17 listopada 2011

Ofiara w środku zimy - Mons Kallentoft


Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 448

Skandynawskie kryminały nadal święcą triumfy w kraju nad Wisłą. W księgarniach, co kilkadziesiąt dni pojawia się kolejna książka, której autor zostaje okrzyknięty nowym mistrzem gatunku. Porównania do najbardziej znanych nordyckich pisarzy zostają natychmiast wykorzystane na korzyść debiutującego twórcy. Mimo że w Polsce zostały wydane już trzy powieści Monsa Kallentofta, dla mnie ma on status debiutanta, ponieważ dopiero parę dni temu miałam okazje zetknąć się z jego pisarstwem. Czytałam bardzo skrajne opinie o jego pierwszej powieści. Jedni głosili, że Kallentoft prezentuje zupełnie nową jakość kryminału, będąc lepszym niż Larsson i Mankell razem wzięci. Inni natomiast zarzucali mu brak akcji, nudę i przegadanie fabuły. Moje zdanie plasuje się gdzieś po środku tych skrajnych poglądów, o czym kilka słów za chwilę.

Miejscem akcji Ofiary w środku zimy jest niewielkie szwedzkie miasto – Linköping. Trwa najsurowsza od lat zima, dająca się we znaki wszystkim mieszkańcom. Podczas jednej z mroźnych nocy zostaje odnalezione potwornie okaleczone ciało mężczyzny, zawieszone na samotnym drzewie pośrodku równiny Östergötland.
Sprawą zajmuje się komisarz Malin Fors z miejscowej policji. Jednak prowadzenie śledztwa, w którym brak świadków zdarzenia, a każda poszlaka zdaje się prowadzić donikąd, jest niezwykle trudne i frustrujące. Malin musi najpierw odkryć motyw mordercy by następnie ujawnić jego tożsamość. Odnalezienie bezwzględnego zabójcy nie będzie łatwe, a droga, którą bohaterka podąży zaprowadzi ją do najmroczniejszych zakamarków ludzkiej duszy.

Przy pierwszym kontakcie z powieścią uderza nieszablonowa narracja, zastosowana przez autora. Oprócz trzecioosobowego, wszechwiedzącego narratora pojawiają się także fragmenty, w których do głosu dochodzi ofiara morderstwa. Jej wypowiedzi bynajmniej nie mają retrospektywnego charakteru, ponieważ dusza zamordowanego mężczyzny unosi się ponad miastem i wygłasza komentarze odnoszące się do postępów w śledztwie, poczynań Malin czy też ludzkich uczuć i zachowań. Taki zabieg w połączeniu z depresyjnymi przemyśleniami głównej bohaterki oraz wszechobecnym marazmem przyrody, wywołanym aktualną porą roku, nadaje powieści chłodnego, oziębłego charakteru. Czasami odnosiłam wrażenie, że wątek kryminalny posłużył Kallentoftowi jedynie do ukazania stalowych serc współczesnych ludzi, którzy nie umieją tworzyć zdrowych relacji z innymi, śmiać się i cieszyć życiem. Wszystkie postaci uwikłane są w skomplikowane, pozbawione głębszych uczuć więzi rodzinne. Królują samotność, egoizm i wyobcowanie. Rodzice nie potrafią kochać swoich dzieci, okazywać im uczuć; liczą się jedynie posłuszeństwo i surowa poprawność.
Autor przywiązuje również dużą wagę do opisu miasta. Szczegółowo określa jakie zakłady i osiedla znajdują się w Linköpingu, charakteryzuje klasowość społeczeństwa, ujawniającą się nie tylko przez wykonywany zawód, ale także poprzez miejsce zamieszkania. Przyznam, że nie do końca takich cech oczekuję od powieści kryminalnej, ale Kallentoft nie zamęcza czytelnika długimi opisami, przekazuje to wszystko w krótkiej, zwięzłej formie. 

W trakcie lektury nie odczuwałam znużenia czy też zniecierpliwienia, ale to nie wystarczy bym mogła nazwać Monsa Kallentofta mistrzem kryminału. Zabrakło mi napięcia, atmosfery niepewności i grozy. Oszczędny styl pisania sprawdził się w charakterystyce przemian społecznych i w opisach zachowań bohaterów, ale zawiódł w wątku kryminalnym. Autor nie zbudował odpowiedniego napięcia, nie dostarczył emocji, które powinny towarzyszyć czytelnikowi podczas lektury. Zabrakło dynamicznej akcji i niespodziewanych zwrotów fabularnych. Komisarz Fors i jej współpracownicy są zaangażowani w prowadzenie śledztwa, przesłuchują podejrzanych, starają się łączyć wydarzenia, ale ciągle drepczą w miejscu. Ofiarę w środku zimy czyta się dobrze; powieść jest interesująca, ale zbyt mało absorbująca. Mogłam odłożyć ją w dowolnym momencie i wrócić do lektury później, nie odczuwałam naglącej potrzeby dowiedzenia się, co nastąpi dalej. 

Główna bohaterka powieści jest samotną matka, wychowującą trzynastoletnią córkę. Malin z jednej strony tęskni za byłym mężem, ale z drugiej spotyka się z miejscowym dziennikarzem, z którym łączy ją jedynie przelotny romans. Kobieta jest rozdarta, nie wie czego chce od życia, czuje się samotna i opuszczona. W przygnębienie wprawiają ja myśli o dorastaniu córki, która pewnego dnia opuści rodzinny dom. Na okładce książki napisano, że: „Komisarz Malin Fors (…) pije za dużo tequili i uprawia za dużo ostrego seksu ze swoim kochankiem”. Zapewne taka charakterystyka postaci miała być wabikiem na czytelników spragnionych mocnych wrażeń, ale jest to bardzo przesadzony opis. Owszem, bohaterce zdarza się wypić trochę za dużo, ale jedynie w czasie wolnym. Nie zaniedbuje obowiązków, jest dyspozycyjna, więc jej słabość nie ma żadnego wpływu na fabułę książki. Również doniesienie o jej swobodzie seksualnej uważam za nadinterpretację. W powieści, Malin spotyka się z kochankiem tylko raz, na dodatek autor unika wyuzdanych opisów i pikantnych szczegółów. Najwyraźniej osobę piszącą tekst na okładkę książki poniosła fantazja, niemająca wiele wspólnego z treścią powieści.

Moim zdaniem, Mons Kallentoft nie jest lepszy ani od Stiega Larssona, ani od Henninga Mankella. Po przeczytaniu jednej książki nie będę formułować daleko idących wniosków, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że pisarstwo Kallentofta jest dość charakterystyczne. Zabrakło mi paru istotnych elementów, budujących powieść kryminalną, ale mam ochotę przeczytać kolejne jego dzieła, żeby wyrobić sobie zdanie o jego twórczości.

 Ocena: 4 / 6

24 komentarze:

  1. Książka idealnie wpasowuje się w moje kryminalno - sensacyjne gusta; z chęcią przeczytam!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka już za mną i bardzo mi się podobała. Czekam z niecierpliwością na ostatni tom:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię kiedy w kryminale brakuje napięcia i tej potęgującej aury grozy, dlatego już na wstępie zniechęciłam się do tej książki a szkoda, bo myślałam, że będzie to naprawdę interesująca książka.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja lubię tego pana i jego sposób prowadzenia narracji, budowania klimatu, lektura dla mnie była bardzo udana

    OdpowiedzUsuń
  5. Larssona czytałam, Lackberg również, a tego pana jeszcze nie znam. Kryminały skandynawskie lubię, mimo pewnej schematyczności i powtarzalności, mają klimat.
    Szkoda, że zabrakło właśnie tej atmosfery niepewności i grozy, bo to chyba podstawa dobrego kryminału.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jakoś nie mogę się przekonać do tych skandynawskich kryminałów. Męczę je i męczę i nie rozumiem zachwytu ani mody na nie :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytając Twój wpis mam wrażenie, że recenzujesz ostatnio przeze mnie czytaną "Jesienną sonatę" a nie "Ofiarę w środku zimy" bo wszystko się zgadza, jednym słowem autor powiela ciągle ten sam schemat, podejrzewam, że jego kolejna powieść będzie miała efekt deja vu... czy czytać " Zło budzi się wiosną"?, pewnie tak, ale zaskoczenia raczej będzie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Okładka straszna.
    A powieściami tego autora przyjemności nie miałam jeszcze. Sądzę, że i na nie przyjdzie czas.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Postanowiłam sama sprawdzić, czy mam zdanie podobne do Ciebie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Okładka mnie przeraża. Poza tym nie lubię kryminałów, ale nie przeczę, że książka może być ciekawa. Pozdrawiam,
    Pati

    OdpowiedzUsuń
  11. Moją mistrzynią kryminałów jest Agatha Christie, po prostu ją uwielbiam, Larssona czytałam ze średnim skutkiem, w każdym razie bez zachwytów. Jeśli chodzi o tego autora - jeszcze go nie znam ale mimo wszystko chciałabym to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja go uwielbiam, przeczytałam wszystkie trzy książki i z niecierpliwością czekam na kolejną :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Książka chyba faktycznie niewarta uwagi, skupię się na czymś bardziej docenianym.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Isadoro: Jestem ciekawa Twojej opinii o tej książce, czytaj jak najszybciej :D

    Kasandro: Przede mną jeszcze dwie części, więc na razie nie myślę o końcu serii. Pozdrawiam :)

    Cyrysiu: Nie zniechęcaj się, może tylko mnie zabrakło napięcia. Zauważ, że niektórym proza Kallentofta bardzo przypadła do gustu. Najlepiej się przekonać na własnej skórze :)

    Moniko: Książki tego autora coś w sobie mają, dlatego mam ochotę sięgnąć po inne pozycje. Jednak dla mnie zabrakło paru elementów.

    Evito: Również lubię kryminały skandynawskie. Jeżeli miałabym porównać debiut Lackberg i debiut Kallentofta, to pani Camilla spisała się lepiej.

    Aleksandro: Mnie odpowiadają, ale w ostatnim czasie powstało tyle powieści kryminalnych ze Skandynawii, że można poczuć przesyt.

    Natulo: No szkoda... Liczylam, że autor czymś mnie zaskoczy w kolejnych częściach, dopracuje swój warsztat. I tak pewnie tę książki przeczytam, ale przynajmniej wiem, czego się spodziewać.

    Edyto: Okładka przerażająca, ale w treści tego nie odczuwałam.

    Mery: To jest najlepszy sposób, z chęcią zapoznam się z Twoją opinią :)

    Pati: To taki trochę nietypowy kryminał, dużo w nim rozważań o naturze człowieka, kondycji społeczeństwa. Może Ci się spodoba :)

    Giffin: Agatha jest bezkonkurencyjna, to wiadomo :) Larsson niczego sobie :)

    Tośka: "Ofiara w środku zimy" może się podobać, ale ja oczekiwałam czegoś innego. Pozdrawiam :)

    Dusia: Warta uwagi, wielu osobom się bardzo podoba. Ja też nie mogę jej skreślić definitywnie, coś w sobie ma :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmmm... chyba się jednak nie zdecyduję na tę książkę...

    OdpowiedzUsuń
  16. Z książką w wannie: Nie ma przymusu czytania :) każdemu odpowiada coś innego :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Już dawno temu oddałam swoje serce autorom skandynawskich kryminałów, zwłaszcza Larssonowi, także i ta książka jest dla mnie lekturą obowiązkową ;) Z tym autorem jak również z komisarz Malin Fors spotkałam się już przy okazji premiery "Jesiennej sonaty", było to jednak niestety spotkanie czysto teoretyczne.

    OdpowiedzUsuń
  18. Już od roku "zalega" na pólce :) Nie zdążyłam ubiegłej zimy a czytać ją w innych porach roku to nie to samo :) Tym razem nie odpuszczę.
    A tak na margnesie okładki z tej serii są cudne :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo lubię te ich klimatyczne okładki! Są genialne:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kingo: Okładki są bardzo charakterystyczne to prawda. Co do czytania i pór roku to nie mam pojęcia jak mi się to ułoży :)

    Kolmanko: Mają coś w sobie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Okładka wstrząsająca. Nie wykluczam, że sięgnę po nią, Twoja recenzja jest dość sporym przyczynkiem ku temu :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Carla: Zachęcam, mimo że mnie nie podobała się aż tak bardzo. Jest w tej książce coś ciekawego, co sprawia, że warto ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Okładka może straszna, ale przykuwa uwagę i chyba pasuje do samej powieści. Lubię takie ksiązki, myślę, że to coś dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń