Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 448
Dziennikarka Kitty Logan
przechodzi ciężki czas w życiu. Przez wiele miesięcy pracowała nad pewną
sprawą, mając nadzieję, że opublikowanie związanych z nią materiałów zaowocuje
sławą i uznaniem w środowisku dziennikarskim i nie tylko. Jednak kobieta popełniła
ogromny błąd i zamiast spodziewanego splendoru spłynęła na nią fala krytyki,
nienawiści i potępienia. Ostatnią deską ratunku dla jej kariery jest artykuł
zlecony przez umierającą zwierzchniczkę i przyjaciółkę zarazem. Jednak to
zlecenie wydaje się trudniejsze od wszystkich, z jakimi Kitty kiedykolwiek
miała do czynienia, ponieważ właściwie nie wiadomo, o czym ten tekst ma być.
Bohaterka otrzymała listę stu nazwisk i jej zadaniem jest nie tylko
odnalezienie tych osób, ale także dotarcie do powiązań między nimi, mogących stać
się materiałem na reportaż. Oczywiście od początku nic nie układa się po myśli
Kitty, a uciekający czas boleśnie przypomina jej, że od napisania tego artykułu
tak wiele zależy.
Jeśli znacie twórczość Cecelii
Ahern to z pewnością domyślacie się, że wszystkie wydarzenia spotykające główną
bohaterkę pojawiają się po to, by mogła zastanowić się nad tym, co jest dla
niej w życiu najważniejsze i zmienić swoje podejście do kariery, rodziny,
nawiązywania nowych znajomości itd. Motyw znaczącej przemiany postaci nie jest
niczym ożywczym czy zaskakującym u Ahern i przyznam, że z tego powodu powieść Sto imion nie podobała mi się tak bardzo
jak przewidywałam. Naturalnie nie uważam, że to zła książka, bo czytałam ją z
dużą przyjemnością, niemniej w pewnym momencie domyśliłam się, co łączy
wszystkie osoby z listy, więc zakończenie całej historii nie wywarło na mnie aż
tak dużego wrażenia. Jednak pomimo tego doceniam pozytywny wydźwięk bijący z
nowej książki Ahern. Uważam, że ten optymizm również można włączyć do elementów
charakterystycznych dla pisarstwa irlandzkiej autorki. Nieważne jak koszmarnie
sytuacja wygląda i jak źle wszystko się układa w życiu postaci, to na koniec i
tak dla każdego zaświeci słońce. Czasem finał jest słodko-gorzki, bo Cecelia
Ahern nie tworzy opowieści zupełnie oderwanych od życia, ale tak jak w
przypadku pozostałych przeczytanych książek, tak i po lekturze Stu imion czuję pozytywną energię i
znacznie bardziej przychylne nastawienie do świata.
Jak już napisałam wcześniej, nie
zaskoczyło mnie to, że Kitty przemyśli kilka spraw, wyciągnie wnioski ze
swojego dotychczasowego postępowania, a także przekona się, kto jest jej
prawdziwym przyjacielem i na kim może polegać, więc charakter tej postaci został
zbudowany dość sztampowo. Znacznie bardziej interesujący wydali mi się
pozostali bohaterowie, czyli osoby z dziwnej listy, których Kitty, a tym samym
czytelnicy w miarę rozwoju fabuły poznają coraz lepiej. Każda z tych postaci
jest intrygująca, lekko tajemnicza i nieprzewidywalna, więc opisanie ich losów
uważam za ogromną zaletę powieści, zwłaszcza że pisarka postarała się, żeby
różnili się pod względem charakteru, wykonywanej pracy oraz sytuacji rodzinnej.
Nie chcę zdradzić zbyt wiele, ale życiorysy tych bohaterów są często tak zagmatwane,
że nie sposób się nudzić w trakcie czytania fragmentów im poświęconych.
Wracając jednak raz jeszcze do głównej protagonistki, ostrzegam, że nie zawsze
da się ją lubić. Momentami Kitty jest irytująco samolubna i nieodpowiedzialna,
więc czasami miałam jej serdecznie dość, ale powtórzę, że chyba tak miało być i
bohaterka powinna stopniowo zyskiwać sympatię czytelników.
Styl pisania Ahern można
określić jako lekki, ale nie sądzę, żeby to była wada. Sto imion czyta się błyskawicznie dzięki wplecionym humorystycznym
akcentom w postaci zabawnych dialogów lub sytuacji przytrafiających się
bohaterom. Cała historia raczej nie jest zbyt realistyczna, ale akurat w tym
przypadku mnie to nie drażni, bo przesłanie powieści jak najbardziej przystaje
do rzeczywistości. Nie wyobrażam sobie więc, że wielka wyprawa zorganizowana
przez bohaterkę mogłaby naprawdę dojść do skutku, ale przecież nie o dosłowność
w tej książce chodzi. Polecam, jeśli chcecie poznać nieco idealistyczną wizję
świata, w którym każdy zasługuje na drugą szansę; na poprawę; na znalezienie
bratniej duszy. Zapewniam, że pozytywne emocje gwarantowane. Mam tylko
nadzieję, że w kolejnej książce pisarka wyjdzie poza schemat, bo obawiam się,
że powielany motyw przemiany i przewartościowania życia może się w końcu
znudzić.
Ocena: 4.5 / 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz