Główną bohaterką powieści jest Martyna – młoda kobieta prowadząca profil na Instagramie, służący do publikacji zwierzeń nadesłanych przez użytkowników. W anonimowych, prywatnych wiadomościach internauci dzielą się swoimi problemami, obserwacjami, sekretami oraz życiowymi trudnościami. Martyna nie tylko administruje profil, ale wręcz karmi się tymi historiami, pocieszając się, że inni mają gorzej. Dzięki zwierzeniom obcych ludzi oraz komentarzom czytelników kobieta odsuwa od siebie własne kłopoty, usiłując zapomnieć o zawodzie miłosnym, utracie pracy i nałogu stopniowo przejmującymi kontrolę nad jej życiem. Martyna czyta nadesłane historie, redaguje je przed opublikowaniem, ale nie angażuje się w dyskusje. Do czasu. Pewnego dnia bohaterka niefrasobliwie uzewnętrznia się w mediach społecznościowych, wywołując prawdziwą burzę wśród czytelników. To zdarzenie okazuje się brzemienne w skutkach zarówno dla Martyny, jak i ludzi z jej otoczenia.
Niedawno wróciłam do regularnego czytania i w miarę regularnego blogowania, dlatego przegapiłam moment, w którym na rodzimym rynku wydawniczym pojawiły się książki autorstwa Marcela Mossa. Po lekturze Nie odpisuj, z pewnym zaskoczeniem odnotowałam, że tajemniczy pisarz ma już grono fanów, jeśli wierzyć komentarzom zamieszczonym na lubimyczytać.pl, a jego powieści cieszą się aurą „zaangażowanych społecznie”, gdyż zawierają wątki takie jak przemoc wobec mężczyzn czy niszczycielska siła internetowego hejtu. Nie będę ukrywać, że jestem tym zdziwiona. Mam wrażenie, że chyba czytałam inną książkę, ponieważ ani przez sekundę nie odczułam, że Moss próbuje swoją powieścią poruszyć czytelników, przekazać coś ważnego czy skłonić do zastanowienia nad tym, ile zła może wyrządzić nieprzemyślana wiadomość wysłana za pośrednictwem mediów społecznościowych. Literatura zwracająca uwagę na problemy współczesnego świata nie kojarzy mi się z jednowątkową fabułą, powierzchownie zarysowanymi charakterami postaci oraz prostym, momentami prostackim wręcz językiem, którego używają wszyscy bohaterowie. A taka jest, w mojej ocenie, opowieść wymyślona przez Marcela Mossa.
W wywiadzie opublikowanym na portalu natemat.pl Moss zdradził: „napisałem tę książkę, ponieważ chciałem, by stanowiła ona wyraz buntu przeciwko temu, jak łatwo jest kogoś zniszczyć, pomawiając go w internecie”. W mojej ocenie ten wątek również nie wybrzmiewa w Nie odpisuj tak jak przedstawia to autor. Owszem, bohaterowie otrzymują dziesiątki nienawistnych komentarzy od obcych ludzi, ale nic z tego nie wynika. Postaci są tak zaburzone, że trudno ocenić jaki wpływ na ich działanie mają wypowiedzi anonimowych hejterów. Nie sięgają dna z powodu hejtu, gdyż za to wspomniane „zniszczenie” raczej winne są nieprzepracowane traumy i nieleczone zaburzenia, sprawiające, że bohaterowie posuwają się do autodestrukcyjnych zachowań oraz wyrządzania krzywdy bliskim.
Nie uważam, żeby ta historia mogła wywołać jakąś poważną dyskusję na temat przemocy wobec mężczyzn, czy też szerzej, przemocy domowej lub skutków internetowego hejtu, ale może zamiast tego zasługuje, by polecić ją po prostu jako przykład ciekawego thrillera? Niestety i na tym polu Nie odpisuj zawodzi. Wprawdzie intryga zaczyna się całkiem interesująco, a kolejne strony „czytają się” same, ale na tym koniec pozytywnych aspektów powieści. Wspominałam już, że bohaterowie nie doczekali się pogłębionego rysu, a pewne wydarzenia są po prostu naciągane. W trakcie lektury nasunęło mi się wiele pytań odnośnie do zachowania postaci, ale nie znalazłam przekonujących odpowiedzi, które wyjaśniłyby motywacje ich postępowania. Również rozwiązanie głównego wątku pozostawia niedosyt, gdyż napięcie budowane na początku, nie zostaje należycie wykorzystane, a finałowe sceny łatwo przewidzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz