Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 376
Rob Zombie jawi się jako człowiek posiadający niespożytą energię zawodową i tysiąc pomysłów na to jak zaistnieć. Od lat odnosi sukcesy jako muzyk heavymetalowy, ale oprócz tego dał się także poznać jako reżyser horrorów gore oraz autor popularnych komiksów. Nic więc dziwnego, że postanowił również spróbować swoich sił jako pisarz i razem z B.K. Evensonem stworzył powieść grozy zawierającą zarówno motywy charakterystyczne dla horrorów satanistycznych, jak i elementy kreujące sceny pełne przemocy oraz okrucieństwa. Fabuła tej opowieści koncentruje się na wątku odwiecznej walki dobra ze złem, o której współcześnie żyjący ludzie nie mają pojęcia. Akcja została umiejscowiona w Salem, będącym dziś jedynie miejscem atrakcji dla turystów spragnionych historii o kobietach uznanych niegdyś za wiedźmy nawiązujące kontakt z piekielnymi mocami. Obecnie raczej nikt nie bierze na poważnie oskarżeń o czary, więc nawet w Salem procesy sprzed kilku stuleci uznawane są za przejaw zbiorowej histerii ówczesnego społeczeństwa. Ale czy rzeczywiście można z całą pewnością stwierdzić, że czarownice nigdy nie istniały? Pracująca w miejscowej rozgłośni radiowej Heidi Hawthorne na własnej skórze przekonuje się, że w każdej plotce tkwi ziarno prawdy, a uśpione zło i tak w końcu powraca.
Historia opisana w tej książce skierowana jest głównie do miłośników horrorów i nie sądzę, żeby czytelnicy stroniący od makabrycznych, budzących strach powieści, mogli czerpać przyjemność z lektury. Autorzy nie bawią się w subtelności i już od samego początku wiadomo, że bohaterowie będą świadkami brutalnych zjawisk, których nie sposób logicznie wytłumaczyć. Panowie Salem to rasowy horror, odwołujący się do klasyki gatunku, więc jeśli lubicie motywy rodem z Dziecka Rosemary czy też popularnych powieści Stephena Kinga, z pewnością docenicie również tę książkę. Moim zdaniem największą zaletą recenzowanej powieści jest właśnie niesamowicie mocny początek przygotowujący czytelnika na to, co wydarzy się później. Część pierwsza zawiera wydarzenia jak z najgorszego koszmaru, które zostały opisane w tak sugestywny sposób, że w trakcie czytania naprawdę czułam się naprawdę nieswojo, mimo że jestem raczej odporna na literacką grozę. Druga część zawiera już więcej spokojnych momentów pozwalających nabrać oddechu i chwilowego dystansu, ale za to skontrastowanie tych pozornie zwyczajnych fragmentów z czysto horrorowymi scenami, wzbudziło we mnie ogromne emocje i udowodniło, że Rob Zombie i B.K. Evenson potrafią skutecznie przestraszyć czytelnika.
Znając filmy Roba Zombie obawiałam się, że książka będzie bazować na krwawych i brutalnych opisach, które w mojej opinii są bardziej odrażające niż przerażające, więc cieszę się, że autorzy zdecydowali się także wykorzystać inne sposoby na budowanie atmosfery grozy. Oczywiście elementów gore w książce nie brakuje, więc wszyscy fani takiego horroru powinni być usatysfakcjonowani, ponieważ pojawiają się strumienie krwi, rozczłonkowane ciała oraz piekielne istoty z owrzodzoną lub płonąca skórą. Na szczęście groza w powieści zostaje wprowadzona również poprzez bardziej subtelne zabiegi, pozwalające odbiorcy wczuć się w opisywaną historię i przejąć losami bohaterów. Jednym z takim chwytów jest kwestionowanie poczytalności głównej bohaterki oraz jej zdolności do trzeźwej oceny zdarzeń. Tak naprawdę przez większą część historii nie wiadomo czy Heidi rzeczywiście doświadcza wszystkich opisanych okropieństw, czy może są one wytworem jej wyobraźni, swoistym snem na jawie lub też oznaką problemów zdrowotnych. Bardzo podobała mi się ta niepewność pobudzana przez wydarzenia, które przez pewien czas można interpretować co najmniej dwojako. Z jednej strony wskazują one na ingerencje nieczystych, nadnaturalnych sił, ale z drugiej mogą być oznaką przewrażliwienia lub szaleństwa bohaterki. W ciekawy sposób wykorzystano także motyw muzyki mającej ogromny wpływ na słuchaczy. Nie mogę zdradzić jaką dokładnie rolę odegrało pewne nagranie, ale zapewniam, że ten zabieg bardzo przysłużył się książce.
Jedyną wadą, jaką dostrzegłam w Panach Salem jest przewidywalność pojawiająca się mniej więcej w połowie powieści. Opisywana w poprzednim akapicie dwuznaczność wydarzeń nie niestety nie trwa długo, dlatego dość wcześnie można się zorientować jaki będzie dalszy rozwój wypadków oraz, co stanie się w finałowej scenie. Zdaję sobie sprawę, że horror jest gatunkiem, w którym niezwykle trudno o oryginalność i odejście od stereotypów, ale niektórym pisarzom udaje się wprowadzić element zaskoczenia. W historii Roba Zombie i B.K. Eversona tego brakuje, przez co na końcu wkrada się nuda, mimo że jedno makabryczne wydarzenie goni drugie. To oczywiście nie jest powód, żeby zdecydowanie odrzucić tę powieść, dlatego ostatecznie nie waham się polecić jej wszystkim miłośnikom mocnych wrażeń. Jeśli nie boicie się stawić czoła historii, w której pierwsze skrzypce grają wiedźmy, demony, klątwy oraz przerażające zjawy i jesteście pewni, że zniesiecie sceny pełne bluźnierczych wyznań, orgii, rytualnych mordów oraz innych mrożących krew w żyłach zdarzeń, sięgnijcie po Panów Salem i przekonajcie się, co tym razem przygotował dla Was Rob Zombie.
Ocena: 4 / 6
Recenzja została wcześniej opublikowana w serwisie BiblioNETka.pl.
Tekst dodany na blogu w ramach wyzwania Modern Terror
Tekst dodany na blogu w ramach wyzwania Modern Terror
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz