6 lutego 2021

Bosch (sezon 1-6) + The 100 (sezon 4) + The Last Dance



 

Liczba sezonów: 6 (siódmy w przygotowaniu)
Lata emisji: 2014-2021
Liczba odcinków w sezonie: 10
Obsada: Titus Welliver, Jamie Hector, Amy Aquino, Lance Reddick,
Madison Lintz, Sarah Clarke, Troy Evans, Gregory Scott Cummins

Zaczęłam oglądać ten serial za namową męża, który widział pięć sezonów i przekonywał, że koniecznie powinnam rzucić na niego okiem. Przyznam, że początkowo sceptycznie podchodziłam do tego pomysłu, bo o Boschu raczej nie jest głośno i wydawało mi się, że to dość przeciętna produkcja. Wiecie, taki średniak, któremu można poświęcić czas, jeśli akurat nie ma nic ciekawszego w planach. O, jakże się myliłam! Pierwszy sezon zaczęłam w połowie listopada i nie spojrzałam na żaden inny tytuł dopóki nie poznałam wszystkich dostępnych odcinków. Co więcej, w oglądanie zaangażowała się cała rodzina, bo Bosch zaciekawił nie tylko mnie, ale także rodziców i ponownie męża, który stwierdził, że tak właściwie to nie zaszkodzi jak sobie tę historię odświeży. Przez kilka weekendów (i nie tylko) siadywaliśmy w czwórkę na kanapie, pochłaniając po kilka odcinków, a kulminacja naszego binge-watchingu miała miejsce w Sylwestra, kiedy całą noc poświęciliśmy na oglądanie szóstego sezonu. Dosłownie całą, bo zrobiliśmy tylko piętnastominutową przerwę w okolicach północy na symboliczny toast. Szaleństwo! Ale naprawdę warto było. 

Skoro zalałam was już zachwytem na temat Boscha to wypadałoby teraz napisać, dlaczego ta produkcja trzyma tak wysoki poziom. Uważam, że siłą serialu są dwie rzeczy – świetnie wykreowane postaci, których losy angażują i zajmują myśli widza, a także intrygujące, dobrze przemyślane sprawy kryminalne. Banalne? Tylko w teorii, ponieważ naprawdę niełatwo zrobić trzymający w napięciu serial i jednocześnie pozwolić odbiorcy niemalże na prowadzenie śledztwa razem z bohaterami.

W każdym sezonie policjanci z wydziału zabójstw w Los Angeles mają do czynienia z inną sprawą, stanowiącą główny wątek oraz kilkoma mniej znaczącymi wydarzeniami pokazującymi jak niebezpieczne może być życie w wielkim mieście. Wszystkie historie są dopracowane w najmniejszym szczególe, dzięki czemu nie dopatrzyłam się żadnej nieścisłości, luki fabularnej lub nielogiczności burzącej przyjemność z oglądania. Nieważne czy tematem sezonu jest pościg za seryjnym mordercą, zabójstwo producenta filmowego, niewyjaśniona śmierć byłego żołnierza czy nielegalny obrót silnie uzależniającymi lekami, ponieważ zawsze intryga jest emocjonująca, skomplikowana i nieschematyczna, dzięki czemu nawet doświadczony fan kryminałów może zostać zaskoczony pewnymi rozwiązaniami. 

Ponadto scenarzyści zadbali, by rozwiązanie zagadek nie przyszło łatwo ani bohaterom, ani widzowi, który czasami wie więcej niż protagoniści, ale mimo tego nadal ma frajdę z oglądania w jaki sposób policjanci demaskują morderców. Jak przystało na rasowy kryminał, twórcy podrzucają fałszywe tropy, wplątują postaci w sytuacje pozornie bez wyjścia i zmuszają do konfrontacji zarówno z pospolitymi rzezimieszkami, jak i wyrafinowanymi zbrodniarzami, którzy zapewne pozostaliby bezkarni, gdyby nie Harry Bosch i partnerujący mu Jerry Edgar. Obaj są świetni w swoim fachu, rozumieją się niemal bez słów, chociaż to nie znaczy, że zawsze mają takie samo zdanie. Tak jak wspomniałam wcześniej, kreacja postaci to ogromna zaleta tego serialu, ponieważ wszyscy posiadają bogatą, wielowymiarową charakterystykę, sprawiającą, że w mgnieniu oka zżyłam się z bohaterami. Na dodatek oni ewoluują, zmieniając się pod wpływem różnych wydarzeń, więc naprawdę mam wrażenie, że przez tych sześć sezonów poznałam realnych ludzi, a nie fikcyjne postaci. 

 

Partnerzy
 

Bosch jest samotnikiem, byłym wojskowym, twardym facetem, który niejedno trudne doświadczenie ma za sobą. Jest też świetnym policjantem, chociaż bezkompromisowym i przez to nieustannie wpadającym w kłopoty, ponieważ nie dba o polityczne układy oraz nie przymyka oczu na niekompetencję współpracowników. Jedyną jego słabością jest nastoletnia córka Madison. W momencie, gdy serial się zaczyna, Harry i Maddie nie znają się zbyt dobrze, bo dziewczyna mieszka z matką i rzadko ma okazje spędzić trochę czasu z ojcem. Jednak z każdym kolejnym sezonem relacja tych dwojga pogłębia się, co doskonale pokazuje rozwój postaci. Inni bohaterowie również zostali świetnie sportretowani. Z przyjemnością śledziłam jak Jerry Edgar przeobraża się w doświadczonego policjanta, równie błyskotliwego i dociekliwego co Bosch.

Kibicowałam porucznik Grace Billets, starającej się pogodzić wymagania i naciski ze strony przełożonych z realiami rzeczywistej, codziennej pracy policyjnej oraz oczekiwaniami podwładnych. Obserwowałam również polityczne ambicje komendanta Irvinga, słowne utarczki „Kraty” i „Baryły” oraz sądowe popisy Honey Chandler. W serialu nie ma ani jednej zbędnej czy też źle poprowadzonej postaci, co postrzegam jako ogromną zaletę tej produkcji. 

Jeśli szukacie porządnego, dopracowanego serialu kryminalnego, koniecznie zainteresujcie się Boschem. W moim mniemaniu to jedna z lepszych propozycji dla fanów gatunku i żałuję, że tak późno dałam się namówić na oglądanie. W kwietniu tego roku premierę będzie miał siódmy i niestety ostatni sezon. Na osłodę pozostaje mi seria powieści autorstwa Michaela Connelly’ego, na podstawie której powstał serial. Pisarz jest również współtwórcą scenariusza i z tego, co wiem fabuła książek nie pokrywa się idealnie z serialową odsłoną, więc mam nadzieję, że poznam jeszcze wiele interesujących spraw prowadzonych przez Harry’ego Boscha. 

Ocena: 9 / 10 



 Liczba sezonów: 7
Lata emisji: 2014-2020
Liczba odcinków w sezonie: 13
Obsada: Eliza Taylor, Marie Avgeropoulos, Lindsey Morgan,
Christopher Larkin, Paige Turco, Bob Morley, Richard Harmon

Od razu przyznam, że ten serial to moje guilty pleasure. Kiedy mam ochotę obejrzeć coś w celu zrelaksowania i odmóżdżenia, włączam The 100, ponieważ wiem, że otrzymam dynamiczną, emocjonującą opowieść, którą można śledzić bez konieczności skupienia oraz analizowania wydarzeń. Ponadto obserwacja bohaterów po raz kolejny walczących o przetrwanie, niedopuszczenie do wojny między plemionami i uratowanie planety znów zagrożonej nuklearną katastrofą, sprawia, że zapominam o swoich problemach. W końcu czymże są zwyczajne zmartwienia w obliczu takich wyzwań.

Myślę, że główny zarys fabuły jest większości znany, ale przypomnę, że historia rozpoczyna się w momencie, gdy ludzkość znajduje się na skraju wyginięcia. Dryfująca w przestrzeni kosmicznej arka stanowi schronienie dla szczęśliwców, którym udało się uciec przed zagładą. Niestety ludziom doskwiera brak pożywienia, wody, powietrza, słowem wszystkiego, gdyż po wielu latach statek zwyczajnie psuje się i zużywa.

W związku z tym setka nastoletnich więźniów zostaje odesłana na Ziemię, by sprawdzić czy zdewastowana atakiem nuklearnym planeta, nadaje się do zamieszkania. Okazuje się, że tak, ale Matka Ziemia nie jest już tak gościnna jak kiedyś. Przez trzy sezony protagoniści zmagali się z różnymi zagrożeniami, udowadniającymi, że nawet jeśli promieniowanie nie jest już zabójcze, to przybysze z kosmosu mogą zapomnieć o spokojnym odbudowywaniu cywilizacji. W czwartym sezonie bohaterowie znów stają  przed groźbą wojny z ziemianami, a także widmem globalnej katastrofy. Perspektywa definitywnego końca ludzkiej rasy oczywiście nie jednoczy zwaśnionych klanów, dlatego motywem przewodnim serialu są intrygi, na przemian zawierane i zrywane sojusze, a także rozważania na temat tego, co jest moralnym postępowaniem w obliczu walki o życie.

Czwarty sezon pod wieloma względami nie odbiega od poprzednich, dostarczając widzom treści, do których przywykli. Akcja jest szalenie dynamiczna, więc bohaterowie nie mają ani chwili wytchnienia. Nieustannie są zajęci wymyślaniem kolejnych pomysłów na ocalenie ludzkości lub braniem udziału w niebezpiecznych misjach, a w przerwach zmagają się z wyrzutami sumienia, gdyż prawie każda z wiodących postaci ma na swoim koncie tragiczną w skutkach decyzję. Nie zmieniło się również podejście scenarzystów do kwestii logicznego rozwiązania wątków, zwłaszcza tych uzależnionych od praw fizyki, biologii i szeroko pojętej nauki. Protagoniści ciągle konstruują jakieś maszyny, w pojedynkę naprawiają skomplikowane urządzenia, projektują skafandry kosmiczne, przeprowadzają zabiegi medyczne i robią wiele innych rzeczy, które nie mają nic wspólnego z prawdziwą nauką. To świetnie się ogląda, ale pod warunkiem, że nie oczekujemy realizmu. W The 100 wszystko jest możliwe i trzeba to zaakceptować, żeby dobrze bawić się w trakcie seansu.

Moi ulubieni bohaterowie - Murphy i Raven
 

Doceniam ten sezon za ostateczne domknięcie wątków postaci, które od dawna nie miały już nic ciekawego do zaoferowania oraz rozwój głównych bohaterów. Clarke, Bellamy, Octavia, Murpy, Raven otrzymali więcej czasu ekranowego, dzięki czemu lepiej rozumiałam ich motywacje i kibicowałam im w walce o przetrwanie. Niektórzy przeszli pewną przemianę, inni są konsekwentni w swoich zachowaniach, ale mimo wszystko z ciekawością obserwowałam ich losy.

Finałowy odcinek zostawił mnie w poczuciu domknięcia historii, mimo że przede mną jeszcze trzy sezony. Odniosłam wrażenie, że w kolejnej odsłonie twórcy wymyślili coś innego, gdyż schemat walki o przetrwanie i konfliktów z ziemianami został już pokazany w tylu wersjach, że teraz czas na odświeżenie historii. Na koniec muszę wspomnieć jeszcze o książkach służących twórcom serialu za inspirację. Przeczytałam pierwszą część trylogii Kass Morgan, ale nie byłam zachwycona i nie wiem czy jeszcze wrócę do powieści. Być może jak już obejrzę wszystkie sezony i zatęsknię za tym światem, zrobię kolejne podejście do książek, ale na razie odpuszczam. Jestem bardzo ciekawa czy śledzicie ten serial? A może znacie literacki pierwowzór? 
 
Ocena: 7 / 10
 
 


 
 Liczba sezonów: 1
Liczba odcinków w sezonie: 10
Lata emisji: 2020
Obsada: Michael Jordan, Phil Jackson, Scottie Pippen, 
Dennis Rodman,Steve Kerr, Isiah Thomas, Magic Johnson

Myślę, że mogę nazwać się umiarkowaną fanką amerykańskiej koszykówki. Mam swoje ulubione drużyny, cenionych zawodników i mniej więcej orientuję się w aktualnej sytuacji NBA, mimo że oglądam zaledwie kilka meczów w miesiącu. Mój mąż jest bardziej zaangażowany i to z jego inicjatywy obejrzałam The Last Dance. Dostępny na Netfliksie dokument opowiada o rozwoju drużyny Chicago Bulls od momentu dołączenia do niej Michaela Jordana, poprzez lata największej świetności zespołu aż do sezonu 1997-1998, w którym po raz ostatni grali legendarni zawodnicy pod przewodnictwem trenera Phila Jacksona. Serial został bardzo dobrze przemyślany i zrealizowany, dzięki czemu przyciąga uwagę zarówno oddanych fanów, jak i widzów skuszonych perspektywą nostalgicznego powrotu do lat 90., kiedy w Polsce panował szał na koszykówkę, a Jordan był jednym z najpopularniejszych sportowców.

Rozpoczynając oglądanie, byłam przekonana, że centralną postacią tego dokumentu będzie Michael Jordan, ale okazało się, że sporo uwagi poświęcono także innym zawodnikom. Dzięki temu widz zyskuje szerszą perspektywę na kluczowe wydarzenia, a także lepiej poznaje okoliczności transferu Dennisa Rodmana czy Scottie’ego Pippena. Oczywiście nie brakuje informacji o Jordanie oraz momentów, w których on sam zabiera głos, ale zadbano o to, by pojawiły się wypowiedzi zawodników innych drużyn, trenera czy osób odpowiedzialnych przed laty za kierowanie Chicago Bulls. Ogromnym atutem serialu są także archiwalne nagrania z meczów, treningów i wywiadów, które idealnie wpasowują się w narrację i sprawiają, że produkcja staje się też dokumentem lat 90., kiedy to gwiazdy sportu osiągały popularność bez pomocy wszechobecnych mediów społecznościowych i presji relacjonowania w sieci każdego dnia.

Zachęcam do obejrzenia The Last Dance nawet, jeśli nie macie wiele wspólnego z koszykówką, ponieważ to po prostu dobry, rzetelnie zrealizowany dokument. Niemal każdy odcinek kończy się jakimiś emocjonującym wydarzeniem, a nieliniowa narracja i świetny montaż sprawiają, że serial aż prosi się o binge-watching

Ocena: 8 / 10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz