Myśl o tym, by zejść głęboko pod wodę wywołuje we mnie wyłącznie przerażenie. Nie ciekawość, nie fascynację, nie chęć doświadczenia czegoś niesamowitego, ale czysty lęk i przekonanie, że nigdy w życiu nie chciałabym znaleźć się na miejscu bohaterów tej książki. Ellen Brooke wraz z pięcioma innymi nurkami głębinowymi przez najbliższy miesiąc będzie przebywać w klaustrofobicznej komorze ciśnieniowej wiszącej nad dnem Morza Północnego. Ich zadaniem jest konserwacja i naprawa platformy wiertniczej, więc do bardzo trudnych warunków mieszkalnych dochodzi także wyczerpująca praca fizyczna. Życie całej szóstki uzależnione jest od tego, co dzieje się na statku nad nimi, ponieważ to tam znajduje się centrum dowodzenia. Do kabiny pompowana jest specjalna mieszanka powietrza, dostarczana żywność oraz przedmioty codziennego użytku. Nurkowie znajdują się nieustannie pod obserwacją i są w stałym kontakcie z ekipą techniczną oraz przełożonym decydującym o zakresie prac jakie każdego dnia mają wykonać. Początkowo wszystko idzie zgodnie z planem. Ellen obejmuje pierwszą zmianę i na kilka godzin schodzi na dno. Jednak po powrocie dowiaduje się, że jeden z jej kolegów nie żyje. Mężczyzna został znaleziony na swojej koi martwy, ale nikt nie potrafi powiedzieć, co się stało. Misja zostaje przerwana, nurkowie wrócą na powierzchnię za kilka dni, gdy przejdą proces dekompresji. Niestety w tym czasie umiera kolejna osoba, co sprawia, że w zespole narasta atmosfera niepewności oraz podejrzliwości.






