17 listopada 2014

Beznadziejna sprawa - Mark Gimenez


Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 496

Wszystko wskazuje na to, że wreszcie przełamałam złą passę w doborze książek, ponieważ pierwszy raz od kilku tygodni mogę napisać, że ostatnio przeczytana powieść przypadła mi do gustu. Pokonanie czytelniczego kryzysu zawdzięczam Markowi Gimenezowi, który wprowadził mnie w świat zawładnięty przez skorumpowanego policjanta, pazernego potentata gazowego, nieprzebierającą w środkach ekolożkę, ekscentrycznego profesora prawa oraz grupę artystów oczekujących aż jakiś łowca talentów zwróci na nich uwagę. Na dodatek cała opowieść rozgrywa się w niewielkim teksańskim miasteczku, w którym nieustannie dochodzi do konfliktów na tle rasowym, płciowym lub światopoglądowym, co sprawia, że historia staje się jeszcze bardziej emocjonująca, skomplikowana i niejednoznaczna.

Głównym bohaterem powieści jest profesor John Bookman (dla przyjaciół po prostu Book) wykładający prawo konstytucyjne na Uniwersytecie Teksańskim. Mężczyzna słynie z niekonwencjonalnego podejścia do swoich obowiązków, a tym samym stanowi zaprzeczenie statecznego wykładowcy akademickiego. Book ma także w zwyczaju angażowanie się w sprawy teoretycznie beznadziejnie, od razu odrzucane przez każdego rozsądnego prawnika. Jego najnowszym zadaniem jest odkrycie prawdy o śmierci swojego byłego stażysty Nathana Jonesa. W tym celu bohater wyrusza do Marfy, będącej mieściną pełną kontrastów, absurdów oraz wspomnianych już konfliktów, by zbadać czy Nathan zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku, czy może nadepnął komuś ważnemu na odcisk i został brutalnie uciszony.

Mimo mojej ogromnej sympatii do kryminałów i thrillerów zazwyczaj unikam tych zawierających rozbudowany wątek prawniczy. Rozwlekłe opisy rozpraw sądowych oraz ciągnące się utarczki słowne przedstawicieli dwóch skonfliktowanych stron raczej nie wzbudzają mojego entuzjazmu. Jednak autor Beznadziejnej sprawy udowodnił, że akcja thrillera prawniczego nie musi rozgrywać się według tego samego schematu i co najważniejsze – może obyć się bez żmudnego opisywania kolejnych etapów procesu. W książce Gimeneza nie ma ani jednej sceny w sądzie, nie występuje także jawny podział na oskarżyciela i adwokata, ale mimo tego prawo (zwłaszcza konstytucyjne) jest wciąż obecne poprzez wątki związane z prowadzonym śledztwem oraz fenomenalne fragmenty ukazujące Bookmana w trakcie dyskusji ze studentami. Nie mam pojęcia o amerykańskim prawodawstwie, głośnych precedensach czy też wszelkich lukach i niedopowiedzeniach umożliwiających legalne dokonywanie przeróżnych przekrętów, ale przedstawione przez Gimeneza niebezpieczeństwa wynikające z wprowadzania do amerykańskiej konstytucji coraz to nowych zapisów, naprawdę mną wstrząsnęły. Przytoczone przez pisarza przypadki jasno pokazują jak Stany Zjednoczone krok po kroku sprzedają wolność swoich obywateli korporacjom, zgadzając się na to, aby firma z ogromnym kapitałem mogła poszczycić się posiadaniem większych praw niż zwykły obywatel. Ktoś może powiedzieć, że nie ma sensu się tym przejmować skoro to przecież dotyczy Amerykanów, a nie nas, ale uważam, że to marne pocieszenie, bo zapewne i w Europie jest podobnie, tylko mało kto zdaje sobie z tego sprawę.

Na początku wydaje się, że dyskusje protagonisty ze studentami nie mają związku z dalszą częścią historii, ale w zakończeniu okazuje się, że wszystko się ze sobą świetnie łączy. Mark Gimenez wplótł do fikcyjnej opowieści kilka jak najbardziej rzeczywistych i realnych problemów. Zastanawialiście się kiedyś czy wydobycie gazu łupkowego może negatywnie wpłynąć na środowisko? A może rozmyślaliście na temat wyczerpujących się paliw kopalnych i tego jak zmieniłoby się nasze życie, gdyby nagle zabrakło gazu, ropy, węgla? Jeśli nie, to jestem przekonana, że po lekturze tej książki zaczniecie te kwestie rozważać. Oczywiście Beznadziejna sprawa to nie tylko opowieść o wielkich korporacjach i dokonywanych przez nich oszustwach, ponieważ równie ważnym wątkiem jest śmierć młodego mężczyzny. Bookman wraz ze swoją stażystką Nadine nie prowadzą typowego śledztwa, ale rozmawiają z mieszkańcami Marfy, zasypują pytaniami osoby mogące skorzystać na śmierci Nathana i analizują wszystko, co się dokoła nich dzieje. Akcja nie rozwija się w szaleńczym tempie, ale w tym przypadku to dobrze, ponieważ razem z bohaterami krok po kroku przybliżałam się do odkrycia prawdy, zastanawiając się nieustannie, kto kłamie, a kto mówi prawdę. Autorowi udało się zaskoczyć mnie w kilku miejscach, co naturalnie uważam za duży plus tej książki.

Amerykański pisarz w ciekawy sposób sportretował mieszkańców miasteczka, zwracając uwagę na problemy pojawiające się w momencie, gdy niewielka społeczność składa się z ludzi różniących się niemal pod każdym względem. Marfa to specyficzne miejsce pełne kontrastów, ponieważ właśnie tam jednocześnie można spotkać artystów marzących o zaistnieniu jako twórcy sztuki współczesnej, jak i konserwatywnych, twardych ranczerów gardzących tymi, którzy nie hodują bydła lub nie pracują przy wydobyciu gazu. Na dodatek do głosu dochodzi brak tolerancji dla homoseksualistów, Latynosów oraz wszystkich w jakiś sposób wyróżniających się z tłumu, co sprawia, że Marfa jawi się jako tykająca bomba zegarowa, którą dla własnego bezpieczeństwa lepiej omijać. Jednak Bookmanowi nie straszne małomiasteczkowe uprzedzenia, dlatego uparcie dąży do poznania prawdy. Autorowi Beznadziejnej sprawy udało się wykreować głównego bohatera na postać ciekawą i zapadającą w pamięć. Nieco ekscentryczny profesor prawa zaskarbił sobie moje uznanie swoją bezkompromisowością i determinacją. Zresztą każda postać pojawiająca się w tej powieści posiada zestaw niepowtarzalnych cech charakteru, co świadczy o tym, że Gimenez dokładnie przemyślał i dopracował niemal każdy aspekt swojej historii.

Jedyne zastrzeżenie mam do zbyt spektakularnego finału, który trochę kłóci się z wcześniejszym spokojnym rytmem rozwoju akcji. Zakończenie czytało mi się wspaniale, ale nie mogłam pozbyć się wrażenia, że pewne zdarzenia są niestety mało prawdopodobne, żeby nie powiedzieć zupełnie niewiarygodne. Szkoda, że końcówka trąci już hollywoodzkimi filmami akcji, ale niestety to przypadłość wielu thrillerów. Jednak w ogólnym rozrachunku Beznadziejna sprawa wypada dobrze głównie za sprawą rewelacyjnie scharakteryzowanych bohaterów oraz obecności wielu wątków mających ścisły związek z rzeczywistością i aktualnymi realiami. Intryga związana ze śmiercią Nathana Jonesa również nie rozczarowuje, więc uważam, że spokojnie możecie tej książce poświęcić kilka godzin wolnego czasu. 

Ocena: 4,5 / 6

Cykl John Bookman


Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz