Wydawnictwo: C&T
Liczba stron: 200
Pierwsze wydanie opowiadań: 1883-1894
Więcej wolnego czasu z przyjemnością poświęciłam na nadrabianie zaległości w wyzwaniu klasyka grozy. Temat obowiązujący przez wakacje to horror marynistyczny, który dotąd pojawiał się raczej na obrzeżach moich zainteresowań gatunkiem. Nie mam dużego zapasu tego rodzaju tekstów, dlatego zdecydowałam się na lekturę opowiadań Arthura Conan Doyle’a, przeczuwając, że autor przygód słynnego Sherlocka Holmesa będzie w stanie podziałać na moją wyobraźnię. Okładka książki sugeruje, że wszystkie zebrane utwory to opowieści o potworach z głębin, widmowych rejsach czy innych wypadkach związanych z morskimi wyprawami, ale w rzeczywistości tylko dwie nowele spełniają założenia aktualnego motywu wyzwania. Nie ukrywam, że chętnie poznałabym więcej marynistycznej grozy w wydaniu Doyle’a, jednak inne historie również wywarły na mnie pozytywne wrażenie.
Zbiór otwierają teksty Kapitan „Gwiazdy Polarnej” oraz Sprawozdanie J. Habakuka Jephsona, opowiadające o tym, na jakie cuda i dziwy można natknąć się na pełnym morzu. Pierwsza nowela idealnie nadaje się na literacką przystawkę poprzedzającą bardziej wyszukane oraz smakowite kąski. Pisarz tworzy obiecującą, niepokojącą atmosferę, przybliżając losy bohatera znajdującego się wśród załogi polującej na ryby i polarne zwierzęta. Groza pojawia się wówczas, gdy statek coraz bardziej oddala się od terenów zamieszkanych przez ludzi, dryfując wśród roztapiającego się lodu. Zarówno protagonista jak i marynarze zaczynają widzieć wśród zamarzniętych połaci coś, czego z pewnością nie powinno tam być. Załoga szeptem przekazuje sobie informacje o zjawie lub innym widmie, przez co niektórzy wpadają w zabobonny lęk. Na dodatek coś złego dzieje się z kapitanem uchodzącym za doświadczonego i roztropnego dowódcę. Opowieść nie należy do najbardziej angażujących ze względu na przewidywalność zakończenia, ale stanowi niejako wstęp do kolejnego utworu, w którym za inspirację posłużyła prawdziwa, niewyjaśniona do dziś, historia okrętu Mary Celeste.
W 1872 roku około 400 mil od Gibraltaru znaleziono opuszczony statek. Być może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że po załodze nie został najmniejszy ślad. Brygantyna nie zdradzała oznak napaści lub jakiejkolwiek innej tragedii, wszystkie szalupy były na swoim miejscu, a mimo tego nie udało się ustalić, dlaczego zniknęli przebywający na pokładzie ludzie. Dwanaście lat później w londyńskim „Cornhill Magazine” ukazał się artykuł zawierający relację niejakiego J. Habakuka Jephsona utrzymującego, iż był jednym z pasażerów Mary Celeste i może rzucić światło na tę zagadkową sprawę. Wyjaśnienie dostarczone przez tajemniczego mężczyznę rozpaliło wyobraźnię czytelników domagających się ukarania osoby rzekomo odpowiedzialnej za los załogi, ale wkrótce okazało się, iż cały list i „spowiedź” doktora Jephsona to historia stworzona przez Arthura Conan Doyle’a. Z dzisiejszej perspektywy poruszenie Londyńczyków może wydawać się zabawne, ale nie ukrywam, że opowiadanie ma siłę przyciągania, a pisarz doskonale poradził sobie z połączeniem faktów z fikcją.
Relacja bohatera uczestniczącego w feralnym rejsie Mary Celeste intryguje i buduje napięcie już od pierwszej strony. Tytułowy J. Habakuka Jephson wybrał się w podróż do Portugalii w celu podreperowania zdrowia i odzyskania sił. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem, mężczyzna dużo spacerował, odpoczywał i rozmawiał z innymi pasażerami. Spokój zakłóciło nagłe zniknięcie żony i dziecka kapitana. Nikt nie widział, by wypadli za burtę, nie słyszano także krzyków, a jednak doszło do tragedii, która zapoczątkowała szereg przerażających zdarzeń. Autor dość szybko zdradza czytelnikowi, komu zależy na tym, by okręt nigdy nie dotarł do celu, ale w żaden sposób nie odbiera to przyjemności ze śledzenia wydarzeń. Pierwszoosobowa narracja przedstawiona w formie dziennika protagonisty pozwala nie tylko poznać myśli i odczucia doktora, ale także dostrzec to, co mężczyzna bagatelizuje, uznając za mało istotne. Okazuje się jednak, że te pozorne błahostki mają kluczowe znaczenie, dlatego oczekiwanie na kolejne doniesienia i próby przewidzenia następujących po sobie wypadków przykuwają uwagę, nie pozwalając na chwilę dekoncentracji. Nie bez znaczenia pozostają również opisy dziwnych zdarzeń, dzięki którym z łatwością mogłam przenieść się na Mary Celeste i niemal poczuć jak to jest, kiedy człowiek zostaje otoczony przez bezkresne wody, zdany jedynie na siebie i własną intuicję.
Oprócz nowel marynistycznych na pochwałę zasługują także opowiadania okraszone nutą tajemniczości związanej z nadprzyrodzonymi zjawiskami takimi jak kontrola umysłu, spirytyzm i przejęcie wolnej woli. W historii zatytułowanej John Barrington Cowles czytelnik poznaje losy tytułowego bohatera, który zakochuje się w pewnej pociągającej i niezwykle pięknej kobiecie. Panna Northcott cieszy się jednak złą sławą, ponieważ jej poprzedni narzeczony zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Kobieta jest jedną z ciekawszych postaci, gdyż do samego końca nie wiadomo czy rzeczywiście posiada jakieś szatańskie moce przywodzące kochanków do zguby, czy nieszczęścia spotykające jej partnerów to jedynie tragiczne wypadki rozdmuchane przez odrzuconych konkurentów i zazdrosne rywalki. Nieco podobną historię autor zawarł również w utworze pod tytułem Pasożyt, skupiając się na niszczycielskiej mocy sprowokowanej przez nieodwzajemnione uczucie. Wyraźnie widać, że pisarz był entuzjastą zagadnień związanych z potęgą ludzkiego umysłu, bo również w tym opowiadaniu obecne są echa wiary w to, że można wyjść poza ciało, nagiąć czyjąś wolę do własnych pragnień czy wreszcie całkowicie przejąć kontrolę nad słabszym obiektem.
W trakcie lektury zbioru Dziwne zjawiska dotarło do mnie, że Arthur Conan Doyle pisał w tak zajmujący sposób, że nawet przeciętne pomysły na rozwój wydarzeń, okazały się interesujące. Z mojej perspektywy większość opowiadań jest raczej przewidywalna, określiłabym je nawet jako „łagodne”, nie do końca wpisujące się w ramy gatunkowe horroru, a mimo tego czytałam je z dużym zainteresowaniem. Sądzę, że sekret tkwi w stylu autora, bo Doyle potrafi intrygować, podsycać zaciekawienie i utrzymywać w napięciu. Jednocześnie zakres poruszonych tematów jest szeroki, dlatego książka ma szansę spodobać się zarówno czytelnikom poszukującym silniejszych wrażeń, jak i odbiorcom pragnącym poczytać o tytułowych „dziwnych zjawiskach”, które niekoniecznie utrzymane są w konwencji grozy. Jeśli więc nie przepadacie za horrorem, być może zainteresują was nowele Mozaika literacka, Wspaniały eksperyment w mieście Keinplatz oraz Pierścień Thota. We wszystkich wymienionych opowiadaniach niesamowitość i osobliwość została zachowana, jednak nie są to już przerażające opowieści. Doyle popisuje się w nich pomysłami na historię związaną ze starożytnym Egiptem, podejmuje temat wędrówki dusz czy pozwala sobie na swobodne i humorystyczne odniesienia do literatury i słynnych pisarzy. Dziwne zjawiska to zbiór zdecydowanie godny polecenia.
Ocena: 4.5 / 6
Książka przeczytana w ramach wyzwania Klasyka Horroru 2.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz