Wydawnictwo: Videograf
Liczba stron: 368
Pierwsze wydanie: 2014
Nie zliczę ile utworów grozy zawiera motyw przeprowadzki do małego miasteczka lub położonej na odludziu wioski, mającej stać się dla bohaterów sielskim azylem, w którym wszystkie problemy i troski znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Oczywiście horror to nie bajka, dlatego prędzej czy później protagoniści przekonują się, że przyjazna atmosfera i życzliwi sąsiedzi to ułuda, a odziedziczony po przodkach lub okazyjnie kupiony dom, skrywa niejedną mroczną tajemnicę. Mimo powtarzalności określonych tematów i dość czytelnego schematu wykorzystywanego przez wielu pisarzy, wciąż chętnie sięgam po tego typu opowieści, oczekując dreszczu niepokoju i ekscytacji. Lekturę Mrocznego siedliska planowałam od dawna i nie ukrywam, że za sprawą licznych pozytywnych recenzji, nastawiłam się na poznanie mrocznej, emocjonującej historii pełnej barwnych postaci i zaskakujących zwrotów akcji.
Do niedawna Tymoteusz Smuta nie mógł nazywać się dobrym ojcem i przykładnym mężem. Wprawdzie jego rodzinie niczego nie brakowało pod względem materialnym, ale wiecznie pijany albo skacowany mężczyzna w żonie wzbudzał niechęć, a w kilkuletnim synu strach. Jednakże od jakiegoś czasu Tymek nie pił, sumiennie uczęszczał na spotkania AA, skończył z destrukcyjnymi przyzwyczajeniami i starał się odzyskać zaufanie najbliższych. Kwintesencją przemiany i definitywnym zerwaniem z dawnym życiem miała być przeprowadzka do niemal odizolowanej od świata wsi Wisioły. Optymistycznie nastawieni i pełni werwy państwo Smuta przybyli do nowego domu, ale już pierwszego dnia poczuli, że szybko się nie zaaklimatyzują. Mieszkańcy wioski od początku unikają ich jak ognia, wieczorami wokół domu rozlegają się dziwne dźwięki, a na domiar złego ich synek zachowuje się bardzo niepokojąco i niezrozumiale. W Wisiołach dzieje się coś przerażającego, co prędzej czy później wyjdzie na jaw, a kiedy to się stanie dla Tymka i jego rodziny nie będzie już odwrotu.
W trakcie czytania Mrocznego siedliska nie mogłam pozbyć się skojarzeń z Lśnieniem Stephena Kinga. Nie wiem czy Piotr Kulpa inspirował się dziełem mistrza grozy, ale dla mnie podobieństwa między tymi powieściami są widoczne zwłaszcza w kreacji bohaterów. W obu historiach protagonistą jest niepijący alkoholik, którego zachowanie z przeszłości negatywnie wpłynęło na relacje rodzinne. Pojawia się też chłopiec obdarzony pewnymi zdolnościami wykraczającymi poza dziecięcy sposób pojmowania rzeczywistości. Rodzina jest odcięta od świata zewnętrznego, wokół piętrzą się sekrety, a na dodatek Kulpa również wplótł wątek niewyjaśnionego wypadku samochodowego sprzed lat. Na szczęście nie odczułam, by pisarz chciał zostać „polskim Kingiem”, więc pobrzmiewające w tle echa Lśnienia nie przeszkadzały mi zaangażować się w losy bohaterów Mrocznego siedliska. Nie mogę autorowi odmówić zgrabnego połączenia wątków i ogranych motywów, dzięki któremu z zainteresowaniem śledziłam akcję, ale nie będę ukrywać, że pierwszy tom trylogii nie wywarł na mnie piorunującego wrażenia.
Niemniej książka zasługuje na uwagę, ponieważ Kulpa ma głowę pełną pomysłów, a na dodatek potrafi żonglować schematami tak, by nawet odbiorca doskonale zaznajomiony z konwencją nie mógł wszystkiego przewidzieć. Mam słabość do opowieści grozy zawierających opisy małych, zamkniętych społeczności, których utarty rytm funkcjonowania zostaje zakłócony przez nowych przybyszy, więc doceniam, że pisarz w ciekawy sposób ukazał mieszkańców wioski. Obawiałam się karykaturalnej charakterystyki ludzi z Wisiołów oraz nakreślenia stereotypowej niechęci do przyjezdnych z wielkiego miasta, ale zostałam pozytywnie zaskoczona. W tej książce chodzi o coś więcej niż zwyczajowe sekrety pilnie strzeżone przez mieszkańców lub kontrast pomiędzy znającymi się od pokoleń sąsiadami, a anonimową rodziną, której pojawienie się wywołuje niemałe zamieszanie. Podoba mi się kierunek w jakim ta historia zmierza, łącznie z wieloma niewiadomymi stanowiącymi podstawę do snucia przeróżnych hipotez. Przez długi czas nie wiadomo, kto jest czarnym charakterem i jakie ma plany, ponieważ intryga zdaje się być bardziej skomplikowana niż wskazuje na to początek powieści. Szkoda tylko, że finał pierwszego tomu w zasadzie nie przynosi odpowiedzi na żadne pytania. Wygląda to tak jakby historia została brutalnie przerwana w połowie, dlatego żałuję, że nie mam pod ręką kontynuacji.
Pod względem kreacji bohaterów raczej nie mogę niczego zarzucić autorowi, ponieważ w jasny sposób zarysował najważniejsze cechy poszczególnych postaci. Tymoteusz to mężczyzna po przejściach, wmawiający sobie, że trudną przeszłość zostawił za sobą, ale tak naprawdę wciąż zmaga się ze swoimi demonami. Jego żona Magda z całych sił chce zacząć od nowa, jednak pobyt w górskiej wiosce odmienia kobietę, sprawiając, że zapomniane pragnienia i doznania zaczynają brać górę nad rozsądkiem. Jest jeszcze ich syn Czaruś, który z każdym dniem staje się coraz bardziej zamknięty w sobie. Przeprowadzka miała wpłynąć na niego kojąco, ale wszystko wskazuje na to, że problemy chłopca nasilają się z każdym dniem. Oczywiście galeria postaci nie kończy się na rodzinie Smutów, ale nie mogę zdradzić zbyt wiele, ponieważ najlepiej jak każdy na własną rękę pozna barwnych mieszkańców osady. W kwestii zachowania protagonistów mam tylko uwagę odnoszącą się do pewnej brutalnej sceny rozgrywającej się na oczach Tymka i jego rodziny. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego protagoniści tak szybko przeszli do porządku dziennego nad tym, co zobaczyli na Pomyrze. Moim zdaniem takie zdarzenie powinno ich zszokować i sprowokować do działania, więc jestem rozczarowana, że wszyscy przeszli nad tym do porządku dziennego.
Mroczne siedlisko uważam za całkiem ciekawą powieść, ale widzę braki i niedociągnięcia w warstwie językowej. Nie twierdzę, że Kulpa nie potrafi pisać, ale stosowane przez niego proste zdania aż proszą się o jakiś wyróżnik, sprawiający, że konkretne fragmenty zapadłyby mi w pamięć na dłużej. W książce nie brak emocjonujących, przerażających wydarzeń, które z pewnością silniej podziałałby na moją wyobraźnię, gdyby tylko zostały w inny sposób przedstawione. Niestety w niektórych momentach pojawiają się suche, beznamiętne opisy, psujące wypracowaną wcześniej atmosferę niepokoju, dlatego nie potrafiłam z pełnym przekonaniem zanurzyć się w fabułę. Pierwszy tom trylogii zapowiada się obiecująco i z pewnością sięgnę po kolejne części, żeby sprawdzić jak potoczyły się losy bohaterów, jednakże muszę przyznać, że po tak licznych pozytywnych recenzjach, spodziewałam się nieco bardziej dopracowanej i przerażającej historii.
Ocena: 4 / 6
Pan na Wisiołach:
2. Krzyk mandragory
3. Trzeba to zabić
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz