Wylie Lark zajmuje się pisaniem książek o tematyce true crime. Nad najnowszym tytułem pracuje przebywając na farmie, która dwadzieścia lat wcześniej stała się miejscem okrutnej zbrodni. Nieznany sprawca zamordował prawie całą rodzinę Doyle’ów, a jedną osobę uprowadził. Wylie szykuje się na trudną noc z powodu zapowiadanej śnieżycy, która w tym regionie oznacza odcięcie od świata przez dłuższy czas. Śnieg zrywa linie energetyczne, a odosobnienie farmy sprawia, że nie można do niej dojechać dopóki pogoda się nie poprawi. Kiedy wieczorem bohaterka wychodzi, by przynieść zapas drewna do kominka, znajduje na podwórku kilkuletnie dziecko. Chłopiec leży na śniegu nieprzytomny, a rana na głowie wskazuje, że wydarzyło się coś złego. Kobieta zabiera dziecko do domu, udziela mu pomocy, ale nie jest w stanie niczego się dowiedzieć, ponieważ śmiertelnie przerażony chłopiec nie wypowiedział ani słowa. Wylie podejrzewa, że ktokolwiek doprowadził dziecko do takiego stanu, przyjdzie je odebrać i nie zawaha się przed niczym, by wedrzeć się do domu.
Na podstawie opisu wydawcy miałam zupełnie inne wyobrażenie o tej książce. Spodziewałam się historii z pogranicza grozy, gdzie nie wiadomo dokładnie co dzieje się naprawdę, a co pozostaje w sferze domysłów bohaterki. Okazało się jednak, że Przyjdę po Ciebie nocą to rasowy thriller, w którym groza wynika wyłącznie z okrutnych działań człowieka. Zaskoczył mnie także drugi wątek wprowadzony do powieści, który toczy się naprzemiennie z wydarzeniami dotyczącymi Wylie. Autorka odsyła czytelnika do upalnego sierpnia 2000 roku, kiedy na farmie Doyle’ów dochodzi do morderstwa. W retrospekcji protagonistką jest dwunastoletnia Josie obserwująca rodzinną tragedię. Z zaskoczeniem odnotowałam, że właśnie losy dziewczynki interesowały mnie bardziej niż zmagania Wylie. Odczuwałam też dużo większe napięcie w rozdziałach odnoszących się do przeszłości, mimo że przecież wiadomo od początku kto zostanie zamordowany. Retrospekcje pełne są emocji takich jak strach, zdezorientowanie, ale też rozpacz i gniew. Na moją wyobraźnię bardzo podziałały fragmenty, w których Josie orientuje się, że dzieje się coś złego, a potem robi wszystko, żeby ocalić życie.
W powieści silnie zaakcentowano też policyjne czynności podjęte od momentu przyjazdu stróżów prawa na miejsce zbrodni aż do wytypowania pierwszych podejrzanych. Autorka opisała jak spokojny letni dzień zapisuje się w pamięci policjantów jako dzień najkrwawszej zbrodni w całym hrabstwie. Uważam, że te momenty stanowią najlepszą część książki, ponieważ pokazują ludzkie reakcje na niewyobrażalną przemoc. Poruszyły mnie też szczegóły pokazujące, że w domu Doyle’ów coś jest nie w porządku. Kiedy dziadek Josie przyjeżdża na miejsce okazuje się, że wszystkie okna są szczelnie pozamykane, mimo że na zewnątrz panuje upał. Z kuchni nie docierają żadne dźwięki, a przecież każdego ranka ktoś się krzątał. Słychać za to głośne ryki zwierząt gospodarskich, mimo że o tej porze powinny być już nakarmione. Drobne rzeczy, które osobno nie muszą oznaczać nic niepokojącego, złożone w całość sygnalizują, że niestety jest się czym martwić. Niewiele w powieści jest elementów gore, ponieważ autorka nie epatuje opisami zbrodni, ale te wspomniane detale sprawiały, że poruszyły mnie losy bohaterów.
Ktoś nakarmił te krowy? Pewnie nie albo nie było to wspomniane :/ Zawsze, kiedy czytam o jakimś wypadku czy tragedii, w której brały udział zwierzęta, chciałabym wiedzieć, czy nie ucierpiały. Zwykle są też inni, którzy o to dopytują i w komentarzach zostają zjechani, że pytają o zwierzęta, a nie o ludzi. Ale o ludziach są informacje, więc... Wstawiłabym tu emotkę wzruszającą ramionami, gdyby się dało.
OdpowiedzUsuńW każdym razie zainteresowałaś mnie tą książką. Zerknęłam na stronę biblioteki, ale przyjdzie mi jechać daleko albo ustawić się w kolejce, bo jest intensywnie czytana w pobliskich filiach :)
Tak, dziadek Josie i ona sama (co jest słabym pomysłem) zabierają się do karmienia zwierząt jeszcze tego samego dnia i... odkrywają coś strasznego. W tym przypadku kozy i krowy są bezpieczne :) Wcale to nie jest głupie pytanie, moim zdaniem wręcz przeciwnie, testuje spójność świata i sprawdza czy autor pomyślał o takich rzeczach, czy skupił się tylko na intrydze. Polecam, nie jest to wybitny thriller, ale fragmenty z Josie bardzo mnie poruszyły.
UsuńChyba o tym tytule wcześniej nie słyszałam. Ale ta zbrodnia sprzed lat i to wspomnienie o zwierzętach gospodarskich gdzieś mi w pamięci uruchomiło pstryczek, że o czymś podobnym gdzieś czytałam/słuchałam. Ale to pewnie totalnie inna historia, po prostu ten wątek jest podobny.
OdpowiedzUsuńZaciekawiło mnie to tak bardzo sugestywne pokazanie emocji bohaterów, bo to jest coś co cenię najbardziej. Szkoda tylko, że zakończenie nie jest bardziej satysfakcjonujące :)
Pewnie tak, bo to jest nowa książka, z tego roku. Myślę, że pula tych tematów na kryminały i thrillery już jest tak wyczerpana, że chyba o wszystkim już człowiek czytał :) Polecam, mimo tego zakończenia, a zawsze jest szansa, że tobie spodoba się bardziej niż mnie :)
Usuń