19 czerwca 2013

Dead Island Riptide


Producent: Techland
Wydawca: Deep Silver / Koch Media
Gatunek: Akcja, Horror
Data premiery: 23 kwietnia 2013

Od momentu, w którym dowiedziałam się, że studio Techland planuje wydać kolejną grę polegającą na walce z zombie w egzotycznej scenerii, niecierpliwie odliczałam dni do premiery nowej produkcji. Nie ukrywam, iż nie zależało mi na wielu innowacjach czy jak najbardziej realistycznej grafice, ponieważ wychodzę z założenia, że nie ma sensu zmieniać czegoś, co jest dobre. W mojej ocenie Dead Island sprawdziło się świetnie jako rozbudowana gra akcji z elementami horroru i tego samego oczekiwałam od Ritpide. Ukończywszy kampanię wraz z niemal wszystkimi dostępnymi misjami pobocznymi, z czystym sumieniem stwierdzam, że nowa propozycja Techlandu spełniła moje oczekiwania. Riptide oferuje kilka interesujących ulepszeń, ale jest to kontynuacja pierwszego Dead Island, więc nikt nie powinien być zdziwiony, jeśli rozpoczynając, doświadczy silnego wrażenia deja vu.

 Zmienne warunki atmosferyczne dodatkowo urozmaicają rozgrywkę.

Opuszczając wyspę Banoi bohaterowie mieli nadzieję, że koszmar zombie apokalipsy zostawiają daleko za sobą. Mordercza walka o przetrwanie całkowicie wyczerpała ich fizycznie i psychicznie, a kiedy nabrali przekonania, iż wszystko co najgorsze już minęło, los zgotował im kolejną okrutną niespodziankę. Gracz przejmuje kontrolę nad wybraną postacią w chwili, gdy statek, którym bohaterowie podróżują, lada chwila rozbije się u wybrzeży niewielkiej wysepki o nazwie Palanai. Jak wiadomo, tajemniczy wirus przemieniający żywych w chodzące trupy, rozprzestrzenia się niezwykle szybko, więc i na Palanai roi się od żądnych ludzkiej krwi potworów. Do ekipy nieustraszonych pogromców zombie dołączył nowy bohater, który bardzo szybko ma okazję udowodnić, iż jego zdolności są pożyteczne w obliczu czyhającego na każdym kroku zagrożenia. Twórcy obiecywali, że gracze, mający już swoją ulubioną i wytrenowaną w pierwszym Dead Island postać, otrzymają możliwość przeniesienia jej umiejętności do środowiska Riptide. Słowa dotrzymali i rzeczywiście, nie trzeba od początku zmagać się ulepszaniem kolejnych cech wybranego bohatera, co sprawia, że natychmiast można skupić się na zdobywaniu nowych sprawności.


Dobra broń to podstawa w Dead Island Riptide.

Głównym zadaniem gracza jest wydostanie się z miejsca uważanego przez wielu ludzi za istny raj na ziemi. Słońce, zimne drinki, piękne plaże, a do tego… zombie. Kontrast makabry i rozkładu z wakacyjnym wypoczynkiem w egzotycznym miejscu po raz kolejny wywarł na mnie duże wrażenie. Rozgrywka jest niezwykle dynamiczna, ponieważ nie dość, że przeciwników jest cała masa i właściwie nie ma chwili na odpoczynek, to są oni znacznie bardziej zorganizowani, jeśli mogę to ująć w ten sposób. Pojedynczy niegroźny szwendacz trafia się rzadko, badając nową lokację trzeba przygotować się na grupy i grupki przeciwników złożonych z szybko przemieszczających się zarażonych, plujących żrącym płynem topielców oraz zupełnie nowych zombiaków – krzykaczy ogłuszających bohatera wydawanym dźwiękiem, groźnych ogrów, zmutowanych naukowców czy ciskających kawałkami swojego ciała grenadierów. W Riptide spotkamy jeszcze kilka nieznanych wcześniej rodzajów potworów, ale nie są one na tyle groźne, by nie móc ich pokonać kilkoma ciosami. Oczywiście poziom trudności walki uzależniony został od poziomu rozwoju postaci, więc każdy gracz powinien być usatysfakcjonowany wyzwaniami, jakie rzuci mu nieprzyjazne Palanai.


W podziemnych, mrocznych tunelach można poczuć powiew grozy.

W tej grze zombie można pokonać na wiele sposób i trudno wskazać jedną, najskuteczniejszą metodę. Wygodnie jest po prostu strzelać do żywych trupów, ale należy wówczas pamiętać, iż hałas nie jest naszym sprzymierzeńcem, ponieważ powoduje, że na miejscu jednego potwora niemal natychmiast pojawiają się kolejni. Do wyprowadzenia efektownych ciosów potrzebna jest broń biała, która odpowiednio zmodyfikowana sprawi, że gracz stanie się prawdziwym pogromcą zombiaków. Taki wariant zakłada zbliżenie się do potwora, więc o bezpieczeństwie nie może być mowy, z czego warto zdawać sobie sprawę zanim radośnie wpadnie się do pomieszczenia wypełnionego licznymi i silnymi stworami do niedawna będącymi całkiem zwyczajnymi ludźmi. Niewątpliwą zaletą Riptide jest zwiększenie rodzajów dostępnej broni. Podobnie jak w poprzedniej grze Techlandu, tak i teraz warto uważnie się rozglądać i gromadzić różne przedmioty, które po odpowiedniej modyfikacji w warsztacie zmienią się w śmiercionośne oręże. Broń często również jest nagrodą za wykonanie zadania, więc przyjmowanie wszelkich zleceń, także tych dodatkowych i niezwiązanych bezpośrednio z fabułą, przynosi wiele korzyści. Pomysł na ciągłe ulepszanie broni na początku wydawał mi się nieco niepotrzebny, ale po czasie stwierdzam, że to ciekawe rozwiązanie. Liczne starcia z zombie sprawiają, iż nawet najlepszej jakości katana niszczy się w trakcie użytkowania, więc nic dziwnego, że później wymaga kosztownej naprawy.

Czasami trzeba zdecydowanie bronić swojego terenu przed zombiakami.

Środowisko Riptide zachęca gracza do eksploracji i zaglądania w każdy kąt. Poruszanie się po wyspie ułatwiają dostępne w wielu miejscach samochody oraz niewielkie motorówki, które okazują się niezbędne w podtopionej części dżungli. Woda wdarła się również do miasteczka, a tym samym dostarczyła kolejnego powodu do zmartwienia, ponieważ zalane tereny przypadły do gustu szybkim i groźnym pływakom, czyli potworom swobodnie dryfującym na powierzchni wody i cierpliwie czekającym na ofiarę. W rozgrywce bardzo przydaje się opcja szybkiej podróży, pozwalająca natychmiast przenieść się do określonego miejsca, jedynym warunkiem skorzystania z niej jest oczywiście wcześniejsze odblokowanie danej lokacji. Jednak, jak już wspomniałam wcześniej, warto od czasu do czasu wybrać się w głąb wyspy i zobaczyć, jakie smaczki przeznaczono dla dociekliwych i niebojących się wyzwań graczy. Dzięki eksploracji terenu dowiemy się nieco więcej o historii Palanai, poznamy zwyczaje tubylców, a także wysłuchamy przejmującej relacji z pierwszych dni apokalipsy nagranej przez jedną z wolontariuszek. Jeśli natomiast wolicie bardziej praktyczne zdobycze, to również się nie zawiedziecie, ponieważ w różnych zakamarkach łatwo znaleźć gotówkę lub przedmioty potrzebne do tworzenia broni.
 

Pływak to bardzo groźny przeciwnik, który pojawia się w podtopionych dzielnicach miasta.

Grafika w Dead Island Riptide trzyma wysoki poziom. Zarówno wygląd, jak i animacja wszystkich postaci zasługują na uznanie. Zombiaki wzbudzają przerażenie i obrzydzenie, zwłaszcza w chwilach, gdy nakryjemy je na posilaniu się nad zwłokami jakiegoś nieszczęśnika. Otoczenie rajskiej wyspy zachwyca bogactwem kolorów i zróżnicowaną roślinnością. Każdy element przestrzeni buduje odpowiedni nastrój bez względu na to, czy znajdujemy się aktualnie w dżungli, w opuszczonym miejscowym kinie lub w podziemnych tunelach. Zastrzeżenia budzi natomiast muzyka, która po kilku godzinach słuchania staje się monotonna i denerwująca. Jeden spokojny motyw i jeden dynamiczny pojawiający się w scenach walki to zdecydowanie za mało. Natomiast wszelkie odgłosy wydawane przez zombiaki spełniają swoją funkcję. Nie ma nic bardziej działającego na wyobraźnię niż hałas wywoływany przez nadciągającą hordę oraz syki wydawane przez rozkładające się, chodzące trupy. Fabuła nie należy do zbyt zaskakujących, ale nie zawiera też nieścisłości czy irytujących niedopowiedzeń. Po cichu liczę, że przygoda z Dead Island nie zakończy się na tej produkcji i już niecierpliwie czekam na kolejną część gry. Riptide polecam wszystkim fanom gier z zombie, ponieważ godziny poświęcone na walkę, ucieczkę i próbę dowiedzenia się, kto lub co odpowiada za pojawienie się wirusa, na pewno nie będą zmarnowane.

Ocena: 8,5 / 10

Grę otrzymałam dzięki uprzejmości portalu ŚwiatGry.pl




21 komentarzy:

  1. Chodzi za mną jakaś nowa gra ostatnio, ale nie wiem, czy to jest dobra opcja, bo ja za zombiakami to tak średnio :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jeśli za zombiakami tak średnio, to nie wiem czy Ci polecać, bo żywych trupów pełno w tej grze.

      Usuń
  2. Ciekawe, czy mój luby już o tej grze wie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie wie, to mówisz mu powiedzieć. A jeszcze lepiej zagrajcie razem :)

      Usuń
  3. Kurczę, ale z Ciebie graczka :D Ja dopóki nie przejdę Batman Arkham Asylum, które kupiłam rok temu w wakacje to nie biorę się za nic innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ciągle książki rywalizują u mnie z grami, filmy i seriale prawie w ogóle opuściłam, bo na wszystko czasu nie starcza. Teraz gram w "The Walking Dead" i znów wszystko inne idzie w odstawkę :P A Batman super jest, więc nie czekaj za długo :)

      Usuń
  4. ŁAŁ świetna gra. Ja teraz już wprawdzie nie gram, ale mój bratanek jest w tym ,,temacie'' obeznany, więc jemu polecę ową grę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz do gier wrócić :) A co do bratanka, to jak najbardziej możesz mu polecić, ale pamiętaj, że to gra dla dorosłych :)

      Usuń
  5. Pozostanę w klimatach zombie, ale tych papierowych... Gry to już kompletnie nie moja bajka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zombie są uniwersalne, w każdym medium się sprawdzają, więc jednak namawiam na spotkanie z Dead Island :)

      Usuń
  6. Też raczej nie gram w gry, ale moja druga połowa owszem, więc najprawdopodobniej niedługo stanę się obserwatorką jego potyczek w tej grze. Sama jednak nie dam się skusić:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie powiedziałabym, że dziewczyna może być fanką takich gier, ale widocznie myślę bardzo stereotypowo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak dziewczyny są fankami kryminałów i horrorów książkowych czy filmowych, tak są też fanki takich gier. Akurat ja niemal wyłącznie gram w takie :P

      Usuń
  8. Zupełnie nie dla mnie. Rzadko gram w gry, a już na pewno nie w takie;p

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo...nie spodziewałam się, że jesteś dziewczyną grającą i to w takie gry!!
    Jestem pełna podziwu:) Sama nie gram, ale moi synowie jak najbardziej i to właśnie są klimaty, które uwielbiają:)

    OdpowiedzUsuń
  10. "Od obserwowania do zagrania jeden krok" zgadzam się, aczkolwiek mój styl grania w takie gry określam jako "panikująco-histeryzujący" i daleko nie zachodzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To można przełamać, trzeb się tylko nie poddawać i grać dalej :)

      Usuń