28 lipca 2024

Droga Kości - Christopher Golden

 

Wydawnictwo: Mova
Liczba stron: 288
Pierwsze wydanie: 2022
Polska premiera: 2023

Ostatni tydzień upłynął pod znakiem okropnych, męczących upałów, więc postanowiłam dla odmiany zanurzyć się w akcję powieści rozgrywającej się na dalekiej Syberii, gdzie mróz trzaska, zimno wciska się w każdy zakamarek ciała, a wyjście bez odpowiedniej odzieży, nawet na kilka minut, może poskutkować odmrożeniami. Głównymi bohaterami są Felix Teigland, który marzy o zrobieniu dokumentu o życiu w regionie Traktu Kołymskiego nazywanego też Drogą Kości oraz operator kamery, a prywatnie jego przyjaciel Jack Prentiss.  Dla Teiga ten projekt to ostatnia szansa na odbicie się od zawodowego dna, wyjście z długów i udowodnienie, że ma nosa do intrygujących tematów, które spodobają się widzom. Mężczyzna od lat zafascynowany jest zjawiskami nadprzyrodzonymi, więc opowieści o duchach nawiedzających słynną Drogę Kości są dodatkową motywacją do nakręcenia filmu. Kiedy mężczyźni wraz z lokalnym przewodnikiem docierają do niewielkiego miasteczka, orientują się, że coś jest nie w porządku. Zdaje się, że nikogo z mieszkańców nie ma w domu, mimo że w oknach palą się światła i wszystko wygląda tak jakby wyszli dosłownie na chwilę. Ale dokąd można pójść na tym lodowym pustkowiu? Wkrótce bohaterowie przekonują się, że w ludowych opowieściach grozy jest sporo prawdy. Muszą stoczyć walkę na śmierć i życie, ale przede wszystkim jak najszybciej wydostać się z obszaru działania tajemniczej siły.

Od pierwszej strony byłam bardzo zaintrygowana rozwijającą się akcją. Autor dobrze zarysował atmosferę grozy, a opisy przeszywającego, skrajnie niebezpiecznego mrozu ogarniającego lodowe pustkowie oraz fakt, że bohaterowie podróżują drogą, której budowa pochłonęła tak wiele ludzkich istnień, dodatkowo potęgują strach. Zepsuty samochód, brak paliwa, jakiś wypadek na tej drodze oznaczają pewną śmierć z wychłodzenia, ponieważ niewielkie osady są położone bardzo daleko od siebie, a lokalne władze raczej nie zapuszczają się w te tereny. Zatem już sam fakt, że Teig i Prentiss znaleźli się w takim miejscu mocno działał na moją wyobraźnię. Podobały mi się też te pierwsze oznaki operowania niewyjaśnionych sił. Ślady ludzi w pośpiechu idących do lasu, kurtki i ciepła odzież pozostawione w domach, wrażenie jakby wyszli tylko na moment i zaraz mieli wrócić. Bohaterowie kątem oka zauważają, że coś się porusza, cienie szybko przemykają między budynkami, a do granic osady zbliża się jakaś niewyjaśniona, trudna do uchwycenia złowroga energia, która dla obcych w tym terenie Teiga i Pretnissa wydaje się czymś absolutnie niemożliwym do istnienia.

Niestety później powieść z tak dobrze zapowiadającą się atmosferą grozy przeradza się w jeden ciąg nużących opisów ucieczki przeplatanych atakami potworów. Christopher Golden postawił na łatwiznę, czyli rozciąganie pewnych fragmentów do granic możliwości oraz nieustanne wracanie do tych samych zdarzeń. Zmęczyło mnie powtarzanie tego, że bohaterowie jadą samochodem, obserwują otoczenie, strzelają, potem wydarza się coś, co pogarsza ich sytuację (np. ktoś zostaje ranny) i znów cykl zaczyna się od nowa. Uciekają, strzelają, ranna osoba krwawi, traci przytomność (ale jakimś cudem ciągle żyje) i tak w kółko aż do zakończenia, które też nie jest specjalnie satysfakcjonujące. Był potencjał na super horror, ale moim zdaniem nie został wykorzystany. Widać, że autor próbował dodać do tej opowieści głębi, ponieważ pojawia się wątek siostry Teiga, mający być pewnym wyjaśnieniem dlaczego bohater tak goni za sensacyjnymi historiami o duchach. Obiecująco zapowiadały się też nawiązania do syberyjskiego folkloru będącego mozaiką wierzeń rdzennej ludności. Niestety te elementy nie są jakoś szczególnie dobrze wykorzystane, autor gdzieś w połowie porzuca te próby, przez co Droga Kości to ostatecznie przeciętna lektura.

Podsumowując, na początku czułam napięcie i niepokój, a wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach. Potem jednak cała tajemniczość oraz groza zniknęły, a ich miejsce wypełniły niezbyt wyrafinowane rozwiązania służące eliminowaniu kolejnych bohaterów. Największym plusem przeczytania tej powieści jest chęć zgłębienia tematu faktycznej Drogi Kości, ale tu już muszę sięgnąć po reportaż, a tę książkę zaklasyfikować jako literacką przygodę, bez której mogłabym się obejść. 

2.5 / 6

3 komentarze:

  1. To kolejna książka, o której piszesz, że dobrze się zapowiadała i rozkręcała, a potem... potem wszystko się skiepściło :/ I z jakiegoś przedziwnego powodu nabrałam przez nią (?) ochoty, żeby poczytać coś starszego Yrsy. Na przykład "Lód w żyłach" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie "szczęście" do książek, że wybieram takie z obiecującym początkiem, a potem lipa. Ale to jest w ogóle bolączka wielu horrorów. Dużo łatwiej stworzyć niepokojącą atmosferę, sprawić, żeby czytelnik czuł napięcie niż potem sensownie rozwiązać historię. A stare książki Yrsy są super, więc wcale się nie dziwię twojej zachciance :)

      Usuń
  2. Okładka skojarzyła mi się ze świetną "Żywicą" Ane Riel i dlatego zwróciła moją uwagę :) Ale wolę odpuścić książkę, która tylko dobrze się zaczyna, a później niewiele dobrego z tego wynika.

    OdpowiedzUsuń