polemikę. Jednak w wielu innych przypadkach okazuje się, że często eksperymenty zostały niedokładnie przeprowadzone, zafałszowane lub zwyczajnie niepowtórzone, a informacja o rzekomych sensacyjnych odkryciach poszła w świat i zaczęła żyć własnym życiem.

Jeszcze inną kategorią są wnioski, których nie sposób jednoznacznie poprzeć lub obalić. Jeśli naukowcy stwierdzają, że  przeprowadzone przez nich badania niemowląt wskazują, iż pomiędzy dziewczynkami i chłopcami rzeczywiście występują drobne różnice, które uwidaczniają się w miarę dorastania dzieci, pojawia się dylemat. Czy naprawdę tak jest, czy może w trakcie dorastania te różnice ugruntowują się poprzez działanie czynników społecznych. Innymi słowy, jeśli chłopców i dziewczynki będzie otaczał przekaz wtłaczający ich w konkretne role, a rodzice albo nauczyciele będą im powtarzać, że mają pewne zdolności lub nie, to czy wówczas nie mamy do czynienia z samospełniającą się przepowiednią? Saini pokazuje, że czasami trudno oddzielić zachowania uważane za naturalne czy związane z biologią człowieka od tych nabytych w procesie socjalizacji. Z publikacji jasno wynika także, że badania nad różnicami płciowymi często obarczone są metodologicznymi nadużyciami, bo wciąż jest to temat, który media chętnie podchwytują. Doniesienia o tym, że kobiety lub mężczyźni są „naturalnie” lepsi w jakichś czynnościach wywołują poruszenie i niestety często utrwalają stereotypy. Co gorsze, naukowcy często podchwytują te hipotezy i przyjmują je za punkt wyjścia swoich badań. W książce pojawia się termin „neuroseksizm” na opisanie takiego zjawiska. Pojęcie to ukuła Cordelia Fine, autorka publikacji Urojenia płciowe, która bez ogródek mówi o tym, że część znanego jej środowiska akademickiego jest przekonana, że mózg kobiet i mężczyzn musi się różnić w istotny sposób. Dlatego takie badania, mimo że niedoskonałe oraz obarczone ryzykiem nadinterpretacji, wciąż są finansowane.    

Nie wiem czy jestem w stanie oddać mój zachwyt nad tą lekturą, więc ograniczę się do powtórzenia, że to naprawdę wartościowa książka. Autorka wykonała kawał dobrej roboty, docierając do naukowców reprezentujących różne dziedziny i mających odmienne podejście do analizowanych kwestii. Na szczególną uwagę zasługuje rozdział, w którym analizie zostają poddane teorie dotyczące pracy kobiet oraz opieki nad dziećmi w społecznościach zbieracko-łowieckich. Znacząca większość antropologów uznaje, że to mężczyźni mieli największy wkład w rozwój takich społeczności i zapewnienie wyżywienia ich członkom, ponieważ udawali się na polowania. Natomiast codzienna, bardzo potrzebna praca kobiet jest pomijana, mimo że one również dostarczały pożywienie, chociażby zbierając owoce czy polując na mniejsze zwierzęta. Ponadto prymatolożka Sarah Blaffer Hrdy podkreśla, że wszystkie zebrane przez nią materiały wskazują na to, że ewolucyjnie opieka nad dziećmi wcale nie jest przypisana wyłącznie matkom. Modele ojcostwa oraz zaangażowanie poszczególnych członków rodziny czy społeczności w wychowanie dzieci to często już konstrukt kulturowy. Natomiast badania przeprowadzone między innymi przez Hrdy potwierdzają, że znaczący wzrost poziomu oksytocyny pojawia się nie tylko u matek, które opiekują się swoimi dziećmi, ale także u innych dorosłych mających kontakt z noworodkami, nawet jeśli nie są oni ich rodzicami. To by oznaczało, że wciąż powszechne przekonanie, że nikt nie zajmie się dzieckiem tak dobrze jak matka, nie znajduje potwierdzenia w badaniach.

Wprawdzie dziś na poważnie nikt nie głosi dziewiętnastowiecznych teorii, że „studia uniwersyteckie odciągają energię z systemu rozrodczego kobiety i mogą zaszkodzić jej płodności” (s. 19), a sama obecność kobiet przeszkodzi mężczyznom w pracy intelektualnej, ale stereotypy oraz seksistowskie założenia nadal są w nauce obecne. Angela Saini pokazuje jaką formę przyjmują i rozkłada je na części, by dementować i podważać nieuzasadnione lub niepotwierdzone tezy. Jestem książką zachwycona i będę wypatrywać kolejnych publikacji autorki.    

Ocena: 6 / 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz