Wydawnictwo: Mira
Liczba stron: 384
Artistide Pompasse był
genialnym malarzem, którego twórczość została doceniona na całym świecie.
Jednak oprócz niezwykłego talentu odznaczał się także perwersyjnymi
skłonnościami oraz trudnym charakterem. Wielki artysta był despotą, lubiącym
otaczać się pięknymi kobietami. Najchętniej przebywał w swojej toskańskiej
willi La Colombala, którą dzielił ze wszystkimi kochankami, eufemistycznie
nazywanymi muzami. Jedną z takich kobiet była Charlie Thomas, która w wieku
osiemnastu lat wyszła za mąż za Pompasse’a. Akcja powieści rozpoczyna się w
dniu śmierci artysty. Trzydziestoletnia Charlie od pięciu lat nie widziała
męża, ponieważ jako jedyna z jego kobiet zdecydowała się go opuścić. Charlie
musi wrócić do Włoch by rozliczyć się nie tylko ze spadkiem po zmarłym, ale
także z przeszłością, od której nie potrafi się uwolnić.
Sięgając
po powieść Anne Stuart nie liczyłam na literaturę z wysokiej półki, ale mimo
tego rozczarowałam się zaserwowaną historyjką. Wdowa to banalny romans, wart przeczytania tylko w momencie, gdy
nic lepszego nie ma pod ręką. Fabuła jest do bólu przewidywalna i schematyczna.
Ona to kobieta z przeszłością, która nie szuka w życiu miłości, ale
stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. On – arogancki i irytujący mężczyzna po
przejściach, dla którego liczy się jedynie sukces zawodowy. Od początku książki
wiadomo jak potoczą się losy głównych bohaterów. Co prawda autorka starała się
przekonać czytelnika, że Charlie i jej przyszły wielbiciel nie potrafią
wytrzymać ani minuty w swoim towarzystwie, ale moim zdaniem robiła to
nieudolnie i niewiarygodnie. Nie zdradzę jak nazywa się ów tajemniczy „on”, bo
wówczas czytanie tej książki zupełnie straci sens. Postaci nakreślone przez
panią Stuart mają bardzo ubogi portret psychologiczny, ich przemiana z
zaciekłych wrogów w namiętnych kochanków jest kompletnie niezrozumiała, chociaż
zgodna z konwencją banalnego romansu.
Najciekawszą
postacią w powieści wydaje się malarz Pompasse, niestety autorka uśmierca go
już na pierwszych stronach książki. Jego upodobania i skrywane tajemnice są
znacznie bardziej interesujące niż poczynania Charlie i jej amanta, dlatego
żałuję, że postać ta posłużyła jedynie jako wstęp do akcji właściwej.
W
powieści pojawił się także wątek kryminalny, ale podobnie jak cała fabuła,
pozostawia wiele do życzenia. Jest miałki i niedopracowany, im dalej autorka
brnie w tę historię, tym śmieszniej. Tajemnicze spotkania w świetle księżyca,
dramatyczne sceny ratowania życia oraz dialogi, zupełnie niepasujące do sytuacji
to najbardziej charakterystyczne cechy tej powieści. Miałam nadzieję, że Wdowa obroni się toskańskim klimatem,
ale spotkało mnie kolejne rozczarowanie. Ostatnio modne w literaturze Włochy
nie zachwycają bogactwem barw, zapachów, niespotykaną w żadnym innym miejscu atmosferą.
Mimo że bohaterowie podziwiają piękne krajobrazy czy spacerują urokliwymi
ścieżkami odniosłam wrażenie, że opisane wydarzenia mogłyby rozgrywać się na każdej
europejskiej prowincji.
Wdowa
Anne Stuart to książka wtórna i schematyczna. Nie ma w niej za grosz
oryginalności, autorka wprowadza dynamiczne sceny w zakończeniu powieści, ale
są one tandetne i przewidywalne. Rozwiązanie zagadki kryminalnej również wydało
mi się mało realistyczne i naciągane. W moim odczuciu jedynym plusem tej
książki jest to, że można ją przeczytać w przeciągu kilku godzin. Niewymagająca
fabuła, prosty język i dużo dialogów sprawiają, że to powieść na jeden raz. Z
pewnością nie utkwi mi w pamięci na dłużej i nie sprawi żebym miała ochotę do
niej wrócić w przyszłości.
Ocena: 2 / 6
Egzemplarz recenzyjny otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater oraz wydawnictwa Mira.
Ja jednak lubię od czasu do czasu przeczytać nic nieznaczący banalny romans tak na poprawę nastoju, więc nie czuje się zniechęcona twą negatywną opinią i mimo wszystko zamierzam sięgnąć po tę książkę.
OdpowiedzUsuńAleś pojechała, 2/6? No to jest pewne, że jej od Ciebie nie pożyczę...
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że nie ma po co po nią sięgać. Czasem lubię się odprężyć przy niewymagającej lekturze, ale raczej nie sięgnę po książkę banalną i schematyczną, bo jestem już tym zmęczona. A poza tym nie przepadam za książkami, w których jest zbyt dużo dialogów. A... byłabym zapomniała - wiem, że nie ocenia się książki po okładce, ale muszę to powiedzieć - ta okładka wcale nie przyciąga, wręcz odwrotnie, jest jakaś zniechęcająca.
OdpowiedzUsuńTakże, dziękuję za przestrogę, na pewno nie sięgnę! :)
Jeśli romans, to tylko dobry, a skoro opisywany przez Ciebie jest banalny, to sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńOkładka okropna, a do tego krzyczący napis na żółtym tle 'bestsellers', nie zachęcają do lektury.
banalne romanse to zdecydowanie nie dla mnie. a już tym bardziej, gdy krzywdzą mój ulubiony gatunek czyli kryminał.
OdpowiedzUsuńCzasem takie książki pozwalają się zrelaksować. Nie skreślam jej więc całkowicie. :)
OdpowiedzUsuńChyba raczej po nią nie sięgnę, lubię romanse, ale tylko te, które rzucają czytelnika na kolana. ;)
OdpowiedzUsuńBycie żoną geniusza musi być ciężkie...Czasem lubię banalne romanse, ale tym razem się nie skuszę - jeśli już coś ma prostą fabułę, musi powalać czymś innym - na przykład językiem ;)
OdpowiedzUsuńCyrysiu: Również czasami lubię przeczytać romans, ale ta książka mnie wyjątkowo znudziła. Co nie znaczy, że będę ją zaciekle odradzać, jeśli masz ochotę przeczytaj :)
OdpowiedzUsuńLouis: No cóż, nie lubię tak nisko oceniać książek, ale co poradzić... W tym przypadku inaczej nie mogłam.
Kamykowy: Okładka jest wyjątkowo paskudna. Nie zachęca do lektury i ma niewiele wspólnego z treścią książki.
Evito: Mam takie samo podejście. Lubię poczytać o miłości, ale historia musi być naprawdę dobrze skonstruowana lub musi zawierać coś oryginalnego, przyciągającego.
Vario: Niestety w tym przypadku wątek kryminalny jest bardzo kiepski.
Dominiko Anno: Czasami tak, ale moim zdaniem są lepsze książki na zabicie czasu niż "Wdowa"
Linko: Mam identycznie :)
Giffin: Oj językiem też ta książka nie powala, jest prosty, a czasami nawet prostacki.
Ogólnie nie trawię współczesnych romansów. Szczególnie schematycznych. Co innego te wiktoriańskie, albo Austen...
OdpowiedzUsuńTę książkę zdecydowanie sobie odpuszczę.
Zdecydowanie nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńŻeby chociaż ten wątek kryminalny był dobrze rozegrany to może, może, a tak...? O na pewno po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam skoro takie słabe...
OdpowiedzUsuńMery: Wiktoriańskie romanse mają swój urok, to prawda. Tym współczesnym często czegoś brakuje.
OdpowiedzUsuńLawendowa kraino: Nie polecam tej książki.
Bujaczku: Moim zdaniem to słaba powieść.
Miałam nosa do tej książki, że jej nie chciałam :). Nie lubię takich dennot więc książkę będę omijać szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńNatula: Niestety mnie intuicja zawiodła, ale na przyszłość będę ostrożniejsza :)
OdpowiedzUsuńJa z romansami mam trochę bardzo nie po drodze ;D Więc raczej jej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńBanalnym romansom mówię stokroć NIE! Nie oznacza to jednak, że nie lubię sięgać po lektury, które posiadają wątki należące do tego gatunku. Muszą być ona jednak starannie przemyślane ;)
OdpowiedzUsuńO nie, nie znoszę kiepskich wątków kryminalnych - to plus schematyczny romans sprawia, że będę omijać tą książkę szerokim łukiem ;P
OdpowiedzUsuńViconiu: Niestety ta książka nie zachęca do romansów.
OdpowiedzUsuńLeno: Mam takie samo zdanie, dobra historia miłosna musi być dopracowana i posiadać to "coś".
Ven: Myślę, że to dobra decyzja :P