Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 496
Pierwsze wydanie: 2015
Do
polskiej literatury przekonałam się głównie dzięki autorom kryminałów.
Nie będę przytaczać konkretnych nazwisk, ale w ciągu ostatnich paru lat
rodzime powieści o zbrodni i poszukiwaniu mordercy zaskoczyły mnie na
tyle pozytywnie, że zaczęłam przychylnie patrzeć również na debiutanckie
dzieła, nierzadko w niczym nieustępujące tytułom najbardziej znanym i
najczęściej chwalonym przez opinię publiczną. Z pozytywnym nastawieniem
zabrałam się za lekturę książki Mariusza Ziomeckiego, który wprawdzie ma
już na literackim koncie kilka pozycji, ale po raz pierwszy zabrał się
za stworzenie kryminalnej opowieści. Niestety tym razem zamiast zachwytu
z powodu odkrycia nowej, obiecującej serii o ściągającym przestępców
policjancie lub detektywie, przyszło lekkie rozczarowanie, ponieważ
książka Ziomeckiego okazała się dla mnie przeciętna i mało angażująca.
Podinspektor
Roman Medyna oraz jego żona Barbara, pracująca jako policyjny psycholog
niedawno odeszli z Komendy Stołecznej Policji, żegnając się z zawodem,
który w ostatnim czasie przynosił im więcej gorzkich doświadczeń niż
chwil satysfakcji. Małżonkowie postawili wszystko na jedną kartę i za
pieniądze z odprawy, kredytu oraz sprzedaży warszawskiego mieszkania,
rozpoczęli budowę pensjonatu usytuowanego nad Zalewem Zegrzyńskim.
Decyzja była bardzo ryzykowna, ale oboje czuli, że to ich ostatni moment
na zmianę życia i szansa na spokojne wychowywanie syna z dala od
złodziei, bandytów i morderców. Ale los bywa przewrotny, o czym
bohaterowie przekonali się, kiedy gruchnęła wieść, że na zalewie,
niemalże pod oknami ich przyszłego hotelu, dokonano brutalnego zabójstwa
trzech osób. Zawodowa ciekawość Medyny oraz pewna nader atrakcyjna
oferta finansowa sprawiają, że emerytowany policjant zaczyna interesować
się potrójnym morderstwem. Oczywiście jego prywatne śledztwo nie jest
na rękę ani miejscowym rekinom biznesu, ani służbom oficjalnie
prowadzącym tę sprawę.
Największy
problem z powieścią miałam z powodu obojętności odczuwanej zarówno
względem bohaterów, jak i opisywanych wydarzeń. Przez prawie dwa
tygodnie książka towarzyszyła mi przy porannych ćwiczeniach, ale
sięgałam po nią raczej z poczucia obowiązku niż ciekawości, co wydarzy
się dalej. Bardzo nie lubię tego marazmu ogarniającego mnie ilekroć
trafię na historię poprawną, ale nieporywającą i zwyczajną. Umierasz i cię nie ma należy
do grupy kryminałów, zawierających całkiem porządna intrygę, nieźle
zarysowane postaci i prosty, sprzyjający szybkiemu czytaniu język, ale
mimo tego nieangażujących uwagi czytelnika na tyle, by ten nie mógł
oderwać się od lektury. Ziomecki miał pomysł na fabułę, której
poszczególne elementy znam z wielu innych powieści czy filmów. Pojawia
się bowiem twardy, bezkompromisowy główny bohater, mafia zza wschodniej
granicy, brutalny mord, skorumpowani politycy oraz policjanci ukrywający
swoje powiązania ze światem przestępczym. Nic nowego prawda? Ktoś może
powiedzieć, że trudno robić z tego zarzut, bo przecież wszystko już
było, a na dodatek każdy gatunek wykorzystuje pewien określony zestaw
elementów, ale moim zdaniem wciąż można poszukiwać oryginalnych
rozwiązań, by w jakiś sposób zaskoczyć czytelnika. Doceniam pisarzy
starających się wnieść powiew świeżości, popisać nietuzinkowym stylem,
zerwać z popularnym wzorem na tworzenie historii określonego rodzaju. U
Ziomeckiego takich starań nie zauważyłam, więc jestem średnio
usatysfakcjonowana lekturą.
Wspomniałam,
że zagadka kryminalna jest na niezłym poziomie i zdanie podtrzymuję, bo
dość trudno zorientować się, kto jest odpowiedzialny za zabójstwo i
dlaczego zadał ofiarom tak dużo cierpienia. Szkoda tylko, że bohater
prowadzi śledztwo w sposób dość nieporadny i mało dynamiczny, mimo że
nieustannie z kimś rozmawia, śledzi podejrzanych albo spowiada się z
postępów swoimi zleceniodawcom. Wydaje się więc, że emerytowany
policjant ciągle stawia hipotezy, próbuje dowiedzieć się czegoś ważnego,
uruchamia dawne kontakty, jednym słowem – działa. Teoretycznie tak
jest, ale w praktyce przez większą część akcji po prostu drepcze w kółko
i nie znajduje punktu zaczepienia, przez co towarzyszenie protagoniście
w tych wszystkich aktywnościach nie dostarczyło mi wielu emocji.
Oczywiście zdarzają się ciekawsze fragmenty, w których np. ujawnione
zostają nowe fakty w sprawie lub ktoś postanawia pozbyć się węszącego
wszędzie Medyny, ale później opowieść znów wkracza na wcześniejsze tory.
Pewne urozmaicenie stanowią wstawki odnoszące się do postępujących prac
budowlanych, w których podinspektor aktywnie uczestniczy. Okazuje się
bowiem, że na początkujących hotelarzy czeka cała masa problemów
związanych z niesolidnością fachowców, topniejącym budżetem oraz
nieprzewidzianymi awariami. Rozumiem też, że niełatwo skupić się na
zakładaniu podłóg czy podłączaniu pieca, gdy myśli wędrują wciąż w
kierunku prowadzonego dochodzenia, a ciało boleśnie przypomina o nocy
spędzonej na obserwacji terenu.
Nie
zapałałam sympatią do Romana Medyny z powodu jego stosunku do
najbliższych. Początkowo cieszyłam się, że bohater ma żonę i dziecko,
wierząc, że należy do nielicznego grona powieściowych policjantów,
wiodących szczęśliwe i ułożone życie prywatne. Niestety później
zweryfikowałam swój osąd, bo okazało się, że podinspektor został
wykreowany na antypatycznego macho, który nie tylko nie będzie się babie
tłumaczył dokąd wychodzi, ale na dodatek nie omieszka okazać
niezadowolenia z faktu, że żona nie zawsze ma chęć na erotyczne harce.
Kuriozalna jest też sytuacja, w której z uzasadnionego powodu Barbara
traci do męża zaufanie, ale to ona obiecuje pracować nad związkiem, a
mężczyzna łaskawie na to przystaje, nie siląc się nawet na dłuższe
wyjaśnienia. Medyna sprawdza się jako były policjant, ale jako partner i
ojciec wypada zdecydowanie gorzej. Na dodatek podinspektor prowadzi
narrację, co utrudnia zdystansowanie się do jego zachowania. Inne
postacie występujące w powieści raczej nie zapadają w pamięć, stając się
bardziej tłem dla protagonisty. Wyjątek stanowi jedynie pewna niezwykle
piękna kobieta, której rola nie jest jasna niemal do samego końca.
Umierasz i cię nie ma
polecam osobom dopiero zaczynającym przygodę z kryminałami. Fani
gatunku raczej nie znajdą w powieści nic, czego nie czytaliby już
wcześniej. Napis na okładce głosi, że książka jest początkiem cyklu o
podinspektorze Medynie. Oczywiście życzę autorowi jak najlepiej, ale nie
sądzę, bym chciała sprawdzić czy druga część serii okaże się
ciekawsza od pierwszej.
Ocena: 3 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwania Polacy nie gęsi (4. debiut kryminalny).
Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz