Po przeczytaniu dwóch książek Sagera zdążyłam się zorientować, że znakiem rozpoznawczym jego twórczości jest zabawa konwencją gatunkową. To, co początkowo wydaje się typowym horrorem lub thrillerem jakich na rynku wiele, pod koniec zmienia się w zupełnie inną historię. Przyjęcie nowej perspektywy na opowieść może przeszkadzać czytelnikom, gdyż te zwroty akcji bywają dziwne, absurdalne wręcz i zupełnie niepasujące do tego, co autor napisał kilkadziesiąt stron wcześniej. Rozumiem więc dość niskie oceny tej książki oraz narzekania na wprowadzony pod koniec wątek paranormalny. Główną bohaterką jest popularna aktorka Casey Fletcher, która zaszyła się domu nad jeziorem Greene, by odzyskać równowagę po śmierci męża. Niestety na razie kiepsko jej idzie. Kobieta codziennie sięga po alkohol, by wprowadzić się w stan rauszu w pierwszej części dnia, a w drugiej upić do nieprzytomności i nie myśleć o tym, że nieco ponad rok temu jej ukochany Len stracił życie. Oprócz picia burbonu Casey zajmuje się też podglądaniem sąsiadów z naprzeciwka. Katherine i Tom mieszkają nad jeziorem od niedawna, ona to była supermodelka, on właściciel popularnej aplikacji. Pewnej nocy Casey widzi w domu sąsiadów coś bardzo niepokojącego, a kiedy następnego dnia okazuje się, że Katherine zniknęła, bohaterka jest przekonana, że jej nowa znajoma padła ofiarą własnego męża. Rozpoczyna się amatorskie śledztwo i wyścig z czasem, by uratować Katherine Royce.
Mniej więcej ¾ powieści to klasycznie rozwijający się thriller, w którym dostajemy pełno ogranych do granic możliwości motywów. Podglądanie sąsiadów, zobaczenie czegoś, co wprawdzie nie jest zbrodnią, ale może na nią wskazywać, niewiarygodna bohaterka, która przez cały dzień snuje się w oparach alkoholu, pewien przystojny mężczyzna pomagający Casey w odkryciu prawdy, tajemnice z przeszłości podważające uczciwość postaci. W zasadzie nie przeszkadzało mi wykorzystanie banalnych motywów oprócz pijaństwa Casey, bo naprawdę mam dość tego, że w ciągu ostatnich kilku lat znakiem rozpoznawczym thrillera stała się pijana albo pozostająca pod wpływem leków kobieta, którą lekceważą wszyscy dookoła. Oczywiście w tym przypadku jest to uzasadnione żałobą po stracie męża, ale i tak życzyłabym sobie, żeby autorzy postarali się trochę bardziej i skonstruowali intrygę w taki sposób, żeby nie kwestionować czy protagonistka naprawdę coś strasznego widziała, czy tylko jej się zdawało, bo była nietrzeźwa.
Pomijając jednak tę kwestię to przez większą część książki nie miałam się do czego przyczepić. Akcja rozwija się raczej powoli, chociaż interesująco, bo w końcu chciałam dowiedzieć się czy Tom Royce zamordował żonę, czy jej zniknięcie można wyjaśnić w inny sposób. Casey spędza całe dnie na werandzie swojego domu, podglądając sąsiadów i analizując co zobaczyła. Zdążyłam się już zorientować, że Sager kocha stare kino, ponieważ w swojej twórczości często nawiązuje do znanych produkcji. Tym razem też buduje opowieść tak, żeby do pewnego momentu bardzo przypominała słynne Okno na podwórze Hitchcocka. Nie mam nic przeciwko temu, ale szkoda, że autor tak nachalnie to powtarza, nakazując Casey kilka razy powiedzieć albo pomyśleć, że robi coś zupełnie jak w filmie. Przydałoby się trochę wiary w czytelnika, że rozpozna nawiązania. Wszystko toczy się utartym rytmem do momentu, w którym pojawia się wątek paranormalny. Taka zmiana wywraca całą intrygę o 180 stopni, podważając wszystko, co zostało wcześniej napisane lub zasugerowane.
Nie dziwię się, że wiele osób ten zabieg rozdrażnił, sprawiając, że książka znacząco straciła w ich oczach, ponieważ nagła zmiana konwencji sprawia, że intrygi nie można traktować na poważnie. Jestem zaskoczona, że nie należę do grona rozczarowanych czytelników, bo zazwyczaj nie lubię kiedy autor kryminału lub thrillera wprowadza odbiorcę w błąd wymyślając absurdalne rozwiązania. Jednak tym razem mi to nie przeszkadzało. Być może dlatego, że lubię horrory i skręt w kierunku opowieści grozy odebrałam jako ciekawe urozmaicenie, a może dlatego, że w kilku miejscach wcześniej pisarz zostawia wskazówki sprawiające, że ostatecznie wątek paranormalny ma jakiś sens. W każdym razie ostatnia ¼ powieści to jazda bez trzymanki. Dzieje się bardzo dużo, bohaterowie nie próżnują, a sama Casey nie ma ani chwili wytchnienia. Pod koniec powieści pojawiają się tematy takie jak przeklęte jezioro, opętanie, walka z demonem czy powrót do życia po śmierci. Nagromadzenie tych motywów jest na początku bardzo zaskakujące, ale przy samej końcówce odczułam znużenie, bo niektóre zwroty akcji to typowe „przedobrzenie” ze strony autora i lepiej byłoby, gdyby trochę okiełznał wyobraźnię. Kiedy pisarze idą o ten krok za daleko zawsze pojawia mi się myśl, że jeszcze tylko brakuje, żeby w finale wylądowali kosmici. Wprawdzie tutaj kosmitów nie ma, ale mam wrażenie, że było blisko.
Dom po drugiej stronie jeziora to książka, przy której bawiłam się zaskakująco dobrze, mimo że autor pogrywa sobie z konwencjami gatunkowymi w taki sposób, że do pewnego momentu czytamy thriller, oczekując wiarygodnego zachowania bohaterów, a potem nagle okazuje się, że to jednak horror i musimy szybko uruchomić mechanizm zawieszenia niewiary, żeby kontynuować lekturę bez wywracania oczami.
Brzmi jak plagiat "Kobiety w oknie" - odpuszczam.
OdpowiedzUsuńNie jest to plagiat, mnóstwo thrillerów ma podobny początek co "kobieta w oknie". Idąc tym tropem myślenia to "kobietę w oknie" trzeba byłoby nazwać plagiatem "okna na podwórze".
Usuń" mam dość tego, że w ciągu ostatnich kilku lat znakiem rozpoznawczym thrillera stała się pijana albo pozostająca pod wpływem leków kobieta, którą lekceważą wszyscy dookoła" - TAK BARDZO TAK!!! Myślę, że irytowałoby mnie czytanie, że bohaterka pije, a potem łoi i coś widzi, ale w sumie to nie wiemy, czy naprawdę, czy nie. Ileż razy można wałkować ten motyw?
OdpowiedzUsuńOstatnio mam jakiś koszmarny zastój, jeśli chodzi o książki papierowe. Musiałam prolongować te, co wypożyczyłam, bo jestem ledwo w połowie drugiej, a jeszcze dwie czekają. Tej pewnie nie przeczytam, a na pewno nie przez najbliższe... pół roku ;)
Cieszę się, że się ze mną zgadzasz, bo mnie ten wątek bardzo denerwuje. Dokładnie tak jest, bohaterka siedzi i pije cały dzień, zatacza się, nie kontaktuje, coś widzi wieczorem/w nocy u sąsiadów, a potem jest cała pisanina na temat tego czy widziała to naprawdę, czy jej się zdawało, jak komuś opowie to wiadomo, że nikt jej nie wierzy.
UsuńZorientowałam się, że też coraz rzadziej sięgam po papierowe książki. Kiedyś nawet nie chciałam słuchać o ebookach, a w tym roku zdecydowanie częściej wybierałam książki na czytnik niż w papierze...
Nie namawiam, to nie jest powieść, którą koniecznie trzeba znać :))
No właśnie u mnie jest tak dziwnie z tym czytaniem... Czytam potwornie dużo (bo mam dużo czasu :/), ale ostatnio głównie na Wattpadzie. Tam jest naprawdę sporo fajnych tekstów. A papier męczę od ponad miesiąca. Ale dziś obiecuję sobie skończyć książkę, bo mam już kolejną, od wydawnictwa. Azjatycki kryminał :)
UsuńMyślę, że trzeba w sobie zaakceptować te różne czytelnicze fazy :) Azjatycki kryminał powiadasz... czyżby "Podejrzany X"?
Usuń"Zła wola" :) Na razie czytanie idzie tak se, nie wciąga, nie nudzi. Na pewno cieszę się, że zabili tego, kto zginął. Nie wiem, kto go zabił i dlaczego, ale mu propsuję. Ofiara zrobiła coś paskudnego.
UsuńA, czyli druga część "Podejrzanego X" :) Szkoda, że nie wciąga bardziej, ale może jeszcze się rozkręci. W każdym razie jestem jej ciekawa, a jak piszesz, że ofiara zrobiła coś paskudnego to dodatkowo jestem zaintrygowana, bo zazwyczaj ofiarom w kryminałach się współczuje.
Usuń