22 marca 2021

Gambit królowej

 

Liczba sezonów: 1
Lata emisji: 2020
Liczba odcinków w sezonie: 7
Obsada: Anya Taylor-Joy, Marielle Heller, Moses Ingram, 
Marcin Dorociński, Thomas Brodie-Sangster, Harry Mellink

Nie będę ukrywać, że wobec Gambitu królowej miałam ogromne oczekiwania wywołane mnóstwem entuzjastycznych recenzji jakie w ciągu ostatnich miesięcy czytałam w internecie oraz opiniami rodziny i znajomych, którzy również bardzo chwalili ten serial. Do oglądania zasiadłam zatem pełna entuzjazmu, nastawiona na poznanie fascynującej opowieści, dzięki której szachy wróciły do łask, stając się nagle modnym sposobem spędzania wolnego czasu. Niestety pierwsze odcinki sprawiły, że historia Elizabeth Harmon wydała mi się nieco sztampowa. Nie mam na myśli konkretnie  postaci szachistki zmuszonej na każdym kroku udowadniać, że jest godna rywalizacji z mężczyznami, ale raczej sposobu w jaki ta opowieść została skonstruowana. 

Pomyślcie, ile razy spotkaliście się z bohaterem-geniuszem, który początkowo jest niedoceniany, niezrozumiany lub wyśmiewany przez otoczenie, ale nagle jego los odmienia się za sprawą kogoś, kto dostrzega w protagoniście coś niezwykłego. Albo przełomem staje się jakiś wyjątkowy splot okoliczności stawiający geniusza w świetle reflektorów. Następnie taka historia zazwyczaj obiera nieco bardziej mroczny kierunek, zwracając uwagę odbiorców na pewne niepokojące skłonności i zachowania bohatera, przez które albo staje się on zagrożeniem dla innych, albo dla samego siebie, gdyż sabotuje własny sukces. Wiecie, genialne umysły, które cierpią z powodu innych niedostatków i problemów takich jak np. niestabilność emocjonalna, skłonność do nałogów, nieumiejętność nawiązywania relacji i tego typu sprawy. Chodzi mi o to, że w takich historiach dość łatwo można przewidzieć pewne punkty węzłowe oraz wydarzenia, przez co całość staje się mniej emocjonująca. Kiedy zorientowałam się, że Gambit królowej jest właśnie tego rodzaju opowieścią, nie umiałam w pełni zaangażować się w losy Beth. Czekałam na te wymienione punkty kulminacyjne, wiedząc, że w którymś momencie dziewczyna zostanie dostrzeżona, potem będzie musiała zmierzyć się z jakąś traumą, a w końcu zacznie zaniedbywać szachy, staczając się z drogi sukcesu. Jedyną niewiadomą było zakończenie, ponieważ bohaterka albo może załamać się i zaprzepaścić karierę, albo osiągnąć oszałamiający sukces, a wraz z nim równowagę życiową.

Nie chcę przez to powiedzieć, że serial mi się nie podobał, bo koniec końców uważam go za udaną produkcję. Po prostu chyba zbyt wiele oczekiwałam od Gambitu królowej jeszcze przed obejrzeniem, co przeszkodziło mi zanurzyć się w tej historii. Porwały mnie dopiero ostatnie dwa odcinki, kiedy wreszcie zaczęłam emocjonować się pojedynkiem z Borgowem oraz przejmować dalszymi losami Beth. I tutaj znów muszę lekko ponarzekać, ponieważ mam ambiwalentny stosunek do zakończenia. Z jednej strony jestem zadowolona z finału, bo chciałam, żeby protagonistka wyszła na prostą, jednak z drugiej, gdzieś tłucze mi się po głowie myśl, że ostatnie sceny są zbyt bajkowe, ugrzecznione i lekko naiwne. Jeszcze chwila i wszyscy bohaterowie rzuciliby się sobie w objęcia, a potem odeszli w stronę zachodzącego słońca, żyjąc długo i szczęśliwie. 

 


Oczywiście serial ma też mnóstwo zalet sprawiających, że ostatecznie oceniłam go bardzo pozytywnie. Największy plus to fenomenalna gra aktorska Taylor-Joy, która bezbłędnie odegrała rolę genialnej, bezkompromisowej, lekko odrealnionej oraz nieumiejącej nawiązywać kontaktów z innymi Elizabeth Harmon. Aktorkę widziałam już w kilku produkcjach, ale dopiero teraz przekonałam się jak duży ma talent. Nie wyobrażam sobie nikogo innego na jej miejscu i myślę, że to dzięki niej kibicowałam postaci Beth, mimo że momentami protagonistkę naprawdę trudno było lubić. Anya Taylor-Joy potrafi jednym, znaczącym spojrzeniem lub delikatnym grymasem twarzy opowiedzieć widzowi co się właśnie dzieje z jej postacią. Warto obejrzeć Gambit królowej tylko po to, by tego doświadczyć. Doceniam także wątek feministyczno-emancypacyjny, opowiadający nie tylko o młodej szachistce przecierającej szlaki w męskim świecie, ale również o kobiecej przyjaźni, zdobywaniu własnej pozycji zawodowej i finansowemu uniezależnieniu się od męża.

Twórcy serialu zadbali o to, by zaprezentować modę oraz wystrój wnętrz lat 60. w sposób maksymalnie atrakcyjny. Bohaterowie noszą charakterystyczne fryzury i makijaże, zakładają ubrania w krzykliwych kolorach oraz spędzają czas w pokojach, w których dominują wzorzyste tapety oraz jaskrawe obicia mebli.  Bardzo przyjemnie się na to patrzy, mimo że taka stylizacja jest nieco przesadzona w stosunku do rzeczywistej mody tamtych lat. Na koniec muszę pochwalić również sceny pojedynków szachowych, ponieważ zostały zrealizowane tak, że emocje sięgają zenitu. Opanowałam zaledwie podstawy gry w szachy, więc wierzę twórcom na słowo, że przedstawione rozgrywki rzeczywiście mają logiczny sens, ale nawet gdyby tak nie było, to magia ekranu zrobiła swoje. Z zapartym tchem śledziłam momenty, w których Beth gra, przekonując się jak piękna oraz emocjonująca może być każda kolejna partia. Jeśli jeszcze nie widzieliście Gambitu królowej to oczywiście polecam, ale chyba lepiej będzie jak podejdziecie do tego serialu bez tych obciążających oczekiwań i spodziewanej wspaniałości. Po prostu cieszcie się historią. Natomiast jeśli jesteście już zaznajomieni z produkcją, dajcie koniecznie znać jakie wrażenie na was wywarła. 

Ocena: 8 / 10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz