Trwa moda na koreańskie i japońskie powieści odznaczające się przepiękną okładką i obietnicą, że ich treść będzie działała na czytelnika refleksyjnie i kojąco. Na okładce tej pozycji można przeczytać, że jest to historia wpisująca się w nurt healing, co od razu skojarzyło mi się z grami cyfrowymi określanymi jako cozy games. W takich produkcjach nie chodzi o rywalizację, szybkie działanie, jasno postawioną granicę pomiędzy wygraną a przegraną tylko o spokojną, wciągającą rozgrywkę, która pozwoli zapomnieć o trudach dnia codziennego, zapewniając wirtualną bezpieczną przestrzeń. Wydaje mi się, że w powieściach takich jak ta, założenie jest podobne. Nie ma tu bowiem wartkiej akcji, wydarzeń sprawiających, że czytelnik z niecierpliwością przewraca strony czy wyróżniających się bohaterów. Zamiast tego otrzymujemy kadry ze zwyczajnego życia pełnego współczesnych problemów, dylematów, ale też chwil radości.