Wydawnictwo: Dowody na Istnienie
Liczba stron: 224
Pierwsze wydanie: 2015
Dziesięć lat temu spędziłam w Egipcie dwa wakacyjne tygodnie. Widziałam najważniejsze zabytki, płynęłam statkiem po Nilu i leniuchowałam w hotelu, ale oczywiście nie poznałam nawet odrobiny prawdziwego życia mieszkańców, ponieważ dla turystów wszystkie atrakcje były przygotowane, wyreżyserowane i zainscenizowane. Pamiętam, że odradzano kobietom samotne wyprawy na miasto, uczulano wycieczkowiczów na odpowiedni ubiór, a po Kairze grupy obcokrajowców przemieszczały się w towarzystwie policjantów lub wojskowych, których podczas całego pobytu dostrzegałam niemal na każdej ulicy tej metropolii. Ze strony miejscowych spotkały mnie zarówno szerokie uśmiechy i sympatyczne próby nawiązania rozmowy, jak i nieprzychylne spojrzenia oraz mamrotane pod nosem niezrozumiałe słowa, niemające raczej wiele wspólnego z gościnnością. Zafascynowały mnie ślady wspaniałości starożytnej kultury, porwała wszechobecna egzotyka, ale czułam strach na myśl o tym, co ukryte przed przyjezdnymi.
Zdaje się, że takie dwuznaczne odczucia są czymś normalnym, bo jak zapewnia Piotr Ibrahim Kalwas, Egipt jest krajem kontrastów, ponieważ ogromne przywiązanie do religii i tradycji ściera się z zachodnimi ideałami, pragnieniem życia w demokratycznym państwie oraz niepochamowanym pędem w korzystaniu z nowinek technologicznych. Autor reportażu zabiera czytelnika w trudną podróż, w czasie której obnaża wstydliwe sekrety współczesnego Egiptu, piętnuje nierówność w traktowaniu kobiet i mężczyzn, wytyka rozmówcom obłudę oraz ślepe posłuszeństwo wierze. Czy ma do tego prawo? Większość Egipcjan odpowiedziałaby, że nie, bo jako cudzoziemiec nie powinien mieszać się w nie swoje sprawy. Jednak Kalwas ma zgoła odmienne zdanie i z perspektywy Polaka- muzułmanina mieszkającego w Aleksandrii od kilku lat, opisuje otaczającą go rzeczywistość, pokazując absurdy, zagrożenia i problemy trawiące arabskie społeczeństwo. Robi to w fascynujący, bezpośredni sposób, czym zaskarbił sobie moje zaufanie. Na treść książki składają się nie tylko obserwacje autora, ale też zapiski rozmów z wieloma różnymi ludźmi, reprezentującymi odmienne podejście do religii, polityki, kultury czy relacji damsko-męskich. Mam wrażenie, że to właśnie dzięki tym rozmowom charakterystyka Egiptu i jego obywateli jest tak interesująca, a przy tym prawdziwa, bo trudna do uchwycenia w konkretne kategorie, osądzenia i wyrażenia jednoznacznej opinii.
Kalwas nie ukrywa, że pomimo kilku lat spędzonych w Aleksandrii wciąż nie jest w stanie pojąć wszystkiego, co związane z egipską mentalnością i moralnością. Ciągle nie rozumie niektórych zachowań i drażnią go sprzeczności wynikające z nieustających napięć pomiędzy nęcącym światem Zachodu, a mocnym osadzeniem w tradycjach kultywowanych od setek lat. Ale mimo tego nie poddaje się i drąży dalej, zadając setki pytań zarówno przyjaciołom, jak i nowo poznanym ludziom. Zdaje się, że dla Kalwasa tabu nie istnieje, ponieważ prowokuje on swoich rozmówców do poruszania tematów zakazanych, nieobecnych w sferze publicznej, nieporuszanych przez prawych obywateli i gorliwych muzułmanów. Dzięki jego determinacji i dociekliwości, w książce można przeczytać między innymi o bestialskim okaleczaniu kobiet, skomplikowanej sytuacji politycznej, fałszywej moralności i prześladowaniach dotyczących ludzi, którzy nie chcą podporządkowywać się skostniałym regułom narzuconym przez przywódców religijnych. Normy społeczne reguluje zasada, zgodnie z którą czynności, zachowania, poglądy, obyczaje, a czasem rzeczy są haram (zakazane) lub halal (dozwolone). Oczywiście pomiędzy te skrajności wdziera się cała masa niejasnych, podatnych na interpretację sytuacji, ale to prowadzi do dziwnych, absurdalnych, a nawet okrutnych praktyk.
W Egipcie bardzo trudno jest mieć zdanie inne niż większość, a jeszcze trudniej manifestować niepopularne poglądy i walczyć o jakiekolwiek zmiany. Doskonałym przykładem ilustrującym ten problem jest kwestia obrzezania kobiet, będąca dla Egipcjan jednocześnie czymś wstydliwym, ale i powszechnym. Dziewczynkom wycina się łechtaczki, żeby nie kusiły swoim ciałem mężczyzn. Zabieg często jest przeprowadzany w urągających warunkach, bez znieczulenia, brudnym nożem pełniącym rolę narzędzi chirurgicznych. Bywa, że trzeba go powtórzyć, gdy okazuje się, że nie usunięto wszystkiego. Byłam przygotowana na czytanie rozdziału poświęconego temu obrzydliwemu zwyczajowi, ponieważ kilka miesięcy temu trafiłam na artykuł Kalwasa w sieci, ale ponowna lektura wcale nie osłabiła mojej złości. Nie potrafię ze spokojem myśleć o Egipcjankach przeżywających piekło okaleczenia, niemogących decydować o własnym ciele, uznanych za grzeszne i nieprzyzwoite. Oficjalnie obrzezanie zostało zakazane ponad dziesięć lat temu, ale to nie pomogło, bo w społeczeństwie nadal panuje silne przekonanie, że porządna kobieta nie może odczuwać przyjemności seksualnej. Nikt o tym nie mówi otwarcie, ale rozmówczynie autora są pewne, że prawie każda dorosła Egipcjanka jest obrzezana. Matki pamiętają wiążące się z tym cierpienie, ale swoim córkom zadają taki sam ból, bo tak trzeba, bo tak nakazuje tradycja, bo dziewczyna nie znajdzie męża. Zachęcam do zapoznania się z tekstem Olgi Majerskiej, która zrecenzowała książkę Bunt. O potrzebie rewolucji seksualnej na Bliskim Wschodzie oraz dyskusją na temat szkodliwości samego terminu "obrzezanie" używanego w kontekście okaleczania kobiet.
Fragment, w którym autor namawia kobiety do zwierzeń, wysłuchuje ich przeklinania, złorzeczenia oraz rozpaczliwych próśb, by ktoś nagłośnił tę sprawę na świecie i pomógł przerwać spiralę zniewolenia, był dla mnie najtrudniejszy w odbiorze. Niestety to nie jedyny bulwersujący temat poruszony w książce. Reportażysta otwarcie pisze o potrzebie zmian w Egipcie, ale jednocześnie pokazuje, dlaczego tak mało prawdopodobne jest, by w ciągu najbliższych dekad kraj przeszedł oczyszczającą metamorfozę. Szczerze przyznam, iż nie zdawałam sobie sprawy z wielu bolączek tego społeczeństwa. Nie wiedziałam, że wegetarianizm i szanowanie praw zwierząt traktowane są jako przejaw niebezpiecznego podążania za nowoczesnymi wymysłami. Nie przypuszczałam też, że muzyka rockowa uważana jest za bluźnierczą, a przyznanie się do ateizmu skutkuje ostracyzmem i wykluczeniem z grona rodziny i przyjaciół. Egipt wydawał mi się krajem w miarę postępowym i bardziej otwartym na zachodnie ideały niż inne arabskie państwa, ale po lekturze tej publikacji wiem, że bardzo się myliłam.
Zapewne nie każdemu przypadnie do gustu styl, w jakim książka została napisana, bo Kalwas formułuje ostre, mocne, bezpośrednie wypowiedzi. W jego relacji nie ma miejsca na subtelności, poetyckie wstawki czy jakikolwiek przejaw egzaltacji i mnie to bardzo odpowiada. Autor głównie krytykuje kraj, w którym się osiedlił, ale jednocześnie widać jego wielkie przywiązanie do arabskiej kultury i zakochanie w tym, co w niej piękne i dobre. Szkoda tylko, że część tematów była już poruszana na łamach „Gazety Wyborczej” czy „Dużego Formatu”, więc pewne teksty powtarzają się, co może być rozczarowujące dla osób mających wcześniej do czynienia z artykułami Kalwasa. Niemniej sądzę, że to kawał wartościowej literatury faktu, dlatego polecam ją osobom pragnącym lepiej poznać współczesny Egipt ze wszystkimi jego przywarami i bolączkami. Wybierzcie się z autorem na spacer po aleksandryjskich ulicach, pozwólcie zaczepić się nieznajomemu i wysłuchajcie, co ma do powiedzenia. Uprzedzam, że to nie będzie przyjemne doświadczenie, ale gwarantuję, że wrócicie z tej podróży mądrzejsi oraz bardziej świadomi różnic kulturowych pomiędzy światem Wschodu i Zachodu.
Ocena: 5 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwań: Z półki, Polacy nie gęsi (reportaż opisujący życie w konkretnym miejscu).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz