8 czerwca 2013

Galeria uczuć - Alina Białowąs


Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 272

Blogerom piszącym o książkach zapewne nie muszę przedstawiać debiutanckiej powieści Aliny Białowąs, ponieważ od momentu pojawienia się na rynku Galerii uczuć czytałam sporo recenzji poświęconych tej lekturze. W większości były to pozytywne opinie, więc i ja nabrałam ochoty na poznanie historii bohaterki, która nagle została zmuszona do przemyślenia i przeorganizowania własnego życia. Mniej więcej wiedziałam, czego spodziewać się po tej powieści, ale przyznaję, że po przeczytaniu kilkunastu pierwszych stron, zaczęłam obawiać się, że Galeria uczuć należy do tych pseudo zabawnych, płytkich opowiastek, w których poważne problemy zostają strywializowane, a błahostki wyolbrzymione. Na szczęście szybko okazało się, że Alina Białowąs podążyła inną drogą, więc mogłam odetchnąć z ulgą i w spokoju zatopić się w lekturze.

Trzydziestoletnia Aleksandra Piekarska pracuje w niewielkim sklepiku z bibelotami, szumnie określanym przez jej szefową mianem galerii. Najchętniej jednak skupiłaby się tylko na prowadzeniu domu i dogadzaniu rodzinie, ponieważ uważa, że to należy do obowiązków dobrej żony i matki. Pewnego dnia mąż Oli oświadcza, że musi się wyprowadzić, by pobyć przez jakiś czas sam i w spokoju zastanowić się nad swoją przyszłością. Zdezorientowana kobieta uważa, że to przejściowe kaprysy, bo przecież dziesięcioletniego małżeństwa nie można przekreślić z powodu jakichś wymysłów o niespełnieniu, wypaleniu czy czymkolwiek podobnym. Niestety problem jest znacznie poważniejszy. Paweł nie tylko uciekł do mieszkania matki, ale prawdopodobnie nawiązał romans i to dlatego tak bardzo oddalił się od żony. Na początku Ola jest jednocześnie wściekła i załamana, ale po czasie dochodzi do wniosku, że tylko zmieniając swoje przyzwyczajenia i podejmując nowe wyzwania może znów być szczęśliwa.

W zasadzie cała powieść koncentruje się jedynie na perypetiach Aleksandry, ale brak innych wątków wcale nie działa na jej niekorzyści. Z zainteresowaniem śledziłam kolejne wydarzenia oraz liczne zwroty akcji, a czas płynął dalej, bezlitośnie zmieniając minuty w godziny. Gdybym tylko mogła zignorować obowiązki, to z pewnością przeczytałabym Galerię uczuć w jeden wieczór. Autorka z wyczuciem potraktowała temat, sytuując go na pograniczu powagi i lekkości. Problemy małżeńskie bohaterki zostały przedstawione jako dość poważny kryzys, wywołany nudą w związku, niespełnieniem zawodowym i pojawieniem się innej kobiety. Ale, patrząc na historię z nieco innej perspektywy, można dostrzec jej humorystyczny wydźwięk. Jestem zaskoczona, że pisarka tak zgrabnie połączyła te skrajne konwencje, uzyskując ciekawy efekt. Nie brak w powieści szalonych zdarzeń, dziwnych zbiegów okoliczności czy ważnych decyzji podjętych pod wpływem chwili. Nie oznacza to jednak, że książka Białowąs jest odrealniona lub pozbawiona morału. Nic z tych rzeczy. Jestem przekonana, że niejedna czytelniczka kiwa ze zrozumieniem głową, czytając o dylemacie między robieniem kariery czy poświęceniem się wychowaniu dzieci lub o marzeniach z dawnych lat, które utonęły w morzu prozaicznych spraw.

Historia Oli pokazuje, że w stosunku do innych, a zwłaszcza do najbliższych osób, zawsze warto postawić na szczerość i otwartość, bo wszelkie gierki, podchody czy podejrzenia mogą zniszczyć nawet najbardziej udany związek. Główna bohaterka Galerii uczuć nie potrafi przyznać się do błędu i przeprosić, mimo że zdaje sobie sprawę ze swojej winy. Ale również Paweł ma sporo za uszami, ponieważ zamiast przeprowadzić spokojną i rzeczową rozmowę, urządza pokazówki, mające sprawić przykrość żonie i nakłonić ją do zmiany zdania w pewnych kwestiach. Narracja prowadzona jest z perspektywy Oli, więc długo nie mogłam rozgryźć jak to z tym jej małżonkiem jest. Ma romans czy nie? Kocha jeszcze bohaterkę czy może znudziło go życie rodzinne? Dlaczego postępuje tak, a nie inaczej? Alina Białowąs czasami tak namotała, że już sama nie wiedziałam, co myśleć i po której ze stron się opowiedzieć. Oczywiście zapisuję to autorce na plus, ponieważ takie komplikacje i niejednoznaczności podsycały moją ciekawość i sprawiały, że jak najdłużej odwlekałam moment odłożenia książki na bok i zajęcia się pracą. Drugoplanowych postaci nie ma zbyt wiele w tej powieści, ale to właśnie dzięki nim tak wyraźnie rysuje się to lżejsze, zabawniejsze oblicze historii. Ola prowadzi niemal niekończące się utarczki słowne z szefową lub matką męża, odpowiada na setki dziecięcych pytań i kombinuje jak wybadać czy jej przyjaciółka Edyta przypadkiem nie ma czegoś wspólnego z nagłym oziębieniem mężowskich uczuć.

Galeria uczuć napisana została prostym, potocznym językiem i nie ma w tym nic złego, chociaż miejscami da się wyczuć pewną niewprawność, charakterystyczną dla debiutantów.  Autorka niepotrzebnie pewne zwroty powtórzyła, inne wypadły dość sztucznie w dialogach, ale jako całokształt powieść się broni i stylowi nie mogę nic więcej zarzucić. Książkę Aliny Białowąs polecam kobietom w różnym wieku. I tym, które mogłyby utożsamić się z główną bohaterką, i tym podobnym do mnie, czyli po prostu odnajdującym przyjemność w poznawaniu na poły żartobliwej, ale nie infantylnej powieści obyczajowej. Mam też cichą nadzieję, że autorka już pracuje nad drugą książką.

Ocena: 4,5 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości pani Aliny Białowąs.