15 listopada 2010

Marek Krajewski- Śmierć w Breslau



Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 256

Według moich obserwacji policjanci w powieściach dzielą się zazwyczaj na dwa typy. Pierwszy to altruistyczny bohater, gotów poświęcić samego siebie by rozwiązać sprawę, ocalić niedoszłą ofiarę itp. Drugi typ to nieco zgorzkniały, cyniczny, ciężko doświadczony przez życie mężczyzna, ale w głębi serca wrażliwy i choć czasem łamie przepisy, to zawsze robi to w szczytnym celu.

Główny bohater powieści Marka Krajewskiego wymyka się tym uogólnieniom i zupełnie nie odpowiada wyobrażeniom o godnym podziwu stróżu prawa. Mock (bo o nim mowa) pozbawiony jest wszelkich skrupułów i zasad moralnych- hołduje metodzie zbierania „haków” na współpracowników i konsekwentnego „zaciskania imadła”, aby zmusić ich do wykonywania poleceń.

Akcja powieści rozgrywa się na początku lat trzydziestych XX wieku (choć nieliczne epizody maja miejsce w latach pięćdziesiątych) we Wrocławiu, a raczej w należącym ówcześnie do Niemiec Breslau. Radca kryminalny Eberhard Mock ma za zadanie odnaleźć sprawcę brutalnego mordu na młodej baronównie von der Malten. Pomaga mu tajemniczy policjant z Berlina Herbert Anwaldt. Sieć licznych zależności i układów w policji znacznie komplikuje śledztwo. Narastające poparcie dla Hitlera, aktywność gestapo i SS również zagęszczają atmosferę wokół osoby głównego bohatera.

Na pierwszy plan w książce Krajewskiego nie wysuwa się zbrodnia i toczące się śledztwo, ale brutalny opis miasta. Breslau to skupisko prostytutek, dewiantów seksualnych, morderców, sutenerów i wszelkich innych degeneratów. Zepsucie to dotyka także wysokich rangą urzędników policyjnych, polityczną elitę oraz arystokrację. Każda postać w tej książce coś ukrywa. Dodatkowo zostało to podkreślone przez liczne opisy pobić, tortur i wszechobecnego upału. Pot i gorąco stapiają się z bohaterami tak, jak każdy ich grzech i niemoralny występek. Powieść stwarza duszny i przygnębiający obraz rzeczywistości.

Zagadka morderstwa nie jest skomplikowana, zakończenie też zbytnio nie zaskakuje. Jest przyzwoicie, ale tylko tyle. Autor ciekawie skonstruował historię Anwaldta, ale trochę za wcześnie ujawnił pewne szczegóły. Odebrałam to tak, jakby chciał podsunąć czytelnikowi wskazówki, które mogą go naprowadzić na właściwy trop, ale zrobił to zbyt dosłownie. Końcowa ocena jest stosunkowo wysoka, ponieważ Krajewski świetnie opisał gęstniejącą atmosferę lat trzydziestych oraz stworzył nietypowego i wymykającego się schematom bohatera.

Ocena: 4 / 6

2 komentarze:

  1. Cykl Krajewskiego pokazuje, że wcale nie jest tak źle z polskim, współczesnym kryminałem. Uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piegusko: Dopiero przymierzam się do poznania tego cyklu, w najbliższym czasie muszę sięgnąć po drugą część. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń