Nawiedzony dom na wzgórzu (The Haunting of Hill House) - sezon 1
Liczba sezonów: 1 (drugi w produkcji)
Lata emisji: 2018 -
Obsada: Carla Gugino, Victoria Pedretti, Henry Thomas,
Kate Siegel, Michiel Huisman, Timothy Hutton
W zeszłym roku czytałam Nawiedzony dom na wzgórzu Shirley Jackson i być może pamiętacie, że powieścią byłam bardzo rozczarowana. W komentarzach do recenzji kilka osób pisało o serialu, wspominając, że w zasadzie nie ma związku z książką i warto się nim zainteresować. Nie ukrywam, że netfliksową produkcję miałam na oku już od dawna, więc bez zbędnej zwłoki zabrałam się za oglądanie. Faktycznie serialowa opowieść nie ma prawie nic wspólnego z pierwowzorem, ponieważ oprócz imion bohaterów czy naprawdę subtelnych nawiązań do utworu Jackson, nic się nie pokrywa. Widz poznaje protagonistów, o których początkowo wiadomo niewiele ponad to, że mają poważne kłopoty w różnych aspektach swojego życia. Pięcioro rodzeństwa raczej nie utrzymuje ze sobą serdecznych kontaktów. Każde z nich na swój własny sposób próbuje poradzić sobie z traumą z dzieciństwa i wydarzeniami, które na zawsze zmieniły ich rodzinę. Steve jest poczytnym pisarzem, ale przechodzi trudny okres w małżeństwie, Shirley prowadzi kiepsko prosperujący dom pogrzebowy, Theodora pracuje jako psycholog dziecięcy, jednak sama nie uporała się z demonami z przeszłości, Luke po raz kolejny wylądował na odwyku, ale to Nell radzi sobie najgorzej ze wszystkich. Kobieta cierpi na paraliże senne, widzi też przerażającą zjawę, która prześladowała ją w domu na wzgórzu. Pewnego wieczora nie wytrzymuje i roztrzęsiona wraca do posiadłości, od której zaczął się koszmar jej rodziny.
Jedna z najbardziej przerażających zjaw. |
Mike Flanagan odwalił kawał dobrej roboty, pokazując jak należy tworzyć seriale grozy. Napięcie oraz odpowiednią atmosferę buduje już w pierwszym odcinku i konsekwentnie podsyca emocje aż do finału, dzięki czemu zyskuje pełną uwagę widza, który nie chce odrywać się od ekranu, żeby nie przegapić czegoś istotnego.
Chłonęłam każdą scenę i każdą rozmowę między bohaterami, żeby jak najlepiej ich poznać, zorientować się w skomplikowanych relacjach, a przede wszystkim zrozumieć, w którym momencie szczęśliwa rodzina Crainów po prostu rozpadła się na kawałki.Bardzo podobała mi się konstrukcja fabuły oraz sposób jej przedstawiania odbiorcom, ponieważ na początku nic nie jest jasne. Pojawia się mnóstwo pytań, ale odpowiedzi kryją się w licznych retrospekcjach przemieszanych z wątkiem teraźniejszym. Co więcej retrospekcje nie są ułożone chronologicznie, więc tworzą raczej wycinki z przeszłości bohaterów niż równoległą, liniowo opowiadaną historię. Dzięki temu widz ma szansę snuć własne przypuszczenia, tworzyć hipotezy, poznawać protagonistów z różnych perspektyw i w odmiennych sytuacjach, dostrzegając jak bardzo zmienili się od czasów, gdy jako dzieci zawsze trzymali się razem. Taka konstrukcja sprzyja także wprowadzaniu do fabuły niespodziewanych zdarzeń. Pewne wypadki przewidziałam, ale mimo tego twórcy mieli w zanadrzu zaskakujące rozwiązania, co uważam za duży plus.
Chłonęłam każdą scenę i każdą rozmowę między bohaterami, żeby jak najlepiej ich poznać, zorientować się w skomplikowanych relacjach, a przede wszystkim zrozumieć, w którym momencie szczęśliwa rodzina Crainów po prostu rozpadła się na kawałki.Bardzo podobała mi się konstrukcja fabuły oraz sposób jej przedstawiania odbiorcom, ponieważ na początku nic nie jest jasne. Pojawia się mnóstwo pytań, ale odpowiedzi kryją się w licznych retrospekcjach przemieszanych z wątkiem teraźniejszym. Co więcej retrospekcje nie są ułożone chronologicznie, więc tworzą raczej wycinki z przeszłości bohaterów niż równoległą, liniowo opowiadaną historię. Dzięki temu widz ma szansę snuć własne przypuszczenia, tworzyć hipotezy, poznawać protagonistów z różnych perspektyw i w odmiennych sytuacjach, dostrzegając jak bardzo zmienili się od czasów, gdy jako dzieci zawsze trzymali się razem. Taka konstrukcja sprzyja także wprowadzaniu do fabuły niespodziewanych zdarzeń. Pewne wypadki przewidziałam, ale mimo tego twórcy mieli w zanadrzu zaskakujące rozwiązania, co uważam za duży plus.
Właśnie tak wyobrażam sobie nawiedzony dom. |
Nie mam też żadnych zastrzeżeń do elementów grozy, ponieważ w tym serialu wszystko jest wyważone i przemyślane. Bohaterowie są przez cały czas otoczeni jakaś nieprzyjazną, rosnącą w siłę energią, manifestującą się na wiele różnych sposobów. Niektórzy widzą przerażające postaci duchów, inni zostają bezpośrednio zaatakowani, a jeszcze inni zauważają, że dom źle wpływa na psychikę pozostałych członków rodziny. Groza jest obecna niemal cały czas, ale twórcy podają ją inteligentnie, bez epatowania efektami specjalnymi czy tanimi chwytami sprawiającymi, że widzowie podskakują na kanapie. Ten serial ma po prostu duszną, ciężką, przytłaczającą atmosferę, którą sprawdza się znacznie lepiej niż wyskakujące zza rogu straszydła. W sieci można zapoznać się z materiałami pokazującymi wszystkie zjawy ukazujące się mieszkańcom tytułowego domu. Sama byłam zaskoczona ile duchów przeoczyłam, chociaż wydawało mi się, że oglądam w skupieniu. Zatem czy Nawiedzony dom na wzgórzu to horror idealny? Niestety nie. Zawodzi zakończenie, które jest zdecydowanie zbyt sielankowe i niepasujące do historii. Jeszcze tylko brakowało, żeby w finale wszyscy złapali się za ręce i odeszli w stronę zachodzącego słońca. Moim zdaniem tego typu historia nie powinna skończyć się w ten sposób, zwłaszcza że od początku nasycona jest mrokiem i grozą. Mimo tego potknięcia na samym końcu serial jest świetny i gorąco go polecam. A jeśli macie już seans za sobą, koniecznie podzielcie się swoją opinią, zwłaszcza w kwestii zakończenia.
Ocena: 9 / 10
The Boys - Sezon 1
Liczba sezonów: 1 (drugi w produkcji)
Lata emisji: 2019 -
Obsada: Karl Urban, Jack Quaid, Erin Moriarty, Jessie T. Usher,
Antony Starr, Elisabeth Shue, Dominique McElligott
Większość opowieści superbohaterskich bazuje na klasycznym motywie walki dobra ze złem, w którym główni bohaterowie to szlachetne, odważne postacie, a złoczyńcy portretowani są jako zdegenerowani szaleńcy chcący przejąć władzę nad światem. Oczywiście bardzo teraz uogólniam i upraszczam, ponieważ istnieją historie igrające z tą konwencją, ale jednak mam wrażenie, że hasło superbohater budzi raczej skojarzenia z kimś sprawiedliwym, ruszającym na ratunek każdemu, kto nagle znajdzie się w niebezpieczeństwie. Superbohater nie jest egoistą, wręcz przeciwnie, poświęca swoją rodzinę, szczęście, jakąkolwiek stabilizację na rzecz ochrony bezbronnych ludzi. Myślę, że większość z nas nie miałaby nic przeciwko, gdyby komiksowy anioł stróż istniał naprawdę i z równym zaangażowaniem ścigał kieszonkowców, skorumpowanych polityków oraz członków mafii. Ale co stałoby się, gdyby ludzie obdarzeni nadnaturalnymi mocami naprawdę pojawiliby się we współczesnym świecie? Czy kierowaliby się zarysowanym powyżej etosem? A może mieliby własne plany, do realizacji których wystarczy wykorzystać naiwność ślepo wpatrzonego w nich tłumu? Czy podlegaliby obowiązującemu prawu, czy raczej działali na własnych zasadach, gdyż żaden zwykły człowiek nie mógłby im zagrozić?
Siódemka w pełnej krasie. |
Odpowiedź na te pytania można znaleźć w serialu The Boys, w którym wizja szlachetnych superbohaterów rozpada się już w pierwszym odcinku. Produkcja powstała na podstawie komiksów Gartha Ennisa i Daricka Robertsona. Nie znam pierwowzoru, więc niestety nie mogę się do niego odnieść, ale serialowa opowieść spodobała mi się na tyle, że planuję sięgnąć również po komiksy. Superbohaterowie przedstawieni w The Boys tworzą tak zwaną Siódemkę, czyli elitarną grupę powołaną do walki z przestępczością. Pieczę nad ligą sprawuje potężna korporacja zarabiająca miliony dolarów na przemyśle rozrywkowym powiązanym z superbohaterami.
W tym świecie członkowie Siódemki funkcjonują jak gwiazdy oraz celebryci, których działalność obliczona jest wyłącznie na zarabianie pieniędzy. Mają podpisane kontrakty na filmy, reklamy, udział w określonych wydarzeniach pokazujących ich w pozytywnym świetle oraz oczywiście spotkania z fanami. Na pozór współpracują ze sobą, ale tak naprawdę rywalizują, walcząc o sympatię ludzi i robiąc wszystko, by nie spaść z piedestału. Oczywiście posiadają supermoce, ale korzystają z nich głównie podczas medialnych ustawek. Codzienna, spontaniczna pomoc nie tylko nie leży w zakresie ich obowiązków, co jest wręcz niewskazana. Po co wysilać się, jeśli żadna kamera tego nie zarejestruje i nazwisko nie podskoczy w rankingu popularności?
W tym świecie członkowie Siódemki funkcjonują jak gwiazdy oraz celebryci, których działalność obliczona jest wyłącznie na zarabianie pieniędzy. Mają podpisane kontrakty na filmy, reklamy, udział w określonych wydarzeniach pokazujących ich w pozytywnym świetle oraz oczywiście spotkania z fanami. Na pozór współpracują ze sobą, ale tak naprawdę rywalizują, walcząc o sympatię ludzi i robiąc wszystko, by nie spaść z piedestału. Oczywiście posiadają supermoce, ale korzystają z nich głównie podczas medialnych ustawek. Codzienna, spontaniczna pomoc nie tylko nie leży w zakresie ich obowiązków, co jest wręcz niewskazana. Po co wysilać się, jeśli żadna kamera tego nie zarejestruje i nazwisko nie podskoczy w rankingu popularności?
Oczywiście superbohaterowie robią też rzeczy, które nigdy nie powinny przedostać się do opinii publicznej. Kiedy jeden z członków Siódemki zabija dziewczynę Hughie Campbella, media przedstawiają to zdarzenie jako nieszczęśliwy wypadek. Podano, że superszybki A-Train był w trakcie pościgu za groźnym przestępcą i nic nie mógł zrobić, kiedy Robin nagle zeszła z chodnika, wpadając wprost pod nogi rozpędzonego bohatera. Ale Hughie był świadkiem zdarzenia i wie, że coś tu się nie zgadza. Nie może jednak protestować, ponieważ korporacja dysponuje armią prawników dbającą o to, by nikt nie mógł kwestionować działań Siódemki. Ponadto ludzie nie chcą wiedzieć, że podziwiani przez nich superbohaterowie nie są tacy szlachetni jak się wydaje. Na szczęście Hughie nie jest sam. Kilka dni po tragedii zgłasza się do niego Billy Butcher. Mężczyzna przedstawia się jako członek FBI, który pracuje nad zdemaskowaniem obrońców miasta. Bohaterowie zaczynają współpracować ze sobą, ale im dalej, tym trudniej. Na dodatek na światło dzienne wychodzą fakty podające w wątpliwość szczerość intencji Butchera, co bardzo komplikuje sytuację.
Butcher i jego ekipa. |
The Boys to świetny serial, który polecam zwłaszcza osobom nieco znudzonym krystalicznym wizerunkiem superbohaterów. Twórcy ciekawie zawiązują intrygę, a następnie prowadzą ją w taki sposób, że każdy odcinek ogląda się z zapartym tchem. Historia jest niesztampowa i bardzo angażująca, a dodatkowym atutem są nawiązania nie tylko do kultury popularnej, ale też aktualnych problemów, np. molestowania w miejscu pracy czy też oczekiwania, że osoby rozpoznawalne podzielą się z fanami każdym szczegółem ze swojego życia. Duży plus stanowią także przemyślane portrety protagonistów. Początkowo wydaje się, że Siódemkę tworzą wyłącznie ludzie zepsuci i pozbawieni moralności, ale z czasem widać, że twórcy zadbali o to, by postaci nie były jednowymiarowe. Zatem ciekawie jest poznawać ich charaktery oraz życiorysy, dowiadując się, jakie wydarzenia odcisnęły największe piętno na ich psychice. Duży plus za pomysł na superbohaterów przypominających najsłynniejsze postaci z uniwersum DC i Marvela. Oczywiście nie wszystko w serialu mi się podobało. Mam wrażenie, że Jack Quaid wcielający się w rolę Hughie Campbella nie wypada przekonująco. Ponadto przemiana tego bohatera jest dla mnie zbyt szybka, a przez to niezrozumiała. Również niektóre zwroty akcji uważam za naciągane, zwłaszcza kiedy protagoniści są zbyt naiwni i nie dostrzegają oczywistych wskazówek lub przeciwnie, cudownym zbiegiem okoliczności wpadają na właściwy trop. Na szczęście takich momentów nie ma wiele, więc w ogólnym rozrachunku produkcja wypada naprawdę dobrze.
Ocena: 8 / 10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz