Wydawnictwo: PWN
Liczba stron: 376
Pierwsze wydanie: 2012
Nie mam w sobie ducha podróżnika-odkrywcy gotowego znosić wszelkie niewygody, byle tylko dotrzeć tam, gdzie niewielu przed nim. Nie wyobrażam sobie wyjazdu w niedostępne lub nieprzyjazne zakątki świata oraz niepewności związanej z brakiem noclegu czy miejsca na odpoczynek i regenerację sił. Nie odczuwam tej tajemniczej siły gnającej niektórych wciąż do przodu i niepozwalającej na dłuższy pobyt w domowym zaciszu. Pomimo tego chciałabym poznać egzotyczne, niesamowite krainy oraz zamieszkujących je ludzi wychowanych w odmiennej kulturze, dlatego postanowiłam zaprzyjaźnić się z literaturą podróżniczą. Kierując się pozytywnymi recenzjami czytelników oraz hipnotyzującą okładką, wybrałam książkę Magdaleny Skopek. Autorka na wiele tygodni odcięła się od świata, zamieszkując wśród rdzennej ludności Półwyspu Jamalskiego. Razem z rodziną Akatteto jadła surowe mięso, piła krew renifera, zgłębiała niegościnną tundrę, znosiła ataki natrętnych komarów oraz dotkliwe zimno panujące nawet w środku lata.
Magdalena Skopek zaimponowała mi swoją wytrwałością, gotowością do poświęceń oraz otwartością na nowe, nie zawsze przyjemne, doznania i przygody. Jestem pod wrażeniem jej odwagi, dzięki której wybrała się w samotną podróż w głąb Rosji, a następnie zdecydowała na dwumiesięczny pobyt w tundrze. Ze wstydem muszę przyznać, że gdyby nie publikacja jej autorstwa, nadal nie miałabym pojęcia o istnieniu Nieńców zamieszkujących obszary znajdujące się głównie w strefie klimatów subpolarnych. Trudno sobie wyobrazić, by w XXI wieku wciąż istniały plemiona starające się żyć tak jak ich przodkowie przed wiekami, a jednak Nieńcy udowadniają, że można przetrwać, polegając głównie na pracy własnych rąk. W swojej książce Magdalena Skopek opisuje życie z nieniecką grupą, relacjonując zarówno te ważne momenty, jak i codzienne, zwyczajne chwile. Zapiski autorki mają dość swobodną formę, ponieważ początkowo podróżniczka przeskakuje z tematu na temat, pisząc o rodzącym się pomyślę na wyprawę, o wcześniejszych wyjazdach ze znajomymi ze studiów czy wreszcie o wszystkich etapach podróży poprzedzających dotarcie do rodziny Akatteto.
Nie będę ukrywać, że początek Dobrej krwi uważam za niezbyt udany. Magdalena Skopek pisze chaotycznie i czasami skupia się na rzeczach, które niekoniecznie uważam za ciekawe czy warte zanotowania. Rozmowy ze współpasażerami z pociągu oraz informacje dotyczące przelotnie spotkanych osób niespecjalnie przyciągały moją uwagę, dlatego z niecierpliwością czekałam na „właściwą” część relacji. Dla mnie naprawdę interesująco zrobiło się dopiero, kiedy podróżniczka dotarła do celu, chociaż i do tych fragmentów mam pewne zastrzeżenia. Jednak, żeby nie zaczynać od narzekania i marudzenia, skupię się najpierw na pozytywach publikacji. Główną zaletę książki stanowią oczywiście informacje na temat kultury i obyczajów Nieńców. Jestem pełna podziwu dla ich hartu ducha, ciężkiej pracy oraz zaradności pozwalającej w dobrym zdrowiu przetrwać nieustanną wędrówkę z miejsca na miejsca. Ludzie decydujący się na koczowniczy tryb życia w tundrze, muszą wykazać się dużym samozaparciem nawet w codziennych sprawach. Mogą mieć tylko tyle dobytku, ile renifery zdołają uciągnąć na saniach, są zdani wyłącznie na siebie w kwestii zdobywania pożywienia, zadbania o ciepłą odzież czy znalezienia drewna na opał.
Mimo tylu przeciwności Nieńcy wydają się charakteryzować pogodnym usposobieniem, otwartością i sympatią w stosunku do innych. Magdalenę Skopek przyjęli do swojego grona, pozwalając nie tylko podglądać codzienne czynności, ale wręcz zachęcając do uczestniczenia w nich. Autorka przekonała się ile wysiłku wymaga podsycenie ognia w palenisku, jak smakuje surowe mięso renifera i jak należy odpowiednio wyprawiać skóry. Miała też okazję wysłuchać opowieści o przeszłości, tradycjach związanych z pochówkiem zmarłych oraz szamanach prześladowanych przez komunistyczne władze. Wątek związany z rusyfikacją również uważam za ciekawy. Dzisiaj większość Nieńców swobodnie mówi w języku rosyjskim, dzieci chodzą do państwowych szkół, a młodzi ludzie coraz częściej decydują się osiąść w jednym miejscu na stałe. To sprawia, że kultura ich przodków powoli wymiera i bardzo możliwe, że za kilka dekad nienieckie czumy będzie można oglądać jedynie w muzeum. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że tereny, na których żyją plemiona, skrywają złoża gazu ziemnego, co oznacza, że prędzej czy później swobodne poruszanie się po tych okolicach nie będzie możliwe.
Publikacja Magdaleny Skopek zasługuje na uwagę, ale nie jest książką bez wad. Moim zdaniem największy minus Dobrej krwi stanowi niewielka koncentracja podróżniczki na uchwyceniu oraz przelaniu na papier własnych odczuć i emocji. Autorka dużo miejsca poświęca na opisy przyrody, ciekawostki historyczne i geograficzne oraz rzetelne przedstawienie rzeczywistości w jakiej funkcjonują mieszkańcy tundry, ale rzadko pozwala sobie na prywatne wtręty. Chciałabym dowiedzieć się jak radziła sobie w warunkach, w których kąpiel raz na kilka tygodni była luksusem, czy miała obiekcje przed skosztowaniem potraw przyrządzanych z surowego mięsa, a także czy zdarzały jej się konflikty z miejscowymi. Możliwe, że dla Skopek to w ogóle nie są istotne kwestie, ale ja jako czytelniczka czuję niedosyt. Dodatkowo autorka ma skłonność do powtarzania pewnych informacji, dlatego np. o dymie unoszącym się w szałasie czytałam kilka razy, a temat związany z nienieckimi dziećmi uczącymi się w internatach, został ledwie muśnięty.
Niedostatki tekstu w pewien sposób rekompensują liczne fotografie dołączone do książki. Autorka nie szczędziła wysiłku, by w miarę możliwości uchwycić w kadrze jak najwięcej, pokazując piękno i surowość krajobrazu, dziecięce zabawy czy prace wykonywane przy zwierzętach. Niektóre obrazy są dość drastyczne, ponieważ pojawiają się zdjęcia np. z uboju reniferów, ale rozumiem, że koczownicze ludy nie przetrwałyby bez dostępu do mięsa i skór. W ogólnym rozrachunku zalety publikacji przeważają nad wadami, dlatego Dobrą krew polecam osobom zainteresowanym poznaniem kultury Nieńców oraz ich niełatwego życia w samym sercu tundry, a także wszystkim miłośnikom literatury podróżniczej.
Ocena: 4 / 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz