Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 296
Pierwsze wydanie: 2015
W jednym z pierwszych rozdziałów Katarzyna Surmiak-Domańska napisała, że kiedy w Polsce porusza temat Ku Klux Klanu, ludzie dziwią się, że on wciąż istnieje. Przecież to historia – okropna, obrzydliwa i przerażająca, ale jednak przeszłość, która nigdy nie powróci. Jeszcze do niedawna sama zaliczałam się do grona takich osób. Przez myśl nie przeszło mi, że klan może wciąż legalnie (!) działać, organizować spotkania i agitować na terenie Stanów Zjednoczonych. A jednak tak właśnie się dzieje. Oczywiście współczesna odsłona Ku Klux Klanu jest inna niż ta sprzed dziesięcioleci. Dziś nikt nie organizuje linczów czarnoskórych, nie nawołuje bezpośrednio do przemocy, oficjalnie nie piętnuje białych wstępujących w związki z czarnymi. Ale czy przez to klan jest mniej szkodliwy? Absolutnie nie, bo u podstaw ruchu wciąż tkwi to samo przekonanie, że kolor skóry wskazuje na konkretne cechy, czyniąc człowieka lepszym lub gorszym. Kolejny reportaż z wydawnictwa Czarne otworzył mi szerszą perspektywę na pewne kwestie, pozwolił poznać wycinek innej kultury oraz lepiej zrozumieć tło historyczne, z którego wyrosły uprzedzenia rasowe i mity pokutujące w amerykańskim społeczeństwie aż do dziś.
Już podtytuł reportażu budzi dyskomfort i sprzeciw, ale jest trafny, ponieważ hasłami miłości, czystości oraz pobożności promuje się odłam Ku Klux Klanu, który Surmiak-Domańska miała okazję zbadać. W tym momencie warto nadmienić, że dzisiejszy klan nie jest tak jednorodny, jak ten z przeszłości. Organizacja jest rozproszona i funkcjonuje na podobnych zasadach, co inne nacjonalistyczne ruchy. Niektórzy liderzy są bardziej agresywni, balansując na granicy prawa, inni jak pastor Thomas Robb, działają w sposób teoretycznie pokojowy, nawołując do kochania własnej rasy. Często też jedne odłamy zostają wchłonięte przez te większe, w danym momencie bardziej popularne. Autorka reportażu wspomina, że w parze z klanem nie idą wielkie pieniądze. Członkowie są raczej średnio zamożnymi przedstawicielami klasy średniej, którzy angażują się w działania nie dla jakichkolwiek korzyści finansowych, ale z przekonania. Czasami miewają problemy w pracy czy szkole, gdy ich poglądy wyjdą na jaw, ale mimo tego nadal obstają przy swoim, ryzykując utratę zatrudnienia czy społeczny ostracyzm.
Reporterka zabiera czytelnika w podróż do niewielkiego miasteczka położonego w stanie Arkansas, które zyskało niechlubny przydomek „klan town”. Liczące około 13 tysięcy mieszkańców Harrison nazywane jest najbardziej rasistowskim miastem w całym kraju. To tam można znaleźć ogromne bilbordy wychwalające białą rasę i apele nawołujące do dbania o jej „czystość”. Nic więc dziwnego, że to właśnie w Harrison odbył się Zjazd Partii Rycerzy Ku Klux Klanu, któremu przewodniczył wspomniany już Thomas Robb. Przed sięgnięciem po książkę byłam przekonana, że autorka zbierała materiały nieoficjalnie; że musiała lawirować i mijać się z prawdą w trakcie rozmów z członkami organizacji, by nie domyślili się, że będą bohaterami książki. Okazało się jednak, że wniknięcie w ich szeregi było dość łatwe. Autorka zapisała się poprzez stronę internetową, uiściła stosunkowo niewielką opłatę i już mogła wziąć udział w zjeździe. Nie musiała ukrywać celu podróży ani namawiać ludzi do zwierzeń, bo większość chętnie przedstawiała swój światopogląd oraz motywacje skłaniające do sympatyzowania z klanem. Oczywiście pojawiły się niewygodne tematy, sznurujące rozmówcom usta, ale mimo wszystko jestem zaskoczona tą otwartością i zupełnym brakiem zażenowania w trakcie prowadzenia rasistowskich wywodów.
Reklama jakich w Harrison wiele. |
Podziwiam Katarzynę Surmiak-Domańską za zachowanie obiektywizmu i powstrzymanie się od uwag na temat usłyszanych opinii. Autorka niczego nie komentuje, a jedynie pokazuje tę drugą stronę amerykańskiej mentalności, tak daleką od oficjalnych przekazów o powszechnej równości, tolerancji i szacunku do odmienności. Mieszkańcy tak zwanego „Pasa Biblijnego”, czyli terenów położnych na południu i południowym wschodzie kraju, to zazwyczaj konserwatywni protestanci, deklarujący wierność tradycyjnym wartościom i życie w zgodzie z naukami Biblii. Naturalnie nie wszyscy są rasistami popierającymi odrodzenie Ku Klux Klanu, ale nie bez powodu to właśnie na tym terenie miasteczko takie jak Harrison może istnieć jako swoista enklawa białych. W trakcie lektury czułam się zniesmaczona nie tylko samym podejściem sympatyków współczesnego KKK do Afroamerykanów, Żydów czy Latynosów, ale też ich tendencją do zasłaniania się wartościami chrześcijańskimi. Nadal nie dociera do mnie fakt, że na pozór sympatyczni i uprzejmi ludzie, którzy uczęszczają na cotygodniowe nabożeństwa i deklarują głęboką wiarę w Chrystusa, mogą jednocześnie głosić, że biała rasa została stworzona do panowania nad innymi lub pokrętnie tłumaczyć, na czym powinno polegać chrześcijańskie miłosierdzie. Słuchają kazań o życiu w wierze, czytają Biblię, a mimo tego uczą swoje dzieci, że nie powinny przyjaźnić się z rówieśnikami o innym kolorze skóry oraz umacniają w nich strach przed Afroamerykanami, tłumacząc, że czarni mają większe skłonności do agresji i łamania prawa.
Autorka rozprawia się z takimi szkodliwymi mitami. Powołuje się na opinie ekspertów, a także sięga do historii, przypominając, że część czarnoskórej ludności USA wciąż zmaga się ze skutkami niewolnictwa oraz segregacji rasowej. Niewątpliwą wartością reportażu jest również koncentracja na przeszłości. Surmiak-Domańska opisuje, w jakich okolicznościach narodził się Ku Klux Klan, tłumaczy, dlaczego coś, co pozornie miało być tylko niemądrą zabawą, przerodziło się w zbrodniczy ruch. Wreszcie kreśli polityczne tło oraz analizuje społeczne nastroje, sprawiające, że organizacja nigdy tak naprawdę nie wymarła. W książce znalazło się także miejsce na opisy krwawych wydarzeń z historii, takich jak lincze czarnoskórych, na które schodziły się całe rodziny czy brutalne kary wymierzane osobom ośmielającym się nie popierać działań członków klanu. Dziś wciąż są ludzie, którzy, zakładają groteskowe białe togi, zakrywają twarze kapturami i zbierają się na wzgórzu, by zapalić krzyż. Nie muszą umawiać się na tajne zgromadzenia czy korzystać z haseł pozwalających odróżnić, kto jest z nimi, a kto przeciwko, ponieważ z pomocą przychodzą im nowe media. Mają swoje rozgłośnie radiowe, swoje strony internetowe i kanały na YouTube, gdzie propagandowe filmiki nagrywają już kilkuletnie dzieci.
Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość to kawał solidnego reportażu. Katarzyna Surmiak-Domańska niczego nie ubarwia, nie podgrzewa atmosfery w poszukiwaniu taniej sensacji, ale dociera do ludzi o przerażającej mentalności, pokazując czytelnikowi, że pod ich dobrotliwymi uśmiechami kryją się prymitywne przekonania i niczym nieuzasadnione uprzedzenia. Na końcu książki znajduje się obszerny spis bibliograficzny odsyłający do artykułów pozwalających zgłębić tematykę niewolnictwa, segregacji, samosądów i linczów, a także poznać życiorysy ludzi związanych z klanem. Nie dostrzegłam większych minusów publikacji. W zasadzie doskwierał mi jedynie chaos dotyczący postaci pojawiających się zarówno w kontekście współczesnego KKK, jak i wydarzeń z przeszłości. Natłok nazwisk oraz poruszanych wątków sprawiał, że czasami musiałam cofnąć się kilkanaście stron, by przypomnieć sobie powiązania między poszczególnymi osobami i skojarzyć przytaczane fakty. Niemniej warto było podjąć ten wysiłek, dlatego wszystkich zachęcam do sięgnięcia po książkę, mimo że lektura jest trudna i wyczerpująca.
Ocena: 5 / 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz