15 września 2020

Martwy punkt - Louise Penny


Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 424
Pierwsze wydanie: 2005
Polska premiera: 2014


Kryminał literacki niejedno ma imię. Można trafić na powieść pełną sensacyjnych zwrotów akcji, krwawych i makabrycznych scen zbrodni, wynaturzonych seryjnych morderców albo przebiegłych zabójców działających w białych rękawiczkach. Do tego ostatniego typu historii mam szczególny sentyment, gdyż kojarzą mi się z dziełami Agathy Christie, którymi zaczytywałam się w czasach nastoletnich. Nic więc dziwnego, że książka Louise Penny, promowana jako „uczta dla wielbicieli tradycyjnego kryminału” wzbudziła moje zainteresowanie. 

Pisarka zabiera czytelników do idyllicznej kanadyjskiej wioski Three Pines, gdzie czas płynie wolno, wszyscy mieszkańcy doskonale się znają, a jakiekolwiek niespodziewane wydarzenie jest szeroko komentowane przez długi czas. W niedzielę przed Świętem Dziękczynienia spokój osady zakłóciła wiadomość o śmierci ponad siedemdziesięcioletniej panny Jane Neal. Poruszenie wywołała nie tyle informacja o zgonie starszej kobiety, co nietypowe okoliczności w jakich odnaleziono ciało emerytowanej nauczycielki. Panna Neal zmarła na leśnej polanie, ugodzona strzałą z łuku, co może sugerować nieszczęśliwy wypadek na polowaniu. Jednak prowadzący sprawę inspektor Armand Gamache szybko zaczyna podejrzewać, że staruszka nie zginęła przez przypadek. W Three Pines mieszka morderca, skrywający swoją prawdziwą twarz pod maską uprzejmego i uczynnego sąsiada.

Martwy punkt to faktycznie klasyczny kryminał nieco przypominający dzieła Christie. Mamy bowiem niewielką, zżytą ze sobą społeczność; dość wąskie grono podejrzanych oraz błyskotliwego detektywa rozwiązującego zagadkę śmierci. W teorii wszystko się zgadza, jednak praktyka pokazuje, że królowa kryminału jest tylko jedna i niełatwo stworzyć historię, którą bez wahania można przyrównać do książek mistrzyni. Louise Penny bardzo się starała i widać, że odrobiła lekcje, ale mimo tego jej powieść ma kilka mankamentów sprawiających, że nie jest to pozycja, którą z czystym sumieniem mogę polecić. Zanim jednak zacznę marudzić, chciałabym zwrócić uwagę na elementy zasługujące na pochwałę, ponieważ i takich nie brakuje. Dobrze wypadają opisy miejsca akcji oraz charakterystyka postaci mieszkających w wiosce.

Three Pines to sielska osada położona wśród lasów i gór, gdzie nawet w XXI wieku czas odmierzają następujące po sobie pory roku oraz aktualne warunki pogodowe. Mieszkańcy żyją innym rytmem niż ludzie z wielkich miast i cieszę się, że to w powieści wybrzmiało. Bardzo lubię czytać o niewielkich społecznościach, w których albo coś nagle burzy idyllę, albo na jaw wychodzą sprawy brutalnie obnażające prawdziwe oblicze rzekomo spokojnych, uczynnych i bogobojnych mieszkańców. Autorka nie szczędziła miejsca na opisy malowniczych krajobrazów oraz codziennej rutyny bohaterów, dzięki czemu miałam wrażenie, że zyskałam wgląd w życie postaci. Wprawdzie nie wszyscy doczekali się szczegółowych portretów, ale mimo wszystko, zatapiając się w lekturze, czułam, że „wsiąkam” w ten świat i poznaję protagonistów. Z przyjemnością odkrywałam również sekrety wspólnoty. Muszę zaznaczyć, że nie są one szczególnie szokujące, ale uznaję to za zaletę, gdyż pisarka oparła intrygę o przyziemne, jednak bardzo ludzkie reakcje takie jak skrywana latami zazdrość, strach przed utratą reputacji oraz próba zamaskowania prawdziwych uczuć z powodu lęku przed odrzuceniem. 

Bohaterowie są również ciekawi ze względu na oryginalne umiejętności i zainteresowania. Okazuje się bowiem, że Three Pines to wioska, w której osiedli prawdziwi artyści. Najbliższa przyjaciółka zmarłej panny Neal jest malarką, podobnie zresztą jak jej mąż, którego talent został doceniony na szeroką skalę. Lokalną księgarnię prowadzi znana poetka, a wiejskie bistro jest tak naprawdę restauracją zarządzaną przez prawdziwych miłośników gotowania. Zdaje sobie sprawę, że to nieco mało wiarygodne rozwiązanie, ale przynajmniej wyróżnia bohaterów i pozwala skojarzyć Martwy punkt nie tylko z zagadką kryminalną w starym stylu, ale także charakterystycznymi postaciami. Przyznam również, że nieczęsto mam okazję czytać o tym jak artysta przekuwa inspirację na konkretne dzieło sztuki czy też przygotowuje posiłki z pasją wykraczającą poza standardowe podejście do jedzenia, dlatego oceniam ten zabieg pozytywnie. Dzięki tej książce dowiedziałam się też paru ciekawostek na temat życia w prowincji Quebec, w której jedynym językiem urzędowym jest francuski. Wątek napięć pomiędzy Anglosasami a Frankofonami został delikatnie tylko zarysowany, ale to wystarczyło, by skłonić mnie do poszukania informacji na temat historii Kanady oraz tarć pomiędzy dwoma grupami założycielskimi. 

Niestety, tak jak wspomniałam na początku, nie wszystko w tej powieści zasługuje na pochwałę. Najpoważniejsza wada to leniwie prowadzona akcja, wskutek czego w trakcie lektury prawie w ogóle nie odczuwałam napięcia. Dla mnie to bardzo duży minus, gdyż uważam, że kryminał powinien wzbudzać emocje w czytelniku i sprawiać, by nie chciał on odkładać książki na bok dopóki nie pozna rozwiązania zagadki. Tutaj tego elementu zabrakło. Wprawdzie nie przewidziałam, kto jest mordercą Jane Neal, lecz i tak nie czuję się usatysfakcjonowana sposobem w jaki autorka poprowadziła główny wątek. Nie obawiałam się o los bohaterów ani nie przewracałam kolejnych stron z niecierpliwością, ponieważ pisarka nie stworzyła atmosfery zagrożenia. 

Na domiar złego inspektor Armand Gamache jest najsłabiej przedstawioną postacią. W teorii to błyskotliwy policjant. Nie zliczę ile razy trafiłam na opis jego zdolności oraz szacunku jakim cieszy się wśród podwładnych, niemniej śledząc jego poczynania daleka byłam od postrzegania protagonisty jako genialnego umysłu tropiącego przestępców. Na dobrą sprawę Gamache wyłącznie obserwuje otoczenie lub rozmawia z mieszkańcami Three Pines, co wystarczyłoby, gdyby czytelnik zyskał wgląd w tok jego rozumowania. Skoro jednak nic takiego się nie dzieje, jego metody śledcze pozostają tajemnicą. Miałam wrażenie, że inspektor zupełnie bez powodu nagle wpada na dobry trop lub inni bohaterowie po prostu udzielają mu potrzebnych informacji w odpowiednim momencie. Na koniec muszę wspomnieć, że wydana w 2005 roku powieść jest debiutem autorki. Obecnie Louise Penny ma w swoim dorobku 17 (!) książek z cyklu o Armandzie Gamache’u oraz grono wiernych fanów. Na ich prośbę autorka zamieściła na swojej stronie internetowej nagranie z poprawną wymową wszystkich francuskich nazwisk bohaterów oraz określeń pojawiających się w powieściach. Mała rzecz a cieszy. Podejrzewam zatem, że warto dać pisarce kolejną szansę. W Polsce wydano zaledwie trzy pierwsze tomy cyklu, więc będę miała okazję poćwiczyć czytanie w oryginale jeśli zdecyduję się na lekturę kolejnych części. Słyszeliście o książkach Louise Penny? Może ktoś poznał już całą serię? 

Ocena: 3.5 / 6

Cykl "Inspektor Armand Gamache":

2. Zabójczy spokój
3.  Najokrutniejszy miesiąc
4. A Rule Against Murder
5. The Brutal Telling
6. Bury Your Dead
6.5. The Hangman
7. A Trick of the Light
8. The Beautiful Mystery
9. How the Light Gets In
10. The Long Way Home
11. The Nature of The Beast
12. A Great Reconing
13. Glass Houses
14. Kingdom of the Blind
15. A Better Man
16. All the Devils Are Here

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz