Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 384
Nie przepadam za
czytaniem jakiegokolwiek cyklu bez zachowania chronologii. Jeśli nie sięgnę po
pierwszą część, to nie mogę pozbyć się wrażenia, że coś istotnego mnie ominęło.
Na dodatek pisarze często przypominają, o czym były wcześniejsze tomy, więc
wracanie do początku przestaje mieć sens. Takie same obawy miałam w związku z
powieścią W mroku tajemnic, będącą
już trzecią odsłoną perypetii prawnika Mikaela Brennego, jednakże w przypadku
tej książki górę wzięło zainteresowanie skandynawskimi kryminałami i ciekawość
wywołana nieznanym nazwiskiem autora. Skusiłam się na lekturę i nie żałuję
poświęconego na nią czasu, chociaż w historii znajduje się parę słabych,
rzutujących na końcową ocenę punktów.
Mikael Brenne dowiaduje
się, że jego kolega po fachu popełnił samobójstwo. Wszystkim, którzy znali
Bjørna Grovena trudno uwierzyć w to, że ten stateczny, spokojny i wiodący
uporządkowane życie mężczyzna, zdecydował się na tak desperacki czyn. Bohater postanawia
zbadać okoliczności śmierci Grovena, jednak przez długi czas nie może wpaść na
żaden trop. Gdy w końcu zaczyna kojarzyć i łączyć poszczególne wydarzenia oraz
informacje, okazuje się, że na wyjaśnienia może być już za późno. Brenne musi
działać szybko i rozważnie, mimo tego że zaangażowany jest w inną, równie wyczerpującą
i niejasną sprawę, której badanie zaczyna wiązać się z coraz większym
niebezpieczeństwem.
Powieść Chrisa Tvedta
zakwalifikowałam do grupy kryminałów wzbudzających zainteresowanie, ale
pozbawionych mocnego akcentu, pozwalającego czytelnikowi bez reszty zatopić się
w fikcyjnym świecie i z niecierpliwością wyczekiwać na zaskakujący finał.
Śledząc kolejne wydarzenia szybko domyśliłam się, że w tym przypadku nie
powinnam liczyć na szok czy niedowierzanie spowodowane nieprzewidywalnym
rozwojem wypadków. Norweski pisarz skonstruował poprawną, spójną i logiczną
intrygę. Wśród podjętych przez niego wątków nie brak ważnych obserwacji,
dotyczących pewnej grupy społecznej czy refleksji nad kruchością życia oraz
niestabilnością ludzkiego umysłu. Akcja rozwija się dynamicznie, nie ma
fragmentów nudnych, przegadanych czy zbędnych, ale mimo tego odczułam niedosyt,
ponieważ nie lubię odgadywać tożsamości mordercy na długo przed tym, nim
głównemu bohaterowi w ogóle przyjdzie na myśl, że dana osoba może być
zamieszana w zbrodnię. Na końcu Tvedt stara się zwieść czytelnika i zmylić top,
jednak albo robi to zbyt nieumiejętnie, albo ja przeczytałam już za dużo
kryminałów, ponieważ przejrzałam ten chwyt i zaskoczenia nie było. Nie chcę
przez to dać do zrozumienia, że W mroku
tajemnic jest słabą książką, bo wcale tak nie uważam, ale czuję się w
obowiązku uprzedzić fanów gatunku, że mogą rozwiązać sprawę szybciej niż Mikael
Brenne.
Historia opowiedziana
została z punktu widzenia głównego bohatera, więc siłą rzeczy jest on postacią,
którą czytelnik poznaje najlepiej. Brenne ma w środowisku prawniczym opinię
bystrego i upartego, co zdaniem współpracowników pozwala mu wygrywać większość
procesów. Bohater zmaga się jednak z problemami osobistymi, depresją i napadami
paniki, więc tym razem nie jest tak skuteczny w sądzie. Polubiłam tę postać,
chociaż w jednym fragmencie bardzo mnie zawiódł, ponieważ powiedział coś, co
ściągnęło zagrożenie na pewną młodą kobietę. Dziwię się, że autor pozwolił, by
doświadczony prawnik, mający kontakt z różnymi ludźmi, nie przewidział, że
takie słowa mogą sprowokować osobę niezrównoważoną psychicznie. Na szczęście poza
tym incydentem Brennemu nie mogę nic zarzucić. Podobało mi się, że bohater jest
zwykłym człowiekiem, odczuwającym strach i złość, a nie supermanem ścigającym
przestępców. Każda zbrodnia odciska piętno na psychice mężczyzny i wpływa na
jego zachowanie, dzięki czemu postać jest bardziej wiarygodna.
Trochę
ponarzekałam, ale w ogólnym rozrachunku recenzowana książka wypada całkiem
nieźle. Autor wprowadził kilka wątków, które umiejętnie połączył, przez co
historia jest ciekawa i zajmująca, nawet pomimo pewnej schematyczności. Na
dodatek Tvedtowi udało się utrzymać moje zainteresowanie we fragmentach
koncentrujących się na żmudnych czynnościach. Czytanie raportów, rozmowy z
potencjalnymi świadkami czy wizyty w sądzie należą do tej koniecznej, lecz
nudnej części każdego śledztwa. Doceniam więc fakt, że autor opisał to wszystko
w atrakcyjny sposób. Plusem tej historii są również elementy charakterystyczne
dla skandynawskich kryminałów, takie jak chłód wkradający się w relacje
międzyludzkie, pesymizm głównego bohatera, obserwacje dotyczące całego
społeczeństwa oraz nieunikanie tematów niewygodnych i kontrowersyjnych. Uwagę
zwraca też prostota i surowość stylu Tvedta. Odpowiada mi taki sposób pisania,
moim zdaniem przekazuje treść, ale nie narzuca czytelnikowi osądu czy punktu
widzenia. Ponadto zmniejsza ryzyko pojawienia się zbyt podniosłych czy
groteskowych opisów. Znajomość z twórczością Chrisa Tvedta spokojnie można
zacząć od tej części, ponieważ odniesienia do wcześniejszych historii zostały
zredukowane do niezbędnego minimum. W
mroku tajemnic polecam przede wszystkim miłośnikom skandynawskich opowieści
o morderstwach, którzy zadowoloną się dynamiczną, ale mało zaskakującą intrygą.
Ocena: 4 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwania Czytamy kryminały
Egzemplarz
recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa
Nasza Księgarnia.
mnie ta część zawiodła swoją szablonowością. Na własną rękę zapowiadało świetną serię z prawniczym wątkiem, a tym czasem W mroku... poszło w stronę pijących bohaterów i wiecznej depresji.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że nie zauważyłam, żeby bohaterowie aż tyle pili, depresja jest, to prawda, ale to chyba nieodłączny element skandynawskiego kryminału. Zresztą mnie się wydaje, że jak po bohaterze widać, że przeżywa problemy to jest bardziej wiarygodny. Natomiast zgodzę się, że powieść jest dość schematyczna. Skoro "Na własną rękę" jest znacznie lepsze, to na pewno przeczytam :)
UsuńMało zaskakująca intryga... to mnie troche zniechęca.
OdpowiedzUsuńTo prawda, jest to niestety dość istotny minus.
UsuńCzuję, że ta książka by mnie nie zainteresowała. Chyba podziękuję.
OdpowiedzUsuńZapraszam: im-bookworm.blogspot.com
Ja też nie lubię czytać kolejnej książki z cyklu, ale zdarza mi się. Szkoda, że intryga taka słaba.
OdpowiedzUsuńMoże ktoś, kto nie czytał zbyt wielu kryminałów inaczej odbierze rozwiązanie zagadki, ale niestety w mojej opinii intryga wypada dość blado.
UsuńOstatnio się zraziłam do skandynawskich kryminałów. Jak dla mnie zbyt wolno i monotonne toczy się w nich akcja, dlatego tym razem w przypadku powyższej książki także spasuje.
OdpowiedzUsuńAkurat tutaj monotonii czy nudy nie odczułam, ale jak zraziłaś się skandynawskich opowieści, to lepiej zrób sobie przerwę z nimi :)
UsuńNo cóż, od kryminału wymagam naprawdę wiele, dlatego tę lekturę raczej sobie odpuszczę :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Rozumiem, myślę, że słusznie robisz, bo czytasz sporo takich książek i zapewne też intryga nie przypadłaby Ci do gustu. Pozdrawiam również :)
UsuńByć może kiedyś sprawdzę, ale póki co czeka na mnie Gerritsen i Lehane, a przyznam, że od tych autorów oczekuję dość dużo :)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale taka ze mnie fanka kryminałów, a nie czytałam nic ani Gerritsen, ani Lehane'a. Ech, pewnie po Twoich recenzjach będę musiała w końcu to zmienić :)
UsuńTeż wolę czytać chronologicznie daną serię, ale czasami nie mam możliwości. Szkoda, że ta intryga jest tak mało zaskakująca, w kryminałach cenię sobie zagmatwaną fabułę pełną zagadek, ale możliwe, że dam autorowi szansę. :)
OdpowiedzUsuńNa końcu Tvedt starał się trochę podziałać z tym zagmatwaniem, ale jak dla mnie było to za zrobione za późno i w sposób zbyt czytelny. Mam zamiar sięgnąć po wcześniejsze powieści tego pisarza, mam nadzieję, że są lepsze niż ta.
UsuńOstatnio sporo "takich" serii, ale jak widać warto się skusić. Muszę przyznać, że narobiłaś mi ochoty.
OdpowiedzUsuńJak masz ochotę to skuś się, jestem ciekawa czy Ci się spodoba ta historia :)
UsuńAni o autorze, ani o serii nie słyszałam. Chyba naprawdę jestem ignorantką, jeśli chodzi o kryminały.
OdpowiedzUsuńOd razu ignorantką, po prostu to popularny gatunek i nie sposób kojarzyć wszystkich pisarzy :) Dopóki nie zobaczyłam tej książki, też nie wiedziałam, że istnieje ktoś taki jak Chris Tvedt.
UsuńOstatni często czytuję kryminały, być może sięgnę za jakiś czas. Ten nie zapowiada się jakoś super, ale może mi bardziej przypadnie do gustu. ;)
OdpowiedzUsuńJest taka szansa :) Na szczęście nie wszyscy mamy taki sam gust, więc różnie może być :)
UsuńDlaczego ci skandynawscy pisarze muszą 70% swoich książek opierać na kryminałach :P? To już jest dziwne... Ja nawet nie czytałem ani jednego "zimnego" kryminału to jednak mam ich wszystkich dosyć przez to, że zalewają Polskę :D. No chyba że sięgnę po Jo, ale nie za bardzo jestem przekonany ;).
OdpowiedzUsuńMiłego dnia (powinienem napisać "Miłego wieczoru" z racji, że piszę to właśnie pod wieczór, ale chyba wiem, że Ty tylko z rana siadasz na komputer, więc życzę Ci miłego dnia :P)!
Melon
Akurat mnie zalew skandynawskich kryminałów nie przeszkadza, bo bardzo je lubię. Musisz kiedyś się skusić na jakiś, a nuż Ci się spodobają? :) Ja korzystam z tej mody na "zimne" powieści, bo pewnie prędzej czy później przeminie, a na jej miejsce mogą pojawić się takie koszmarki jak "literatura erotyczna" :P
UsuńDziękuję za życzenia, są jak najbardziej odpowiednie, bo masz rację - najczęściej siadam do kompa od samego rana, bo w ciągu dnia praca zabiera mi czas. Poza tym lubię wcześnie wstawać :)
Literatura erotyczna już od dawna za bardzo rządzi się na rynku. A wszystko przez tę Erikę i jej "50 twarzy Greya" :).
UsuńCieszę się, że złożyłem idealne życzenia ;P.
Ja też lubię, ale to nie znaczy, że wstaję :).
Nie czytałam Greya i raczej nie zamierzam, ale fakt, to chyba jest najświeższa moda.
UsuńWitam Cię ponownie :)!
UsuńTym razem chciałbym Cię serdecznie zaprosić do mojej zabawy blogowej :D!
Więcej informacji możesz znaleźć pod tym linkiem:
http://mejus250.blogspot.com/2013/07/nienawidze.html
Szczegóły już znam, więc postaram się coś wymyślić :)
UsuńMankamencik jest, ocena dobra, ale ja i tak bym się skusiła. :)
OdpowiedzUsuńNie odradzam tej powieści, bo jak napisałam, w gruncie rzeczy nie jest zła. Nie rzuciła mnie na kolana, ale to nie znaczy, że innym nie będzie się podobać :)
UsuńNarobiłaś mi ochoty na tę serię :-)
OdpowiedzUsuńI teraz będziesz musiała przeczytać :)
UsuńTeż wolę czytać cykle chronologicznie, ale bardzo często zaczynam od środkowych części, zwłaszcza serie kryminalne. O autorze słyszałam wiele dobrego i mimo niedociągnięć mam ochotę na jego książki :)
OdpowiedzUsuńW takim razie ja z większym zapałem podejdę do innych jego książek, skoro słyszałaś wiele dobrego, to możliwe, że akurat ta jedna jest ciut słabsza, a reszta powieści zachwyca :)
UsuńMam taką nadzieję, bo też się do niego przymierzam :)
UsuńSkandynawskie kryminały lubię (dałam się porwać tej obecnej modzie), więc istnieje spora szansa, że tę książkę też przeczytam (o ile wreszcie znajdę troszkę czasu dla siebie!), bo opis fabuły brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuńZ czasem niestety zawsze jest problem, ale skoro lubisz takie historie, to zachęcam do przeczytania :)
UsuńTo ja już wolę skandynawskie kryminały z przewidywalnym zakończeniem, niż literaturę erotyczną.
OdpowiedzUsuńWidziałam tę książkę niedawno w zapowiedziach wydawniczych i zastanawiałam się czy warto ją przeczytać. Nie wiedziałam, ze jest to kontynuacja serii. Po Twojej recenzji wiem, że jednak dam sobie spokój...:)
Ja również tak wolę :) Może zacznij od pierwszej części? Podobno to całkiem uznany pisarz, więc zakładam, że wcześniejsze powieści ma nieco lepsze.
UsuńBardzo lubię norweskie kryminały, chociaż już dawno nie trafiłam na nic godnego uwagi. Chętnie przeczytałabym tę pozycję, a może mi się spodoba :) Brzmi całkiem ciekawie.
OdpowiedzUsuńDotąd chyba nie czytałam żadnego norweskiego kryminału, mogłabyś polecić mi jakieś? :)
UsuńPolecam "Na własną rękę" Chrisa Tvedta. Mi ta książka podobała się, i to bardzo.
OdpowiedzUsuńMam w planach, nie wiem jeszcze kiedy, ale postaram się przeczytać :)
UsuńNie czytałam nic autora, ale też lubię czytać serię chronologicznie;)
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię czytać nie zachowując chronologii, ale wiem, że nie zawsze ma to znaczenie :-)
OdpowiedzUsuńKryminały to coś zdecydowanie dla mnie, ale obawiam się, że ta powieść niekoniecznie przypadnie mi do gustu, raz że skandynawskie powieści często mnie rozczarowują, a dwa, przewidywalne zakończenie skutecznie mnie zniechęca.
Mnie się wydaje, że ta książka najbardziej spodoba się osobom, które pochłaniają skandynawskie kryminały, jeśli ktoś nie jest do nich przekonany, to lepiej odpuścić :)
UsuńPo kryminały nie sięgam raczej zbyt często, choć z tymi skandynawskimi mam akurat dobre wspomnienia za sprawą świetnej trylogii "Millenium" Stiega Larssona. Jeżeli chodzi o tę książkę, cóż, szkoda, że autor nie zapętlił fabuły wystarczająco, aby rozwiązanie zagadki było dla czytelnika do samego końca wielką niewiadomą. To z mojego punktu widzenia duży minus i tę powieść raczej sobie podaruję.
OdpowiedzUsuńNiestety tak, intryga jest poprawna, ale nie zaskakująca czy rewelacyjna.
UsuńWydaje mi się, jakby ten kryminał należał do tych dość przewidywalnych. :-)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem tak jest.
UsuńTrochę mnie odstrasza ten brak "mocnego" elementu... W końcu to kryminał, na tym powinien się opierać. Na razie odpuszczę, bo czeka na mnie jeszcze kilka innych książek z tego gatunku, a potem może się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, co prawda ja nie żałuję przeczytania tej książki, ale gdybym wcześniej wiedziała, że jest raczej przeciętna, to nie wiem czy zdecydowałabym się na lekturę.
UsuńJa ostatnio byłam w Norwegii za sprawą Jo Nesbo i jego "Łowców głów". Być może sięgnę także po pierwszą część serii o Mikaelu Brenne i jak mi się spodoba, będę ją kontynuować. Też nie lubię zaczynać od środka, choć czasem mi się to zdarza ;)
OdpowiedzUsuńTeż czytałam "Łowców głów" i bardzo mi się podobała ta książka :) W planach mam całą twórczość Nesbo.
UsuńMam podobny plan, jak przeczytam "Egzorcystę", to znów biorę się za Nesbo :)
UsuńDobrze że sprawdziłaś czy komentarz jest w wyzwaniu. Tak jak kiedyś pisałam, czasami wpadają do spamów, albo giną czort wie gdzie. Póżniej dodam do wyzwania. Dziekuję:)
OdpowiedzUsuń