Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 376
Pierwsze wydanie: 2008
Polska premiera: 2011
Jednym z moich noworocznych postanowień związanych z książkami jest częstsze czytanie reportaży. Kocham fikcję literacką, uwielbiam poznawać losy wymyślonych bohaterów, przeżywać wydarzenia ich dotykające oraz snuć własne wizje na temat zakończeń różnych opowieści, ale doszłam do wniosku, że potrzebuję również prawdziwych historii, dlatego od czasu do czasu mam zamiar sięgać po literaturę faktu. Parę lat temu miałam okazję poznać publikację przedstawiającą dramatyczne losy mieszkańców Korei Północnej, którzy od dekad pozbawieni są podstawowych praw człowieka. Książka Barbary Demick opublikowana przez wydawnictwo Czarne wywarła na mnie ogromnie wrażenie, dlatego po raz kolejny zdecydowałam się na reportaż z tej oficyny. Od razu przyznam się, że dzieło chińskiego pisarza i dziennikarza Liao Yiwu wybrałam spontanicznie. Nie czytałam opisu na okładce, nie szukałam informacji ani recenzji w sieci, ponieważ postanowiłam zagłębić się w lekturę bez żadnego przygotowania. Czy wyszło mi to na dobre? Sądzę, że tak.
Pierwsze zaskoczenie i lekka dezorientacja pojawiły się już na samym początku, kiedy ze wstępu i wprowadzenia dowiedziałam się, że Prowadzący umarłych to zbiór wywiadów z ludźmi uważanymi za margines chińskiego społeczeństwa. W ciągu wielu lat autorowi udało się porozmawiać z kilkudziesięcioma osobami, które wskutek politycznych zawirowań i kolejnych okrutnych decyzji rządu, popadły w niełaskę i stały się obywatelami gorszej kategorii. Yiwu napisał dokumentalną książkę zatytułowaną Wywiady z ludźmi z dolnych szczebli drabiny społecznej, zwracającą uwagę na życie Chińczyków takich jak on, czyli odrzuconych, pogardzanych, prześladowanych przez przedstawicieli partii, wtrącanych do więzienia za coś, co tylko w komunistycznym kraju może być uznane za przestępstwo. Niniejszy reportaż jest zredagowanym na nowo wycinkiem ze wspomnianej publikacji, zawierającym niemal trzydzieści dramatycznych życiorysów. Nie ukrywam, że obawiałam się czy zapis stosunkowo krótkich rozmów z tak wieloma osobami nie okaże się zbyt chaotyczny i przeładowany informacjami. Trudno było mi sobie wyobrazić, by z wywiadów wyłonił się spójny obraz wydarzeń oraz faktów, będących we współczesnych Chinach tematami tabu. Właściwą lekturę zaczynałam więc z głową pełną wątpliwości, ale szybko przekonałam się, że pisarz doskonale wiedział co robi, oddając głos swoim rozmówcom.
Mam wrażenie, że Yiwu jest doskonałym słuchaczem, ponieważ potrafi pokierować wywiadem tak, by druga osoba zechciała otworzyć się przed nim i opowiedzieć o najboleśniejszych momentach z własnego życia. Dziennikarz nie stara się wynieść ponad często prostych i niewykształconych ludzi, nie próbuje dominować, nie prowokuje, chociaż czasami zaznacza własne zdanie celnym komentarzem. Z tego względu niewiele jestem w stanie napisać o samym autorze, którego krótki życiorys poznałam dzięki notce stworzonej przez pracującego nad zachodnim wydaniem książki Wen Huanga, ale nie sądzę, żeby było to minusem reportażu. W tej publikacji bowiem nie chodzi o to, co myśli jej autor i jak on postrzega komunistyczne Chiny, dlatego że najważniejsze jest spojrzenie zwykłych ludzi, którzy po raz pierwszy mają okazję przedstawić swój punkt widzenia. Liao Yiwu podobnie jak oni wie, co to znaczy stracić bliskich, być w więzieniu, ukrywać się przed władzami, ale nie szafuje swoimi doświadczeniami tylko słucha, notuje lub zapisuje w pamięci, a potem wszystko przelewa na papier.
Wśród rozmówców największą grupę stanowią ludzie, którzy świadomie lub w wyniku nieszczęśliwych zbiegów okoliczności stali się wrogami partii. Duża część wywiadów zaczyna się od wspomnień osób pamiętających czasy przedwojenne i potrafiących porównać lata dzieciństwa i wczesnej młodości z dorosłością upływającą pod znakiem gwałtownych zmian i podporządkowania całego życie pod dyktando partii. Skłamałabym, gdyby napisała, że wszystkie rozmowy zainteresowały mnie w takim samym stopniu, ale każdy bohater tego reportażu ma do powiedzenia coś, co pozwala stworzyć obraz zarówno współczesnej Chińskiej Republiki Ludowej, jak i tej sprzed kilku dekad, kiedy ludzie umierali z głodu, a władza prześladowała za najmniejsze przewinienia. Są więc opowieści o przypadkach kanibalizmu, o bestialskim traktowaniu obywateli w trakcie rewolucji kulturalnej, o protestach na placu Tian’anmen, a także o szeregu innych wydarzeń i kampanii politycznych, które doprowadziły do śmierci milionów Chińczyków. Trudno ze spokojem czytać o takich sprawach, dlatego pomimo pewnej surowości stylu, graniczącej czasem z beznamiętnością, większość historii głęboko zapada w pamięć.
Brakuje słów na opisanie bestialstwa, jakie człowiek jest w stanie zgotować bliźniemu. Bohaterowie tego reportażu przyznają, że często ich oprawcami byli sąsiedzi, znajomi, przyjaciele. Jednego dnia pracowali z kimś ramię w ramię, a kolejnego ranka byli przez niego bici, wiązani i wleczeni na rynek, by tam mogli dokonać publicznej samokrytyki. Poraża zarówno okrucieństwo komunistycznego systemu, jak i głupota urzędników nakazujących niszczenie zabytków, palenie bezcennych ksiąg, walkę z religią i wymazywanie wielowiekowej tradycji. Spośród wszystkich wywiadów największe wrażenie zrobiła na mnie rozmowa z ojcem, który stracił swojego syna w czasie zamieszek na placu Tian’anmen w 1989 roku oraz opowieść kobiety zmuszonej do patrzenia na egzekucję męża i brata, a potem wielokrotnie prześladowanej przez członków partii. Z pewnością nie zapomnę również o mężczyźnie bezpodstawnie uznanym za trędowatego i odizolowanym na wiele lat od społeczeństwa czy wyznawczyni Falun Gong, aresztowanej za praktykowanie samodoskonalących ćwiczeń.
W reportażu Liao Yiwu wielokrotnie pojawiają się wzmianki o pobycie w więzieniu i doznawanych w trakcie odbywania kary cierpieniach. Nie tylko strażnicy bili i torturowali osadzonych, ale także współwięźniowie dopuszczali się takich praktyk. Jedni niejako sami z siebie okazywali przewagę nad słabszym, inni zostali omamieni obietnicą skrócenia wyroku, jeśli wydobędą informację od opornych osobników. W efekcie, trafienie za kraty zwiastowało utratę zdrowia, a czasem również życia. Skoro mowa o aresztantach, warto wspomnieć, że wśród rozmówców pisarza znalazły się także osoby wiodące prawdziwie przestępcze życie, jak np. handlarz kobietami. Tacy ludzie również zostali dopuszczeni do głosu, mimo że ich poglądy są bulwersujące, a zachowanie zasługuje na potępienie. Zbiór prawie trzydziestu wywiadów przeprowadzonych przez Yiwu to porażająca charakterystyka egzystencji w kraju, w którym obywatele pozbawieni są praw i swobód, jakie powinny przysługiwać każdemu człowiekowi. Warto przeczytać, pomimo miejscami topornego, szorstkiego stylu, wynikającego prawdopodobnie z faktu, że polska wersja powstała z angielskiego przekładu, a nie chińskiego oryginału.
Ocena: 5 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwania Z półki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz