10 maja 2025

Wielbiciel - Charlotte Link

 

Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 424
Pierwsze wydanie: 1998
Polska premiera: 2013

W momencie kiedy poznajemy główną bohaterkę, Leona jawi się jako kobieta sukcesu. Od ponad dekady tworzy udany związek z Wolfgangiem, pracuje jako redaktorka w wydawnictwie, jest całkiem zżyta ze swoją rodziną, a na dodatek mieszka w uroczym domu w willowej dzielnicy Frankfurtu. Wydaje się, że nie ma żadnych poważniejszy problemów aż do dnia, w którym przypadkowo staje się świadkiem samobójczej śmierci młodej kobiety. Eva Fabiani wyskakuje z okna, upadając tuż przed idącą chodnikiem Leoną, która po krótkiej chwili szoku reaguje. Podbiega do dziewczyny, słyszy jak tamta wypowiada swoje ostatnie słowa, a następnie wzywa pomoc, ale obrażenia są zbyt poważne i Eva umiera po przewiezieniu do szpitala. Wydarzenie to mocno wstrząsa bohaterką, sprawiając, że nie może zapomnieć o samobójczyni. Leona uczestniczy w pogrzebie, poznaje gadatliwą sąsiadkę Evy oraz jej czarującego brata, który z miejsca zyskuje sympatię kobiety. W tym samym czasie w niewielkiej miejscowości koło Augsburga toczy się śledztwo w sprawie śmierci młodej dziewczyny, której ciało zostało odnalezione w okolicznym lesie. Początkowo nic na to nie wskazuje, ale oba wątki są ze sobą powiązane, co oznacza, że Leona znajduje się w dużym niebezpieczeństwie.

Nie będę ukrywać, że moim zdaniem Wielbiciel to słabsza książka w dorobku bardzo lubianej przeze mnie pisarki. Powieści Charlotte Link towarzyszą mi od wielu lat i na palcach jednej ręki mogę policzyć te, które średnio przypadły mi do gustu. Recenzowana historia znajduje się wśród nich, ale mimo tego nie żałuję lektury. Zapewne to zasługa stylu autorki, ponieważ książki Link zawsze przenoszą mnie błyskawicznie do opisanego świata, sprawiając że z zainteresowaniem śledzę wydarzenia. Tak było też tym razem, mimo że Wielbiciel to raczej powieść obyczajowa z elementami kryminału niż rasowy thriller. W opisie fabuły wydawca położył nacisk na wątek śmierci młodej kobiety i prowadzone w tej sprawie dochodzenie, ale to jest drugoplanowy temat i przez większą część opowieści czytelnik śledzi losy Leony. Bohaterka wikła się w pewną relację i w zasadzie od początku wiadomo, że ta nagle bliska Leonie osoba będzie głównym antagonistą. Autorka nie próbuje komplikować fabuły, więc nie ma zaskoczenia, a ponadto warstwa obyczajowo-romansowa jest dużo silniej zaznaczona niż kryminalna gdzieś tak do ¾ powieści. Wszystkie dramatyczne wydarzenia rozgrywają się przy minimalnym udziale policji, a do tego funkcjonariusze są średnio pomocni, więc ciężar rozwiązania zagadki spoczywa na „zwyczajnych” postaciach.

Pomimo mankamentów przez większą część lektury byłam całkiem zaangażowana w tę historię. Polubiłam główną bohaterkę i kibicowałam jej, chociaż pod koniec powieści Leona zaczęła zachowywać się zupełnie nieracjonalnie. Książka miała premierę w 1998 roku, więc bohaterowie mają ograniczone możliwości komunikacji, na czym też opiera się intryga. Przyznam, że taka wycieczka w przeszłość była całkiem odświeżająca. Trudno dzisiaj wyobrazić sobie, że musimy iść do budki telefonicznej, żeby do kogoś zadzwonić albo nie mamy możliwości upewnienia się, że ktoś jest w domu, więc jedziemy bez zapowiedzi, mając nadzieję, że zastaniemy tę osobę na miejscu. Przechodząc jednak do słabych punktów Wielbiciela muszę odnotować, że dość irytujący był fakt, że Leona przyciągała każde, dosłownie każde męskie spojrzenie. Podobała się byłemu partnerowi, bratu wspomnianej samobójczyni oraz jej byłemu mężowi, koledze z wydawnictwa mieszkającemu w Londynie, a nawet przypadkowo spotkanym nad jeziorem chłopakom, którzy porażeni urodą bohaterki zaprosili ją na imprezę. Każdy facet chce z Leoną flirtować, obdarza ją uśmiechem, zapamiętuje i natychmiast kombinuje jak tu umówić się na randkę. W kilku fragmentach jest też wspomniane, że kobieta ścięła swoje długie blond włosy na zapałkę, więc raczej nikt nie mógł zakładać jej włosów za ucho w czułym geście jak to zostało opisane.

Najpoważniejszym mankamentem powieści jest brak rozsądku bohaterów pod sam koniec historii. Leona podejmuje decyzje, że musi ukryć się na wsi, w totalnym odosobnieniu, ponieważ grozi jej niebezpieczeństwo. Wyjeżdża zatem do chatki położonej na odludziu i natychmiast zaczyna marudzić jak bardzo się nudzi i jak tęskni za ludźmi. Z tego powodu szybko zaczyna zapraszać różne osoby do swojej kryjówki. SPOILER Dzwoni do byłego męża Evy Fabiani, a potem jest niezadowolona, że on przyjechał, oczekując nawiązania relacji erotycznej. W tym samym czasie Wolfgang zaprasza do tego domku jej siostrę, która wprawdzie wie, że Leona ukrywa się przed jakimś okropnym typem (który zabił człowieka), ale nie przeszkadza jej to zabrać na tę wyprawę swojego pięcioletniego syna. Wieczorem obie kobiety i dziecko idą na imprezę nastolatków nad jezioro, a tam oczywiście tracą z oczu malucha, który zostaje porwany przez wspomnianego zabójcę. Autorka potrzebowała wymówki, by doprowadzić tytułowego wielbiciela do Leony, ale mam wrażenie, że mogła tę część intrygi lepiej przemyśleć. Na ostatnich 70 stronach bohaterowie jakby zupełnie postradali rozum, bo podejmowali wyłącznie głupie, nielogiczne decyzje.

Książkę polecam głównie fanom Charlotte Link, którzy tak jak ja, chcą poznać wszystkie powieści jej autorstwa. Pozostałym rekomenduję jednak wybranie innych, lepszych pozycji z bogatego dorobku pisarki, bo po tym tytule można się niepotrzebnie zrazić do całej twórczości.

  Ocena: 3 / 6

2 komentarze:

  1. Ech, fantazjowania autorkom (i autorom) nie zabronimy. W końcu sama wymyśliłam historię o aktywnej, wysportowanej i zgrabnej instruktorce tańca, kiedy sama co najwyżej przetrę kurz ze steppera ;) Ale wezmę sobie Twoje słowa do serca i zacznę od innej książki tej pisarki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dlatego uważam, że to taki pomniejsz minus i nie zaważyłby na ocenie, gdyby bohaterowie nie stracili ostatniej szarej komórki w zakończeniu. Natomiast mnie się wydaje, że jednak gatunek powieści ma znaczenie. W historii romantyczno-erotycznej to w sumie nic dziwnego, że bohaterka jest olśniewającą pięknością, która przyciąga spojrzenia :) A tutaj do intrygi wystarczyłoby, żeby ta jedna osoba niezdrowo zainteresowała się Leoną, cała armia absztyfikantów nie wprowadziła do opowieści nic ważnego.

      Usuń